Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Husarią przez Europę

Potężna ofensywa dyplomatyczna Polski zaczyna powoli przynosić efekty. Wzmacnianie własnego zaplecza sojuszniczego (Wyszehrad, Międzymorze, Węgry, USA) połączone z merytorycznymi i racjonalnymi spotkaniami w ramach Unii Europejskiej (Bruksela-Bułgaria-Niemcy) wraz z dobra kampanią informacyjna na temat reformy sądownictwa w Polsce nie pozostaje bez echa. Spotkania w Davos będą istotnym akcentem tej ofensywy.

Husarią przez Europę
źródło: internet

Zapowiedż przekazania przez premierea  Mateusza Morawieckiego na szczycie w Davos "białej księgi" reformy wymiaru sprawiedliwości szefom państw będzie merytoryczną odpowiedzią na szkalowanie Polski przez totalną opozycję i opowiadanie niestworzonych historii o zamachu na tzw. "niezależne" sądownictwo w Polsce. Zwałszcza, że przed zaledwie kilkoma dniami sędzina Irena Krzemińska znów powiedziała w wywiadze w TVPolsat: "powtórzę to: jesteśmy nadzwyczajną kastą". Pokazanie prawdziwego oblicza sądownictwa w Polsce krajom Unii Europejskiej i światu może wpłynąć na zmianę postrzegania tego poważnego problemu w Polsce.

O tej nadzwiczajnej kaście pisął już premier Morawiecki we wpływowym w kręgach republikańskich w USA pismie "Washington Examiner" już w grudniu ubiegłego roku. Przypominając, iż wiele osób w Polsce sądzi, że "nominacje sędziowskie nie powinny być ograniczane do niewielkiej kasty starszych prawników, ale otwarte dla wszystkich sędziów z całego kraju." Przytaczajac szereg patoloagicznych spraw związnaych z polskim wymiarem sprawiedliwości tłumaczył: "Do dzisiaj elitarna rada złożona z 25 osób, zdominowana przez 15 sędziów szczebla apelacyjnego i wyższego, nominuje wszystkich sędziów, w tym ich własnych następców. Nie uczestniczy w tym procesie żaden sędzia pierwszej instancji czy wybierany przez obywateli urzędnik. Prezydent może nominacje zaakceptować lub odrzucić. System ten sam w sobie sprzyja nepotyzmowi i korupcji. Ponadto sędziowie przydzielani są do spraw przez swoich popleczników, bez publicznego nadzoru. Korzyści dla przyjaciół; zemsta przeznaczona dla rywali. W przypadkach, gdy sprawa wygląda na najbardziej dochodową, wymagane są łapówki. Postępowania czasem przedłużają się w nieskończoność, działając na korzyść bogatych i wpływowych pozwanych. Wymiar sprawiedliwości zbyt często jest niedostępny dla tych, którym brak politycznych wpływów i pokaźnych kont bankowych. Nasz pakiet reform obejmuje wymóg losowego przydzielania spraw, które zakończyłoby sędziowską praktykę ich kupowania; ustalenie limitów czasowych rozstrzygania spraw i wymóg, by sędziowie doprowadzali do końca, a nie przekazywali dalej, sprawy, które rozpoczęli (…) oraz zobowiązanie sędziów do publicznego informowania o swoich finansach, co miałoby chronić przed łapownictwem i korupcją. Te i podobne im, dalekie od radykalnych, reformy, które obecnie rozważa Polska, stanowią zwykłą praktykę w zachodnich demokracjach. Nie są bynajmniej autorytarne i nie naruszają niezawisłości sądów, jak zarzucają niektórzy, ale właśnie wprowadzą pewien system kontroli i równowagi, który wszyscy ludzie o liberalnych poglądach hołubią w swoich demokracjach. Jesteśmy przekonani, że zmiany, które rozważamy, nie tylko przyczynią się do odbudowania zaufania obywateli do wymiaru sprawiedliwości, lecz także dostarczą inwestorom pewności, że każdy spór sądowy rozwiązany zostanie sprawiedliwie i na czas. Demokracja w Polsce jest silna. A wraz z reformami, które zapewnią obywatelom dostęp do bezstronnego, szybkiego, skutecznego i nieskorumpowanego wymiaru sprawiedliwości, będzie ona jeszcze silniejsza."

Ta zeszłoroczna synteza dziś jest rozwijana w szerszym wymiarze i na wielu polach aktywności na polu międzynarodowym. Szef MSZ min. Jacek Czaputowicz mówi wprost: "Intencją Warszawy jest to, żeby polskie stanowisko zostało zaprezentowane państwom członkowskim przed końcem lutego". Jest to zgodne ze wspólnym oświadczeniam po spotkaniu Morawiecki-Juncker. Zaś po spotkaniu Timmermans-Czaputowicz ten pierwszy napisał: "Cieszę się, że poznałem nowego polskiego ministra spraw zagraniczych Czaputowicza. Omówiliśmy kwestię praworządności w Polsce i cieszę się na kontynuowanie tego dialogu w Warszawie i Brukseli." W tle pojawia się myśl, by w cały proces włączyć Trybunał Sprawiedliwość UE, jako jedynej instytucji uprawnionej do decydowania o tym, czy prawa i standardy UE są przestrzegane. To oznaczałaby odebranie tematu Radzie UE i Komisji Europejskiej, a sam Trybunał mógłby nawet stwierdzić, że nie ma kompetencji w kwestii sądownictwa i cała sprawa mogła by się na tym zakończyć. To oczywiście wariant optymistyczny. Może być tez i pesymistyczny, który wyglądałby on jak "deja vu" z Komisja Wenecką.

Niezależnie od koncepcji rozwiązania konfliktu wydaje się, iż etap pohukiwania Brukseli na Warszawę - napotkawszy na poważny opór Polski i szeroką dezaprobatę w samej Unii Europejskiej co do formy i sposobu załatwiania tej sprawy - zmienia się powoli w co raz bardziej rzeczowy dialog nabierając podmiowości. Co raz wyraźniej widać, iż Polski nie da się już poklepywać po ramieniu jak pokornego uczniaka i "unijnego frajera". Berlin i jego brukselskie przedłużenie wyraźnie dostrzega, że Polska ma swoje interesy i ma też swoich sojuszników w tej grze. A to wymaga innego podejścia.

Jak ważny i pilny jest to problem pokazuje w samej Polsce stanowisko zajęte przez Sąd Najwyższy, który w swoim oświadczeniu z 22 stycznia br. stwierdza, że "premier polskiego rządu prowadzi opartą na nieprawdzie kampanię przeciwko konstytucyjnemu organowi Rzeczypospolitej Polskiej, jakim jest Sąd Najwyższy" i dodaje "Nieprawdą jest, że w Sądzie Najwyższym orzekają poufni informatorzy (agenci) komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. W Sądzie Najwyższym zasiadają wprawdzie sędziowie, którzy orzekali w czasie stanu wojennego, ale nieprawdą jest, że wydawali wówczas politycznie umotywowane wyroki".

Miało być to odniesieniem się do informacji przekazywanych zachodnim dziennikarzom m.in. w Brukseli po spotkaniu 10 stycznia br. po spotkaniu premiera Morawieckiego z Jean-Claude Juncker'em, z czego "Gazeta Wyborcza dzisięć dni później zrobiła "sensację dnia". Z oburzeniem podawała ona wówczas, iż premier Morawiecki upowszechniał informacje, że "w Sądzie Najwyższym wciąż zasiadają sędziowie, którzy byli zaangażowani w ferowanie surowych wyroków, w czasie stanu wojennego w latach 80. Inni byli poufnymi informatorami komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Ich ciągła obecność w najwyższym sądzie państwowym oraz wpływ, jaki na niego mają, odbiły piętno zarówno na poziomie społecznego zaufania do władzy sądowniczej, jak także na postępowaniu młodszych sędziów".

Nie spodziewano sią zapewnie błyskawicznej odpowiedzi premiera Morawieckiego na to "dementi" rzecznika Sądu Najwyższego i nie tylko podtrzymania wyrażanych wcześniej opinii ale ich rozszerzenia i doprecyzowania: "Informacje, które się pojawiły ze strony tego szacownego środowiska - powiedział 23 stycznia br. premier Morawiecki - są niestety zupełnie nieprawdziwe. W dzisiejszym Sądzie Najwyższym jest co najmniej dziesięciu, a raczej parunastu sędziów ze stanu wojennego, którzy wydawali wyroki na działaczy "Solidarności" i to wyroki haniebne. I nasza walka z patologiami, walka o większą niezawisłość w wymiarze sprawiedliwości, o większą obiektywność wymiaru sprawiedliwości, o większą sprawiedliwość, także o większą efektywność wiąże się również z tym, że uważamy, że nie może być żadnej grupy społecznej, instytucji publicznej, która jest zamknięta na kontrolę, na działania dyscyplinujące, ponieważ wtedy taka hermetyczna grupa rzeczywiście zmierza w kierunku wsobnym, działa bardzo mocno w obronie swojego środowiska i tutaj dokładnie mamy tego wyraz".

A obrazem tego nich bedą choćby nastepujący sędziowie (listy publikowane już wcześniej w mediach zawierały znacznie wiecej osób sędziów Sądu Najwyższego równeiż z lat minionych):

  • Dorota Rysińska skazywała na uwięzienie opozycjonistów za udział w manifestacji "Solidarności" i uwolniła z więzienia 5 generałów SB.
    Andrzej Sichuński skazywał opozycjonistów za organizację strajków.
    Józef Szewczyk skazywał działaczy opozycji "Solidarności".
    Marian Buliński sędzia okresu stanu wojennego wielokrotnie skazywał działaczy opozycji "Solidarności" na bezwzględne wyroki więzienia do kilku lat włącznie.
    Jan Bogdan Rychlicki wielokrotnie skazywał działaczy opozycji "Solidarności" na bezwzględne wyroki więzienia. Sądził w sprawie jednego z agentów w 2009 r. po tym jak zataił swoją pracę dla wywiadu PRL w oświadczeniu lustracyjnym. Sąd z jego udziałem uznał, że agent ten mógł skłamać w oświadczeniu lustracyjnym, bo „działał w stanie wyższej konieczności", a spełnienie obowiązku ujawnienia swojej agenturalnej przeszłości „mogłoby wywołać szkody społeczne - ucierpiałby interes państwa i interes prywatny lustrowanego i innych osób z którymi się stykał".
    Jerzy Steckiewicz skazywał opzycjonistów i m.in. brał udział w sprawie przeciwko Andrzejowi Gwieździe, Karolowi Modzelewskiemu, Janowi Rulewskiemu, Marianowi Jurczykowi, Grzegorzowi Palce, Andrzejowi Rozpłochowskiemu, Sewerynowi Jaworskiemu oskarżonym o przynależność do NSZZ „Solidarność”.
    Eugeniusz Wildowicz współpracownik SB w latach 1987-90, którego materiały "SB zniszczyła we własnym zakresie".

I to nie są odosobnione przypadki. To raczej norma środowiskowa niż wyjątek, która wywołuje histerię wspieraną przez media nurtu posteerelowskiego. kształtującego rpzez minoine lata formułe "państwa teoretycznego", bezwolnego, podatnego na wpływy. Czy tego chce nadal bronić Komisja Europejska? Czy to są te wartości europejskie?

Istotnym elementem w tej husarskiej szarży na arenie międzynarodowej bedzie szczyt w Davos. Już widać po dużej liczbie zaproszeń dla premiera Morawieckiego, iż jest bardzo wysokie zainteresowanie zarówno polityków światowych jak i biznesu tym co chce powiedzieć polski premier. Będzie to m.in. kluczowa debata na temat przyszłości naszego kontynentu pt. „Okno możliwości dla Europy”  oraz panel “Europa pomiędzy wizją a dylematami”  ,a także udział w tytułowym panelu „Tworzenie wspólnej przyszłości w podzielonym świecie”. Do tego dochodzą spotkania z światowym biznesem i światowymi mediami w tym dotąd biorącymi często udzał w kampanii antypolskiej jak np. CNN, Bloomberg, EuroNews, BBC, DPA. Nie przypadkowo znany z polonofobii "Wall Street Journal" rozdawany jest w dniu otwarcia szczytu w Davos wszystkim przybywającym z atakiem na polski rząd na pierwszej stronie. Cytujać fragnmentu expose premiera Morawieckiego zestawiono je z pominięciem w expose (sic!) Lecha Wałęsy. Kolejny temat - obok sedziów Sądu Najwyższego z rodowodem PRLowskiego aparatu represji - wymagający wyjaśnienia na międzynarodowym forum. Moze zaboleć... Ci, którzy nie znają dokonań naszej husarii ponownie mogą być zaskoczeni jej szarżą.

Arkadiusz Urban

Arkadiusz Urban - https://www.mpolska24.pl/blog/arkadiusz-urban1

Publicysta, historyk, działacz społeczny i samorządowy. Ekspert i doradca wielu instytucji m.in.: szef zespołu doradców w Rządowym Centrum Studiów Strategicznych, ekspert w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, doradca w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, burmistrz warszawskiej Pragi. Działacz opozycji antykomunistycznej i więzień polityczny PRL-u.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.