Nawet Indianie w Ameryce Północnej wsparli rząd Prawa i Sprawiedliwości! Pośrednio, bo pośrednio, dialektycznie, bo dialektycznie - ale fakt jest faktem. Czerwonoskórzy z Kanady poparli tych, których dewizą w życiu społecznym jest: „precz z czerwonymi”. W czym rzecz? Kanadyjscy Indianie zablokowali inwestycje w swoim kraju, które poczynił – za rządów PO-PSL – KGHM... Cóż, biednemu platformersowi wiatr w oczy wieje, a i ekskoalicjant też do szkoły (życia) ma pod górkę.
Z Kanady rzut moherowym beretem do Polski. A tu mój dobry znajomy, człek cierpliwy, może dlatego, że srodze przez życie doświadczony, z podziwu godnym samozaparciem obserwuje media dawniej prorządowe, a obecnie opozycyjne. Powiedzieć proopozycyjne – to mało. One są samą esencją totalnej opozycji. Ba, tę opozycję wręcz zastępują, podsycają, cyfrową konewką podlewają, chuchają, dmuchają i wlewają w nią drugie, trzecie, czwarte, itd. życie.
Otóż ów znajomek po obejrzeniu kilkudziesięciu programów informacyjnych „zaprzyjaźnionych telewizji” mimo wszystko nie oszalał, nie zgorzkniał, nie uwierzył w bzdury, lecz z pewnością siebie fachowca jednoznacznie stwierdził, iż owe media nie powinny nazywać się mainstreamem, lecz lamentstreamem. Cóż, miał rację w rzeczy samej, bo od 2,5 roku dochodzi z nich lament i jęk okrutny: Polska pod rządami PiS, izolowana we wszystkich galaktykach w perzynę obrasta. Niektórzy nawet w to wierzą. Niedługo kaftanów zabraknie.
Polska jest jednak inna niż pozostałe państwa szeroko rozumianego Zachodu. Tam na przykład jest rasizm, ale nie ma struktur, które zajmują się zwalczaniem rasizmu. U nas nie ma rasizmu, ale za to mamy strukturę rządową, która się tym gorliwie zajmuje. Z tą gorliwością trzeba uważać, bo jak wiadomo „gorliwość jest gorsza od faszyzmu”. No, właśnie, proszę, jednak jest w Polsce faszyzm, choć na razie tylko w jednym powiedzonku...
Z drugiej strony słyszymy oskarżenia o antysemityzm. Ciekawe, że ci którzy je wypowiadają nie chcą jakoś widzieć, że w Polsce – inaczej niż na przykład w krajach Europy Zachodniej - synagogi nie wyglądają jak fortece, a instytucje żydowskie nie muszą być chronione przez tłumy ludzi ze służb czy policji. Tak właśnie dzieje się na zachód od Odry, ale tam akurat nie ma mody na mówienie o francuskim, niemieckim, holenderskim, belgijskim czy włoskim antysemityzmie. Ani tym historycznym („spisane będą czyny i rozmowy”), ani i tym bieżącym.
W USA i wielkiej części Unii Europejskiej obowiązuje dyktat poprawności politycznej – tymczasem w Polsce wręcz obciachem jest przyznanie się, że dla kogoś to azymut.
Bogu dzięki, że jestem Polakiem.
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (28.03.2018)