Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Pośpiech

Cywilizacja łacińska rozwinęła technologie do niebywałej mikro i makro skali. Wszystko po to, aby zdobywać, żyć dłużej, wygodniej i lepiej. Ale czy ludzie są dzięki temu szczęśliwsi?

Pośpiech
Cmentarz Łyczakowski
źródło: Archiwum autora

Niebagatelną rolę odgrywa czas. Opisywany przez filozofów od starożytności aż do dziś. Przedmiot zainteresowania filozofów i fizyków. Czas określa nasze życie od-do. Wraz z wiekiem następuje u wielu osób poczucie, iż tego czasu coraz bardziej brakuje. Po prawdzie, zostaje go przecież coraz mniej. Śpieszymy się więc, gdyż zbliża się śmierć. Chociaż paradoksalnie, w samej starości już do niczego się nie śpieszymy, żyjemy powoli, tak jak nam na to ciało pozwala. W wieku jeszcze produkcyjnym, gdy są ostatki, jest poczucie, iż należy czyności i plany wdrażać prędzej, by zdążyć wszystko zrobić, zobaczyć, dokończyć dzieła, wychować dzieci, posmakować czegoś niepowtarzalnego. I umrzeć. Zdążyć "na czas". Środki transportu przewożą nas z dużymi prędkościami i łatwo pokonać wielkie odległości w kilka godzin, co kiedyś przecież zajmowało kilka lub nawet kilkanaście dni. Podróż do sąsiedniej miejscowości była dla wielu ludzi jeszcze w ubiegłym wieku drogą pieszą lub konną i zajmowała niejednokrotnie pół dnia. Dziś - pół godziny. A jednak ludzie żyli, żenili się, wychowywali dzieci, pracowali. Wiele lat temu widziałem różnicę pomiędzy tym jak określano odległość na Zachodzie, a jak w Polsce. U nas były to kilometry, tam - godziny. Mówiono "godzina drogi stąd", a tu słyszałem "jakieś 20 kilometrów". W tej chwili i w naszym kraju mówi się nie o drodze, a ilości czasu do pokonania, aby znaleźć się w innym miejscu.
Pośpiech staje się jednak naszym własnym wrogiem. Ilość rzeczy do wykonania i zrobienia, jakie samy sobie narzucamy (o ich sensowności później), każe wielu ludziom pędzić jak najszybciej. Łamią więc przepisy mające na celu dbałość o zdrowie i życie użytkowników dróg. Wyprzedzają, śpieszą się, za wszelką cenę chcą zyskać minutę czy dwie. I to nie zawsze się udaje, bo przecież i tak potem spotykamy się na światłach czy rogatkach. Co więc robią z tym czasem? Poświęcają na rozwój siebie, na czytanie, spędzenie więcej czasu z rodziną, szlifowaniu umiejętności rzemieślniczych czy artystycznych? Z tego co udało mi się zaobserwować (tego spostrzeżenia nie mogę rozciągać na wszystkich), to sprowadza się to do siedzenia przed komputerem czy telewizorem, wyłącznie w celach biernej rozrywki. Jakość wymaga czasu i cierpliwości, we wszystkim co robimy. Wielki postęp technologiczny ciągnie niewielka grupa ludzi skupionych w laboratoriach, pracowniach. Dzięki nim jeździmi szybciej, mamy dostęp do bezprzewodowej komunikacji i coraz lepszej opieki medycznej.
  Czy ktoś z tych pędzących na złamanie (komuś) karku, zastanowił się, do czego tak się śpieszy? Co się stanie, jeśli pojedzie wolniej, obejrzy dokładniej przestrzeń wokół i zrelaksuje przy muzyce z radia? Mieszkając w Anglii, nie spotykałem się z przypadkami, by w miasteczku, gdzie była jedna droga z jednym pasem ruchu w każdym kierunku, ktoś kogoś wyprzedzał. Każdy jechał z określoną prędkością i to wystarczyło. W Polsce z jakiegoś powodu jest to niemożliwe. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wyprzedzi jadący 55 km/h pojazd. Bo musi, bo chce być o jeden samochód dalej, o te kilka metrów. Tak jakby to miało w ogóle jakiekolwiek znaczenie. Dla tych wyprzedzających wydaje się, jakby zyskiwali życie, czy ogrom pieniędzy poprzez przesunięcie się o kilka metrów wprzód.
 Sięgnijmy jeszcze wstecz. Czy ludzie kiedyś pracowali gorzej, skoro tak się nie śpieszyli? Czy robili mniej? Skądże. Dziś pomagają nam maszyny i taśmowa produkcja, ale jakże tęsknimy za czasami produktów ręcznej roboty i ich solidności, jakości. Oglądamy i podziwiamy w muzeach, skansenach, starannie wykonane przedmioty, które służyły pokoleniom. Ich praca była więc lepsza, trwalsza, bardziej ekologiczna. My zostawiamy po sobie tylko tymczasowość i tym samym... nie zostaje nic po nas. Bylejakość. Popatrzmy na drogi i budynki. Te ze starożytności i średniowiecza nadal stoją. Pośpiech nie skutkuje więc niczym trwałym.
Co zaś ze szczęściem? Czy dzięki temu jesteśmy szczęśliwsi? Trudno wszystko zrównać i generalizować. Biedota na wsi zmagała się także z chorobami, niedożywieniem i ciężką pracą, która odbijała się na poczuciu roli i świadomości obecności w świecie. Choć po prostu głównie to było przeżyć i nie martwić się na zapas o brak żywności czy obuwia. Powodowało to stres, zmartwienia o dzieci, dalsze losy czy skutkowało emigracją zarobkową. Była też jednak w większości rodzin bliskość, czas na obrzędy tradycji, religii, które zespalały rodzinę, a także rodziny w społeczność. Ujemnym skutkiem była również hermetyczność, odrzucająca inność. Dodatnim na pewno to, iż owa hermetyczność pozwalała przetrwać grupie i kultywować tradycje, obrzędy. Wracając jednak do czasu, pośpiech nie odgrywał aż takiej roli. Rytm życia wyznaczały pory roku, zbiory czy kalendarz świąt. Dzisiaj ogromnie obciążającym człowieka faktorem jest stres. Powoduje rozdrażnienie, choroby (układu krążenia, psychiczne), konflikty (w pracy, domu), wypadki, rozpad rodzin, oraz wiele innych, szkodliwych dla jednostek i społeczeństw skutków. Jeśli ktoś się śpieszy, to chce zdążyć, aby się nie stresować spóźnieniem i czy wszystko zdoła wykonać. Ale stresuje się, czy zdąży, pędzi w takim razie coraz szybciej. Denerwują go więc "wlokący się" inni ludzie, czy normalny tryb życia. Zagraża sobie i innym. Czy naprawdę to obraz szczęśliwszego człowieka? Czy ten rozwój cywilizacyjny doprowadził do zwiększenia poziomu szczęścia jednostek? Moim skromnym zdaniem - nie. Wręcz odwrotnie. Przyznać jednak trzeba, że rozwój cywilizacyjny spowodował, iż coraz mniej osób żyje w ubóstwie. Mowa oczywiście o materialnej stronie bytu.
Jaka jest rada na zbytni pośpiech i stres? Powrót do Natury, wyznaczenie priorytetów, stworzenie sobie hierarchii celów i działań oraz zaakceptowanie pewnych rzeczy, które spychamy w podświadomość lub odsuwamy od siebie w nadziei, że pomyślimy o tym kiedyś, w przyszłości... po śmierci? I tak cokolwiek byśmy nie zrobili, wszyscy pewnego dnia umrzemy. Warto więc smakować życie i nie przybliżać tego dnia owym biegnięciem w czas i stresem. Współżycie z naturalnym otoczeniem pozwoli nam na uzyskanie bezpieczeństwa i spokoju. Człowiek jest stworzeniem stadnym, a rozbijanie i atomizowanie społeczeństwa skutkuje rosnącą samotnością jednostek, depresją, poszukiwaniem mar i miraży, ułudą. Posłużę się tu przez chwilę czyjąś analizą, iż Tess, bohaterka powieści Hardy'ego znajduje się w XIX wiecznej Anglii i nadchodząca rewolucja przemysłowa zmienia społeczeństwo. Wspólnota z Naturą zostaje rozluźniona i maszyny odrywają człowieka od tego, co tak dogłębnie pokazał również Reymont w "Chłopach".
Jest takie plemię, nazwani są Sentinelczykami. Żyją na wyspie podległej terytorialnie Indiom. Ale cywilizacja, jak ją rozumiemy, nie zadomowiła się tam. Gdy próbowano skolonizować wyspę, "najeźdźców" zabijano. W obronie swego porządku, tego jak rdzenni mieszkańcy chcą żyć. Uznawano zapewne, że idzie zagrożenie, więc trzeba chronić rodziny oraz społeczność. Mieszkańcy Północnego Sentinelu żyją tak, jak przed tysiącleciami plemiona w dżungli. Nie mają samochodów, nie używają telefonów komórkowych, posługują się dzidami i łukami. Za wiele o nich nie wiadomo. Ale mam jakieś przeczucie, że mogą być szczęśliwsi niż wielu ludzi otoczonych najnowszą technologią. Bo z czego bierze się szczęście? A, to już bardzo poważny temat będący sednem wielu traktatów filozoficznych, tworzonych od starożytności. Każdy z nas może w sobie poszukać czasu kiedy był najszczęśliwszy (czy jest) i spojrzeć, co jest tą najtrwalszą podstawą szczęścia. Pytając znajomych, drążąc pytaniami, pośpiech i ilość wykonanych rzeczy nie była ostatecznie odpowiedzią. Przeważnie wiązało się to z emocjami serdeczności wśród ludzi, wspólnego przeżywania, powolnego smakowania upływającego czasu, rozmów, czy dokonianie czegoś, co spełniało warunki piękna, trwałości. Do rozmów i wspólnych przeżyć nie potrzeba nam egzotycznych krajobrazów, drogich samochodów. To wszystko jest w nas i wokół nas. Odpoczynek na łonie  przyrody, samemu czy z bliskimi, kontakt z fauną i florą daje nam więcej niż szybka jazda, aby wykonać kolejną, bezwartościową, z dalszej perspektywy, rzecz. Nawet stojąc w kolejce w sklepie warto pomyśleć o czasie i nie stresować się, że właśnie upływa. Można zaplanować sobie w tym czasie coś przyjemnego, popatrzeć na ludzi, odzyskać dystans do swego życia i... czasu.
Podarujmy sobie czas.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.