Jeśli ktoś uważnie nie obserwował wyników szczytu NATO w Brukseli ,mógłby wpaść w trwogę, czytając alarmistyczne doniesienia „Gazety Wyborczej” i innych lewicowo-liberalnych mediów w Europie Zachodniej i USA. Z tego obrazu wynika swoista „Apokalipsa”: totalnie skłócone kraje Paktu Północnoatlantyckiego i demoniczny prezydent USA, który „rozbija jedność NATO”. Ten stek ideologicznych bzdur stoi w całkowitej sprzeczności z osiągnięciami brukselskiego spotkania. Decyzja o powołaniu sił szybkiego reagowania już za dwa lata, które w ciągu miesiąca mogą być przerzucone na wschodnią flankę Paktu (to akurat nie zostało sprecyzowane, ale wiadomo, że o to chodzi), zaproszenie kolejnego kraju bałkańskiego do negocjacji członkowskich (Macedonii), co oznacza kolejną fazę ograniczania wpływów Rosji w tym regionie, zbliżenie z Gruzją i Ukrainą, co też będzie odczytane przez Moskwę jako naruszenie jej strategicznych interesów, wreszcie decyzja o powołaniu dwóch nowych dowództw NATO: w USA i w … Niemczech (!) - ta ostatnia lokalizacja w Ulm, w Badenii i Wirtembergii pokazuje, że słusznie krytykowany przez Trumpa Berlin nie jest jednak izolowany. Nie mniej ważne były tez kuluary, a w nich przygotowanie jesiennej decyzji o powołaniu kolejnego dowództwa NATO – tym razem w Polsce, w Szczecinie.
A tandetne Kassandry i tak będą wieścić kryzys Paktu...
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (14.07.2018)