„Cudze chwalicie ‒ swego nie znacie”. Tak można by określić w skrócie reakcję mediów w Polsce na wielki sukces polskiego rządu czyli upłynięcie terminu przymusowego narzucania nam imigrantów spoza Europy. Polski rząd nie uległ najpierw presji, a potem już wprost szantażom ze strony UE oraz polityków poszczególnych krajów najbardziej zainteresowanych naprawieniem ich błędów przez np. Polskę. Macron czy Gabriel (szef MSZ Niemiec), Timmermans czy Awramopulos (komisarz KE do spraw polityki imigracyjnej) nie zastraszyli polskich władz i polskiego społeczeństwa. Daliśmy radę. Dziś Bruksela częściowo wyciąga wnioski z własnych absurdów i mówiąc o kolejnym osiedleniu 50 tysięcy (!) migrantów spoza Europy podkreśla, że kraje członkowskie UE mogą w tym wziąć udział ... dobrowolnie. Oczywiście Komisja Europejska wystąpi do Trybunału w Strasburgu o kary dla Polski i Węgier w związku z odmową przyjęcia imigrantów, ale postępowanie zapewne potrwa zapewne parę lat.
Udało się wygrać tę batalię i zostało to zauważone w Europie, budząc cichy podziw i głośną zazdrość, objawiającą się w kolejnych medialnych atakach.
To, że opozycja usiłuje przemilczeć ten sukces Polski – rozumiem. Czemu jednak my sami nie potrafimy cieszyć się z tego wielkiego zwycięstwa?
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (30.09.2017)