Sięgnąłem po moje teksty pisane w latach 2007-2011 i 2011-2015 w czasie rządów Platformy Obywatelskiej. Dziś każdy może stwierdzić, że oceniając wówczas krytycznie stan obronności Polski miałem rację. Wtedy mój głos był ignorowany, a jedynym odzewem było, gdy ktoś, jak pewien rosyjski ekspert, nazywał to co mówiłem „rojeniami wariata”.
Kiedy w listopadzie 2015 r. powstawał rząd premier Beaty Szydło pojawiła się nadzieja, że za przyczyną nowego ministra obrony Dobra Zmiana dotrze też do sfery obronności. Liczyłem, że powołane kierownictwo MON zacznie od sprawy najważniejszej - opracowania nowej strategii obronności. Zakładałem, że wraz z tym pojawi się odpowiedni program technicznej modernizacji armii. Równie pilną była zmiana systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi.
Miesiące mijały, ale tego co najważniejsze nie robiono. Moje sugestie przekazywane w kierunku MON (byłem pracownikiem naukowym Akademii Obrony Narodowej zmienionej w Akademię Sztuki Wojennej) nie znajdywały żadnego oddźwięku. W MON pozostawiono strategie wypracowane przez poprzedników i tylko trochę skorygowano programy odziedziczone po rządach PO usiłując je kontynuować. Do tego doszło do konfliktu ministra obrony z prezydentem RP. Dostrzegłem, że obiecujące zapowiedzi ministra Macierewicza okazywały się coraz częściej pustymi deklaracjami. Jednocześnie wśród jego wirtualnych zwolenników zaczął funkcjonować mechanizm paraliżowania krytyki poczynań „najlepszego w dziejach ministra obrony”. Np. pracownik ASzW ogłosił w Telewizji Republika: „Na ministra Macierewicza prowadzony jest atak rosyjskiej agentury w Polsce oraz Targowicy.” To zamykało możliwość każdej sensownej dyskusji o sprawach obronnych Polski bowiem głos krytyczny zaczął być kwalifikowany jako powodowany podejrzanymi pobudkami atak na szefa resortu obrony. Regułą stawało się wzajemne oskarżanie, kto jest rosyjskim agentem (np. książka red. Piątka "Tajemnice Macierewicza").
Kwestia obrony kraju jest jednak zbyt ważna, aby milczeć w sytuacji, gdy dostrzega się popełniane błędy. Dlatego nie można ulegać szantażom i trzeba podejmować starania, aby błędy naprawić, zanim nie będzie za późno.
W okresie II RP, kiedy zarysowało się wyraźne zagrożenie ze strony Niemiec, władze polskie w 1936 r. podjęły starania by zmodernizować i rozbudować armię. Plan zakładał, że w ciągu sześciu lat (w 1942 r.) postulowany stan będzie osiągnięty. Nie udało się, we wrześniu 1939 r. wybuchła wojna. Minister Macierewicz zapewnia, że w dziesięć lat (2027 r.) zbuduje armię, która powstrzyma każdego agresora.