Jak tu się nie dziwić
To projekt FinAi.pl, polega on na łączeniu klientów banków i samych banków w celu złożenia wniosków do wszystkich jednocześnie – poinformował Krzysztof Domarecki w wywiadzie dla Money. Pomysł nie jest nowy, skutecznie i podobne rozwiązania funkcjonują już od wielu lat. Nie są to może wprost systemy do masowego składania wniosków a potem tylko wybrania najlepszej oferty ale są bardzo skuteczne w pośrednictwie finansowym i polegają na wyborze też najlepszej oferty ale jak się wydaje teraz odbywa się to znacznie prościej. Porównywarki, które już działają pokazują najlepszą ofertę i można złożyć wniosek do najlepszego banku. Poza tym inne banki widzą w bazie BIK (Biuro Informacji Kredytowej) informacje o złożonych wnioskach i ewentualnych odmowach z innych banków dzięki czemu mogą z góry odrzucić klienta, którego już inny bank odrzucił z jakiegoś powodu (minimalizacja ryzyka) to też technicznie wymaga to zmiany procedur wewnętrznych w bankach lub usprawnienie algorytmów przyjmowania wniosków tak aby akurat od FinAi nie brały pod uwagę duplikatów.
Sądzę, że oddelegowani pracownicy banków w celu tworzenia systemów integracyjnych z pośrednikiem są sporym kosztem też dla banków i wiele może niechętnie do tego pomysłu podchodzić. Nie trudno to zrozumieć bo stawiając się na pozycji decyzyjnego pracownika banku trudno pokładać nadzieje biznesowe w perspektywicznym i nadal nie pewnym pojawieniu się nowego pośrednika z nowym systemem, który dużo kosztuje, dużo wymaga od samych banków a faktycznie równoległe rozwiązanie już istnieje i ma się doskonale.
Robiąc mały reaserch w internecie znalazłem kilka informacji właściwie potwierdzających tezę, że to bardzo dziwna inwestycja a wydanie tylu pieniędzy na zrobienie czegoś co miało by zastąpić coś skutecznego i technicznie bezproblemowego dodatkowo to potwierdza.
Programiści i specjaliści od finansów wedle zapowiedzi działają, jest ich siła w liczbie 40 młodych osób. Prowizje bankowe są wysokie i mogą usprawiedliwiać tak duże wydatki ale martwić może też długi czas rozkręcania biznesu i brak patrzenia perspektywicznego. Długoterminowo patrząc na taki biznes to portal powinien od razu mieć dobrą jakość a ta do najlepszych nie należy. Do najbardziej rażących elementów należy chaotyczny układ strony bo nie wiadomo co gdzie jest oraz brak podpisów i dat pod artykułami co jest niedopuszczalne w blogosferze. Miejmy nadzieję, że Krzysztof Domeracki wie co robi i zapowiadana ekspansja na rynki globalne przyczyni się Polsce.
Czy może zawojować rynek?
Może zawojować, ale będzie to bardzo trudne bo konkurencja jest olbrzymia a gotowych rozwiązań robiących prawie to samo nie brakuje. Firma musiałaby wydać ogromne pieniądze na promocję szczególnie w telewizji i w radio. W internecie będzie najtrudniej dotrzeć do klienta bo jak wspominałem rozwiązań, które dla klienta są prawie tym samym, jest mnóstwo. Są typowe agregaty ofert czyli listy ze wszystkimi dostępnymi kredytami gotówkowym z dominacją TotalMoney i hipotecznymi gdzie rządzi Bankier oraz kartami kredytowymi, są też zestawienia z szybkimi chwilówkami gdzie największą bazę ma Faraon24 a są one dla wielu alternatywą a małe kwoty pożycza się bez prowizji (oddaje się tyle ile się wzięło, to się nazywa „pierwsza pożyczka darmo” czy agregaty z ubezpieczeniami gdzie obecnie dużą uwagę zwraca mFind. Dostępne są też wyrafinowane porównywarki, które według zadanych parametrów wyszukają dopasowaną ofertę. Nad tym biznesem pracuje 40 osób a zwykłą porównywarkę potrafi zaprogramować przeciętnie informatycznie zdolny licealista.
W szkole takie zajęcia na informatyce nazywają się „systemy zarządzania bazami danych” a operacje na samych rekordach, porównywanie ich, sumowanie, zestawianie to są absolutne podstawy. W praktyce klient nie składa wniosków do wszystkich banków i nie oddaje im tym samym swoich danych osobowych we władanie tylko wybiera najlepszą ofertę, ewentualnie składa wnioski do 2-3 instytucji. FinAi chciałby aby wszystkie banki od razu dostały dane klienta, ten które klienta odrzucą lub klient odrzuci ich oferty będą miały i tak jego dane i na pewno postarają się je wykorzystać w „celach marketingowych”.
Moja mała analiza kosztów
Strona pod którą ma się znajdować w przyszłości kluczowy element biznesu czyli możliwość składania wniosków do wszystkich banków naraz (pewnie do internetowych pozabankowych pożyczkodawców też) według Google ma około 715 podstron. Po przejrzeniu treści można powiedzieć, że 700 to będą same artykuły. Kosz napisania jednego to między 50 a 500 zł w zależności kogo się zatrudnia, po jakości można sądzić, że jest to w granicach 100 zł. Koszt „napisania” portalu wynosiłby zatem około 700 razy 100 zł czyli 70 000 zł. Niska wycena z powodu wcześniej wspomnianego chociażby braku opisu artykułu przynajmniej datą publikacji. Reszta z 5 000 000 zł musiał być wydana na coś naprawdę specjalnego.
Miały zmienić się przepisy o wynagradzaniu pośredników
Rząd planował wprowadzić zakaz wynagradzania pośredników przez kredytodawców a koszt ten miałby ponosić klient. Wcześniej też klient ponosił ten koszt ale przekazywał te pieniądze dla pośrednika bank, po zmianach miałby to robić klient. Zmiany nie weszły i już przed startem inwestycji jednego z najbogatszych Polaków było o tym wiadomo. Projekt z usuniętymi zapisami jest zgodny z dyrektywą 2014/17/UE. Zapowiedzi o zmianach w wynagradzaniu jak się zdaje były pozorne i miały wywołać nieco ruchu w sektorze, takie „plotki” to też dobre narzędzie rządu do sondowania nastrojów.