wPolityce.pl: Za nami szczyt Unii Europejskiej. Jak Pan ocenia przebieg tego szczytu? To pierwsza wizyta zagraniczna premiera Mateusza Morawieckiego.
Ryszard Czarnecki, europoseł Prawa i Sprawiedliwości: To był ostatni szczyt Unii w 2018 i zarazem ostatni szczyt prezydencji estońskiej, którą dobrze oceniam. Wyraźnie przestrzegała zasady nieingerowania w sprawy poszczególnych państw członkowskich. Estonia będzie jest jednym z tych państw, które niechętnie patrzą na próby stawiania pod ściana jakiegokolwiek kraju unijnego przez Brukselę. Był to też pierwszy szczyt unijny dla dwóch premierów – premiera Czech i premiera Polski. Wbrew różnym pseudoekspertom i totalnej opozycji ten szczyt w kwestii politycznej rozpoczął się od spotkania liderów Grupy Wyszehradzkiej z przewodniczącym KE Jean’em Claude’m Junckerem. A słyszymy zewsząd, że V4 nie istnieje i rozegrał ją Macron. Wczoraj rozmawiałem z Piotrem Kraśko, który podobne tezy powtarzał. Mówił, że grupa nie jest zjednoczona. To nieprawda. Oczywistym jest, że będą między nami różnice, ale nie oznacza to, że nie opłaca się grać blokiem. A to właśnie czynimy, to właśnie robimy.
O czym rozmawiano na szczycie?
W agendzie szczytu znalazły się trzy kwestie, z czego dwie szczególnie ważne: polityka obronna i polityka migracyjna. Pojawił się też trzeci pakiet spraw, czyli sprawy kultury, edukacji i społeczne. Może nie są tak ekscytujące polityczne, ale warto im się przyjrzeć, bo pojawiają się próby inżynierii społecznej.
Angela Merkel i Emmanuel Macron zapowiedzieli, że poprą wprowadzenie artykułu 7. przeciwko Polsce. Powinniśmy się martwić tymi deklaracjami?
Im pani kanclerz Merkel słabsza we własnym kraju, tym głośniejsza za granicą. Pani Merkel od trzech miesięcy nie jest w stanie stworzyć koalicji rządowej. Na tym tle Polska i Czechy błyszczą. Przypomnę, że rekord pobiła Belgia, gdzie przez rok nie było rządu. Może Niemcom uda się ten nieślubny rekord pobić. Pani kanclerz ma coraz więcej konkurentów do roli szefowej CDU jak i szefowej rządu, wykonuje coraz bardziej nerwowe ruchy. A Macrona znamy. Jego słowa może nas ubodły, ale zapewniam, że rozwścieczyło francuskich producentów łodzi podwodnych, którzy chcą swój sprzęt sprzedać Polsce. A Polska poważnie rozważała taką ofertę. Po takich słowach ze strony prezydenta Macrona, szanse francuskich firm spadają. Nie będziemy spokojnie słuchać tego typu absurdalnych pouczeń. Macron zachowuje się jak sztubak. Spotyka się z premier Szydło na długiej rozmowie, następnie rozmawia z premierem Morawieckim i nagle wspólne oświadczenie z Merkel. Macron albo jest bezwolnym narzędziem w rękach Merkel, a przyznanie do tego jest kompromitujące, albo zmienia poglądy zależnie od pory dnia.
W tle unijnego szczytu pojawiła się kwestia listu autorstwa Donalda Tuska. Czy to osłabi jego pozycję w Brukseli?
Donald Tusk jest bardzo słaby politycznie w Unii Europejskiej i próbuje używać sztuczek wobec Polaków. Wszyscy rzucili się na ten list nie pamiętając, że Komisja Europejska już kilka miesięcy temu wycofała się z tego przymusowego rozdziału imigrantów muzułmańskich. To tak jakby pan nagle oświadczył, że jest pan za tym, by komunizm upadł. Mogę zadedykować Donaldowi Tuskowi słowa poety: „Odwaga staniała, rozum podrożał”. Było to zagranie pod polską publikę. Donald Tusk wiedział, że ta sprawa dawno gnije na śmietniku. Chciał pokazać, że ma inne zdanie. A to przecież ten sam Donald Tusk, który wcześniej poparł pomysł Komisji Europejskiej, by karać kraje członkowskie za nieprzyjmowanie imigrantów. Był wtedy rzecznikiem spraw Francji, Niemiec, Włoch czy też samej Komisji Europejskiej. Wtedy starał się o reelekcję i liczył na głosy tych państw, które prowadziły fatalną politykę imigracyjną. Skoro ma już drugą kadencję, to próbuje się przypodobać polskiej opinii publicznej. Ale tak proste sztuczki na Polaków nie działają. Tusk zresztą szybko podwinął ogon pod siebie i skorygował ten list.
*Rozmawiał Tomasz Karpowicz, wPolityce.pl (17.12.2017)