Mierzi mnie oznaczanie dziennikarzy etykietkami „lewicowy” czy „prawicowy””, że o symetrystach nie wspomnę (to ostatnie określenie ma dotyczyć tych żurnalistów, którzy siedzą okrakiem na barykadzie i nie mogą się zdecydować, czy popierać władzę czy opozycję), bo powinni się oni dzielić na dobrych i kiepskich, rzetelnych i nieuczciwych, profesjonalistów i gadżeciarzy posługujących się głównie fake newsami i… można by było jeszcze tak dalej, ale nie o to chodzi.
W tym przypadku określenie „lewicowy” wobec dziennikarzy związanych z „Krytyką Polityczną” i „Gazetą Wyborczą” ma szczególne znaczenie, bowiem tym bardziej zarzucane im czyny są obrzydliwe i zasługujące na totalne potępienie, gdyż sięgają szczytu nie tylko niemoralności, ale przede wszystkim szczytu hipokryzji, przy której Mount Everest to taka sobie niewielka górka.
Nagle wzburzenie wywołuje oskarżenie skierowane wobec ludzi, których środowiska były w awangardzie walki o prawa kobiet, ich wolność, godność, równouprawnienie, środowiska hołubiące skrajne feministki, krzyczące na demonstracjach „ręce precz od naszych macic”. I nagle okazuje się, że w kierunku tych macic są wyciągane nie tylko ręce i to przez towarzyszy zaprawionych w demonstrowaniu w czarnych marszach wespół zespół z ciemiężonymi kobietami.
I już nie pamięta się, jak kilka lat temu te same środowiska występowały w obronie Romana Polańskiego, oskarżonego o gwałt na trzynastolatce. Już nie pamięta się listu Stowarzyszenia Filmowców Polskich, podpisanego przez największych twórców polskiego kina, poczynając od Wajdy i Holland a na Jacku Bromskim kończąc, żądających od najwyższych władz polskich obrony przed „linczem”, który chce mu zgotować amerykański wymiar sprawiedliwości
O 13-letniej ofierze Polańskiego reżyser Zanussi mówił „nieletnia prostytutka”, a Dorota Stalińska, dzisiaj jako wolność wiodąca lud na barykady KOD-u i czarnych marszy twierdziła, że reżyser „został uwiedziony i sprowokowany” a do stosunku z nieletnią doszło za jej przyzwoleniem, bo trzynastolatki wskakują do łóżka czterdziestolatkom. Teraz, kiedy w wyniku hollywoodzkiej afery Weinsteina ujawniło się kilka kolejnych ofiar Polańskiego, panuje w tej kwestii milczenie.
Ale po cóż szukać odległych przykładów…kilkanaście dni temu okazało się, iż określanie znajomych kobiet mianem k…ew czy żarciki w rodzaju „jak dasz mi d…y, to pozwolę ci dopić piwo” w wykonaniu literata popularnego w kręgach towarzyskich celebrytów nie budzą żadnego oburzenia, a nawet zdziwienia. On ma po prostu taki sposób bycia, a one nie znają się na żartach…stwierdziła jedna z czołowych polskich feministek.
Żeby było jasne – myślę że stosunek do kobiet nie wynika z tego, czy ktoś jest lewicowym intelektualistą, prawicowym politykiem czy też katolickim działaczem. I nie powinno się w walce politycznej sięgać po przykłady zachowań w sferze obyczajowej nie licujących nie tylko ze zwykłą przyzwoitością, ale czasami podlegającymi pod kodeks karny. Jedno muszę jednak przyznać - stosowanie taryfy ulgowej wobec „swoich”, podczas gdy maszeruje się ze sztandarami potępiającymi takie zachowania u innych, jest wyjątkowo obrzydliwe.
Oczywiście nie można przesądzać, na ile oskarżenia pod adresem dziennikarzy i polityka są zgodne z prawdą. Równie dobrze mogą być zmową nie tyle „pierwszych żon”, ile wściekłych, urażonych, zawiedzionych i porzuconych kobiet. Dlatego radzę niektórym - wstrzymajcie się z podpalaniem stosów, na których już byście oskarżonych chcieli usmażyć. Może skompromitowane nieco tłumaczenie „to nie jest tak, jak myślisz” jest bliższe prawdy, niż wam się wydaje.
No ale patrząc na ostatnie wydarzenia z trochę lżejszej perspektywy – u pań oskarżających zarówno „lewicowych” dziennikarzy jak i antysystemowego polityka zaobserwowałam objawy, które mogą napawać optymizmem przewodniczącą sejmowej komisji d.s. Amber Gold.
Pani Małgorzata Wassermann boryka się z masowymi objawami zaników pamięci, amnezji, objawów zbliżonych do tych, jakie daje choroba Alzheimera u wzywanych przed oblicze komisji kolejnych świadków. Tymczasem pani z partii Razem po ponad dwóch latach odzyskała pamięć i odtworzyła z detalami sytuację, w której antysystemowy polityk złożył uwłaczającą jej czci propozycję wspólnego udania się do toalety (co prawda nie wiadomo, czy męskiej czy damskiej, co jest nader istotnym szczegółem w tym oskarżeniu) i daje to nadzieję, że podobny proces może zajść u któregoś ze świadków w sprawie Amber Gold. W przypadku pani oskarżającej „lewicowego” dziennikarza o gwałt sprzed miesięcy zaistniało podobne zjawisko.
Przepraszam za ten lekki ton, gdy tymczasem sprawa jest nader poważna. Już pisałam, co myślę o rozpętanej kilka miesięcy temu seksaferze w Hollywood
https://www.mpolska24.pl/post/15343/wszyscy-wszystko-wiedzieli-czyli-kanapowy-casting
a o seksie jako narzędziu w osiąganiu zawodowych korzyści napisze wkrótce.
Te wydarzenia, które się stały kanwą dzisiejszego tekstu, podsumuję krótko – nawet jeśli okaże się, iż oskarżenia kobiet były bezpodstawne, to jeszcze raz głośno trzeba powiedzieć - zero tolerancji dla zachowań uwłaczających kobiecie. Zaczyna się od nadużyć w sferze języka, obleśnych żartów, poklepywania, obściskiwania, tolerowania przez „wyzwolone” środowisko takich sytuacji, a kończy się na brutalnych atakach i gwałtach.
I jeśli wszyscy jednym głosem nie potępimy takich zachowań i będziemy z nimi walczyć tylko na pokaz, na demonstracjach solidaryzujących się z hasłami „dość przemocy wobec kobiet”, to fala przyzwolenia na chamstwo, brutalność i przemoc wobec kobiet będzie sięgała coraz dalej i będzie coraz bardziej groźna.
Bo nawet jeśli kobieta w bikini wejdzie do baru pełnego mężczyzn, to nikt nie ma prawa nie tylko jej dotknąć, ale nawet wygłosić pod jej adresem uwłaczającej uwagi.