Choć jak mawiała Leonia Pawlak z "Samych Swoich": "Był czas przywyknąć przecie…". Poniedziałkowe przyjęcia mieszkańców śmiało mogę porównać ze "ścianą płaczu": i petenci płaczą, i ja płaczę, czasami z żalu, ze współczucia, ze złości, z bezsilności…. Spektrum spraw jakimi się zajmuję, jest tak przeogromny, że nie do uwierzenia.
Dzisiaj od rana sprawy ciężkiego kalibru: sąd i „świadkowanie” w sprawie nowosolskich cinkciarzy, w urzędzie spotkanie w sprawie systemu informacji przestrzennej, digitalizacja ewidencji…., przygotowanie bardzo złożonych informacji i ofert na przyjęcie w tym tygodniu trzech nowych inwestorów (Japonia, Chiny, Niemcy)…, kilkanaście ważnych decyzji, kluczowych dla miasta… i przyjęcia mieszkańców.
Tematy? Czasami aż trudno uwierzyć, że człowiek jest w stanie to wszystko ogarnąć: wyleczeni alkoholicy, eksmitowani z mieszkania zadłużonego na 40 000 zł (gdzie eksmitować ludzi, którzy przeżyli tam 50 lat?), dzieci z dziećmi (kobieta ok. 18-20 lat i dwójka dzieci, bez męża) z dochodami tylko z zasiłków (500+ i MOPS) i z mieszkaniem od miasta, na remont którego środków brak; i miła sympatyczna, schorowana starsza Pani z problemem podatku ok. 70 zł rocznie, który trzeba przepisać po śmierci męża; i eksmitowani za awantury, i chorzy, i lokatorzy mający problemy z umieszczeniem śmietników i odprowadzeniem deszczówki przy skłóconej wspólnocie; i wspaniałe mamy z przedszkola, które chcą współfinansować przebudowę placu zabaw dla swoich (i nie tylko) maluchów; i oderwana rynna, i dziurawy chodnik, i niezatrzymujące się w soboty na przystankach autobusy w drodze na cmentarz….
i pliki dokumentów, i zaświadczenia, i u każdego „święta racja”, i wszyscy potrzebują pomocy, i wszyscy oczekują szybkiego rozwiązania miesiącami, czy latami, nawarstwianych problemów.
Prezydent to: i urzędnik, i lekarz, i sędzia, i prokurator, i obrońca, i inżynier, i informatyk, i geodeta, i opiekun, i powiernik, i wróg, i przyjaciel… i…..
Mija poniedziałek, i mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się doczołgać do domu.
P.S. Wiem, wiem… nie podoba się?, za ciężko?, za bardzo emocjonalnie?..., to droga wolna, nikt nie trzyma, tu nie ma miejsca na sentymenty, przyjdą inni, lepsi, bardziej odporni (a może bardziej obojętni) na ludzkie problemy. „Był czas przywyknąć przecie…”.