Pierwsza wiadomość jest taka, że polska klasa polityczna i polski biznes nie dojrzały do tego by grać na polu międzynarodowym.
Zestawię to co się dzieje wokół naszej branży futerkowej z … OZE. Odnawialnymi źródłami energii. Kiedyś Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy, Włosi byli absolutnymi fanami energetyki węglowej. Posiadali ją, rozwijali, inwestowali w nią mnóstwo pieniędzy, ale przyszedł taki moment w historii, kiedy to stopniowo wajchę przestawili. Podkreślam słowo stopniowo. Kiedy to się stało? Wtedy kiedy mieli w ręku coś … w zamian. Byli prekursorami tego „czegoś w zamian”, czyli OZE. Fotowoltaiki i energetyki wiatrowej, krótko mówiąc mieli coś, czym chcieli zawojować świat. Opracowali i posiadali technologię, rozwijali ją, doprowadzili do momentu kiedy mieli moce przemysłowe by ją produkować masowo i sprzedawać, krótko mówiąc przygotowali się do tej ekspansji – narzucenia innym państwom tej technologii. Systemowo wytworzyli ciśnienie, modę, parcie, zaszczepili strach przed węglem, wykorzystali tysiące elementów PR-owo promocyjnych, którym towarzyszyło setki dealów polityczno-gospodarczych.
Analogicznie przenosząc ten schemat na naszą branżę futerkową, w której jesteśmy potentatami na rynku światowym, to ja ten ruch z "futerkami", czyli ograniczenie ich rozumiałbym, gdybyśmy mieli rewelacyjne ultra, hiper nowoczesne np. „włókno termo-energetyczno-grafenowe”, które zrewolucjonizuje produkcję odzieży. Włókno, które chroni, grzeje, jest tanie, mamy moce produkcyjne, mamy na niego patent, i wtedy jedziemy z krucjatą przeciwko fermom zwierząt futerkowych i przejmujemy produkcję ciepłej odzieży na świecie. Cały świat w tym będzie chodził. Nawet Afryka, bo produkt jest tak rewolucyjny, że kiedy jest zimno to grzeje, kiedy jest gorąco to chłodzi. Piękna sprawa.
Wtedy to ja rozumiem. Gramy o coś, handlujemy: my wam to, wy nam to. Hodowla zwierząt futerkowych to masakra, okropieństwo, zwyrodnialstwo itd… Wtedy warto na taką narrację wyłożyć i masę pieniędzy. Prowadzimy ten element handlu, targów o przepisy na początek w Unii, bo na tym polega uprawianie wielkiej polityki. Czy mamy coś takiego? Odpowiedź brzmi. Nie. Za to chcemy zaorać sobie kawałek gospodarki, może mało eleganckiej, brzydko pachnącej, brzydzimy się nią oczywiście, ale … no właśnie, zachowujemy się jak dzieci.
I to jest ta pierwsza zła wiadomość dla Pana Morawieckiego, bo to jego wielkie patriotyczne zadęcie gospodarcze i mówienie o naszej ekspansji za granicę, ten patriotyczno gospodarczy balon po prostu został przekłuty i nie potrzebna była żadna igła, wystarczyły futerka. Nie potrafimy zrozumieć i poprowadzić takiej gry. Nie mamy tej percepcji, ani politycy, ani futerkowcy, którzy nie myślą o niczym innym jak tylko tu i teraz, wydusić co się da z biznesu, nie oglądać się na nic.
Druga kiepska wiadomość dotyczy futerkowców czyli biznesu i polega na tym, że polski biznes jest nastawiony tylko na branie. Nie jest gotów na inwestycje, ani w technologie, ani w społeczeństwo nawet w swoim własnym dobrze pojętym interesie. Tak daleko jego myślenie nie sięga.
Jest w stanie dać dużo pieniędzy na media, pijar ale dopiero jak ktoś mu stanie nogą na krtani. Wtedy ilość pijarowych wystrzałów przypomina kanonadę, rzucają pijarowe bomby atomowe gdzie tylko można. Efekt przyswojenia przez społeczeństwo, tego co mają do zakomunikowania jest ... żaden.
Gdyby wcześniej zaopatrywali domy dziecka w kożuszki, pomagali ludziom … ale mieli to gdzieś, bo woleli kupić kolejną furę by poszpanować na wsi. Polski biznes nie wyciągnął żadnych wniosków z tego co się stało z OFE. One też miały w poważaniu społeczeństwo i na bazie kilku kumpli polityków ustawiły prawną dojarkę pod społeczeństwem i doili. Aż przyszedł Tusk, któremu zabrakło kasy w budżecie i … powiedział dowidzenia.
Minęło kilka lat, a w Polsce rozdawanie, współpraca, dawanie coś społeczeństwu, wspieranie inicjatyw, bycie otwartym na jego potrzeby uznawane są za frajerstwo. Taka postawa wśród biznesu nie jest przykładem godnym naśladowania, tylko właśnie frajerstwem, a jeżeli ktoś to robi to z myślą o jakimś doraźnym zysku, jakimś dealu politycznym, nigdy w perspektywie długookresowej i w trosce o kondycję społeczeństwa. A czasy się zmieniły, nie wspierasz społeczeństwa … dlaczego społeczeństwo miałoby wesprzeć Ciebie w potrzebie? Polacy już się tej technologii nauczyli. Dobrze by było, by biznes w końcu też ją przyswoił inaczej za każdym razem, kiedy interes lub kaprys polityczny będą wymagały „zainteresowania się” jakąś branżą znowu nikt się za nią nie ujmie.