Ludzkość zna wiele metod prowadzenia wojen, historia przyniosła niezliczone pomysły na to, jak ujarzmić, zdominować, podbić przeciwnika.
Od lat słyszymy o możliwych problemach z dostawami prądu, jesteśmy straszeni (czasami to jak najbardziej uzasadnione), iż w każdej chwili może dojść do masowej, w skali kraju, awarii zasilania, czyli tzw. Blackoutu.
Media przygotowują społeczeństwo na taką ewentualność i nie ma w tym niczego złego, gdyż faktycznie może dojść do takiej sytuacji, która – jeśli zaistnieje - okaże się oczywiście (jak zwykle) zaskoczeniem. Aby zapewnić bezpieczeństwo w okresie poważnych zwyżek popytu na energię elektryczną Krajowy System Elektroenergetyczny (KSE) stara się utrzymywać stałą rezerwę mocy (to też kosztuje), gdzie ostatnio było to 4,5GW. Dla przykładu w dniach 10 i 11 sierpnia 2015 roku ograniczenia w dostawach 2.205 MW i 2319 MW, podobne sytuacje (o mniejszej skali, nie powodującej już ograniczeń w dostawach dzięki utrzymaniu wysokiej rezerwy mocy) pojawiły się też w 2016 roku.
System jest tak zbudowany, aby móc zakupić w sąsiedztwie brakującą podaż energii elektrycznej, co działo się niejednokrotnie w historii. Jednakże rozbudowa odnawialnych źródeł energii, zwłaszcza u naszego zachodniego sąsiada, może rodzić nie przewidziane wcześniej implikacje. Tutaj przytoczę truizm, nadwyżek prądu zmiennego nie da się w prosty sposób magazynować. W ostatnim okresie, zdarzyły się przypadki „wymuszonych zrzutów”, z Niemiec, gdy wiejące silne wiatry, przy niezmniejszonej produkcji konwencjonalnej powodowały w Niemczech poważne nadwyżki, którymi obdarował np. Belgię czy Polskę, nieprzygotowane na to dobrodziejstwo.
Jak wyżej wspomniałem w przypadku nadwyżki podaży, operator, aby uniknąć „padnięcia systemu” w sytuacji, gdy nie jest w stanie szybko pozbyć się „nadmiaru szczęścia” podnosi napięcie. Powstaje pytanie, gdzie jest granica podnoszenia napięcia, w sytuacji, gdy duże silniki przemysłowe o zaawansowanym już wieku zwyczajnie ulegną uszkodzeniu, skokowo zmniejszając zużycie w całym systemie, pogłębiając nierównowagę między popytem i podażą.
Niestety precedensy „nadmiaru szczęścia” już miały miejsce i paradoksalnie stanowią większe zagrożenie, gdyż w razie niedoborów można fizycznie odciąć od sieci jakiś obszar, ale nie jest możliwe zwiększanie napięcia w nieskończoność, tak jak nie da się skokowo zwiększyć zużycia prądu. Jest możliwe oczywiście „dzielenie się nadmiarem szczęścia” z kolejnymi sąsiadami.
Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić uwagę czytających na jeszcze jeden aspekt bezpieczeństwa energetycznego. W chwili obecnej prowadzimy w inwestycje mające na celu unowocześnienie istniejących bloków energetycznych (w zakresie produkcji energii ze źródeł konwencjonalnych). Równolegle rozwijamy energetykę OZE, odbywa się też wieloletnia dyskusja o inwestycji w Energetykę Jądrową. Wprowadzanie na Polski rynek energii wyprodukowanej przy pomocy elektrowni wiatrowych z Niemiec, a dotowanej w większym stopniu niż rodzima (jednocześnie, co ciekawe cena energii dla odbiorcy końcowego jest w Niemczech dużo wyższa niż w Polsce) w poważnym stopniu podważa ekonomiczne podstawy naszych własnych inwestycji (od kilku lat staliśmy się per saldo importerem energii elektrycznej).
To tylko zapowiedź tekstu, jaki ukaże się w nowym miesięczniku Polskiego Centrum Informacji Strategicznych poświęconym szeroko rozumianym zagadanieniom geopolitycznym. http://ukladsil.pl