Cóż, fakt jest faktem: antysemityzm rośnie. Nie ma co chować głowy w piasek. Trzeba mierzyć się z brutalną prawdą. Okropne? Okropne. Obrzydliwe? Oczywiście! Czy należy to potępić? Jasne! Chociaż w zasadzie zaczynam mieć wątpliwości. To nie pomyłka. Mam wątpliwości, ponieważ byłaby to... ingerencja w wewnętrzne sprawy innego kraju. Chodzi bowiem o istotny wzrost antysemityzmu w Niemczech. Tak, to nie pomyłka! Naród odpowiedzialny za ludobójstwo Żydów podczas II Wojny Światowej pozwala sobie na antysemickie czyny. To bolesna rzeczywistość naszego zachodniego sąsiada. Świadczą o tym opublikowane ostatnio dane specjalnego zespołu powołanego przez Uniwersytet Techniczny w Berlinie. Zanalizowano olbrzymią liczbę, bo przeszło ćwierć miliona (dokładnie 266 tysięcy) komentarzy w mediach społecznościowych i pod artykułami w prasie oraz 20 tysięcy listów wysłanych do ambasady Izraela w Berlinie i Centralnej Rady Żydów w Niemczech. Badania te przeprowadzono odnośnie lat 2012-2018. Okazuje się , że antysemickie wpisy wzrosły aż czterokrotnie między rokiem 2007 (7,5%) a 2017 (30%). Ciekawe, że wbrew niektórym twierdzeniom znacznie więcej jest wpisów antysemickich ( prawie 50%)niż antyizraelskich (prawie 30%).
Niestety, niemiecka telewizja ZDF, która niedawno przegrała proces z Polakiem – więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz Karolem Tendera o użycie oszczerczego określenia „polskie obozy śmierci” jakoś nie chciała wyeksponować informacji o niemieckim antysemityzmie. Widać nie pasowało to do układanki, w której antysemityzm jest przypisany Polakom.
Niemieckie telewizje zajęte były innymi sprawami. Według liczby minut poświęconych wiadomościom w rożnych telewizjach na terenie RFN tematy związane z imigrantami absolutnie królowały. Ta „imigracyjna” dominacja przejawiała się tym, że były to tematy numer 1 i 3 - najpierw w kontekście sporu o politykę imigracyjną miedzy CDU Angeli Merkel a CSU Horsta Seehofera (szef MSW skądinąd)oraz w kontekście polityki imigracyjnej Unii Europejskiej (wiadomo, że błędnej). Na 2 miejscu były wiadomości z piłkarskiego mundialu w Rosji, na którym mistrzowie świata Niemcy skompromitowali się. Na niemiecki antysemityzm nie było miejsca w telewizjach Republiki Federalnej, bo oczywiście ważniejsze były tematy takie, jak spotkanie Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem, wybory w Turcji, szczyt G7 czy handlowa wojenka USA z Unią oraz USA z Chinami.
Antysemityzm to rzecz wstydliwa i pewnie dlatego tak skrzętnie pomijana jest przez niemieckie media. Ciekawe jednak, że niemiecka opozycja - liberałowie, zieloni, postkomunistyczna lewica czy antyimigracyjna eurosceptyczna AfD jakoś nie oskarżają koalicyjnego rządu w Berlinie o brak stanowczej reakcji na antysemityzm. Skąpana w hipokryzji Bruksela też milczy…
*felieton ukazał się w „Gazecie Polskiej” (01.08.2018)