Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

„Jeżeli obie strony zgodzą się abym był mediatorem, to będą podwyżki!”

<strong> R.P.:</strong>

Wywiad z Rajmundem Pollakiem byłym członkiem Zarządu Regionu Podbeskidzie "Solidarności" i byłym V-ce Przewodniczącym Komisji Zakładowej Międzyzakładowej Organizacji Związkowej Związku Zawodowego NSZZ Solidarność oraz pracownikiem zwolnionym z firmy Sadi Polska, spółki córki powstałej w wyniku, tercjalizacji z FAP przeprowadza „Zakonspirowany Dziennikarz”.

rajmund

Witam Panie Rajmundzie pozwoli Pan, że przyjmiemy formę, iż ja pytam pod pseudonimem jako „Zakonspirowany Dziennikarz”, a Pan odpowiada na moje pytania, a więc przechodząc do meritum naszego spotkania zapytam czy zechciałby nam Pan coś na wstępie powiedzieć od siebie o Fiat Auto Poland S.A.

Pragnę Panu ujawnić kulisy spraw związanych z FAP i jego spółkami córkami oraz prywatyzacją FSM. Mam tego świadomość, że to, co Panu powiem może wrócić do mnie rykoszetem, ale podejmuję to wyzwanie, bo trzeba w końcu przerwać zmowę milczenia w powyższych kwestiach.
A więc zacznijmy od tego, że F.A.P. nie jest fabryką tylko montownią!

Z. Dz.

Jak to??? Przecież od początku mówi się o fabryce Fiata w Polsce! Jak pan uzasadni takie zaskakujące stwierdzenie?

R.P. :

Dopóki to był FSM to była fabryka, bo robiono praktycznie wszystko od początku do końca , a teraz to się w FAP samochody po prostu montuje z podzespołów , które produkują inne firmy . Poza tym obecnie nie ma w FAP centrali informatycznej, która kiedyś istniała pod nazwą „OPI”, a obecnie jest już zlikwidowana i nawet płace pracowników przechodzą przez centralę w Turynie. W związku z tą sytuacją byłem prawdopodobnie jedynym pracownikiem Grupy Fiata w Polsce, który nie wyraził zgody na przekazanie pełnych danych personalno – osobowych do Włoch, a pracownikom grupy wmówiono, że albo wyrażą zgodę na przekazanie swoich danych do bazy koncernu Fiata w Turynie albo..... Moim zdaniem taki zakres danych o pracownikach FAP i grupy Fiata w Polsce nie powinien wypływać poza granice naszego kraju. Po prywatyzacji FSM zlikwidowano Biuro Handlu Zagranicznego, co również sprawia, że FAP nie jest już fabryką, bo nawet nie wolno mu decydować, do jakich krajów i w jakiej cenie idą nasze wyroby. Zlikwidowano również narzędziownię na hali 23 w Bielsku-Białej i w tej chwili FAP musi płacić ciężkie pieniądze innym firmom za remonty i nowe uruchomienia, czyli nie ma samowystarczalności o statusie fabryki. I wreszcie najważniejsza sprawa - prawdziwa fabryka musi mieć zaplecze projektowe, a biura projektowe Fiata są w Turynie, a u nas nawet nie opracowuje się nowych technologii.

Z. Dz.:

Co Pana skłania do takiej ostrej i bezprecedensowej walki o pracowników FAP?

R. P.:

Ja to robię od początku powstania FAP,byłem jednym z niewielu Bielszczan, który zachęcał, aby zakład w Bielsku-Białej poparł ten tzw. 57 dniowy strajk w 1992 roku najdłuższy strajk po odzyskaniu wolności w historii III RP. Uważałem wtedy, co potwierdza obecna sytuacja pracownicza i płacowa, że jak Tychy stanęły to Bielski zakład też powinien do kolegów z Tychów dołączyć i zastrajkować. Wtedy właśnie przez to narobiłem sobie wrogów walczących ze mną do tej pory, bo nie mogą mi tego zapomnieć, pomimo, iż widzą, że racja była po mojej stronie. Pamiętam argumenty przeciwników strajku:...”Włosi obiecali, że jak Zakład Nr1 w B-B nie zastrajkuje, to nie zlikwidują montażu samochodów w Bielsku, a jak się przyłączymy to Bielsko zaorają i wyniosą się do Tychów !!!" Po tragicznej śmierci śp. Janka Frączka dyrekcja tylko kilka lat utrzymywała montaż samochodów w Bielsku-Białej, a potem złamali słowo honoru dane śp. Jankowi i bezczelnie przenieśli montaż samochodów z Bielska-Białej do Turcji! Chcę jeszcze raz ujawnić inny fakt. Otóż nie jest prawdą, że poza Fiatem nikt się nie interesował FSM-em. Byłem ze śp. Jankiem Frączkiem jeszcze przed dniem zamknięcia umowy z Fiatem na poufnych rozmowach w Renault we Francji, gdzie nam wyraźnie powiedziano, że po 1989r strefy wpływów podzielono w Brukseli tak, jakby to była nowa Jałta: Włochom przypadł w Polsce FSM, a Francuzom hipermarkety.

Z. Dz.:

Jak to możliwe, przecież w kapitaliźmie jest wolny rynek?

R.P.:

Jeśli ktoś wierzy w bajki o wolnym rynku, to niech się zastanowi, dlaczego stocznie byłego NRD mają dofinansowanie unijne i pracują na pełną moc, a nasze stocznie giną. Jednak wrócimy do tematu. Byłem wtedy również przeciwny, jako przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Biura Handlu Zagranicznego FSM przekształcenia FSM i przekazanie go Fiatowi bez gwarancji przekazania pracownikom FSM akcji pracowniczych, co jak się później okazało było ewenementem w Polsce, bo nasi pracownicy, jako nieliczni w kraju w wyniku tej antypracowniczej prywatyzacji, nie dostali akcji pracowniczych nowo powstałej spółki lub rekompensaty finansowej gdzie np. pracownicy TP S.A otrzymali po około 70 tys. zł na jednego pracownika w zależności od stażu pracy w firmie.

Z. Dz.

To jak ta prywatyzacja wyglądała?

R. P.

Sposób tej prywatyzacji i forma, w jakiej ją przeprowadzono jest skrzętnie skrywana, bo obnaża polskie realia prywatyzacyjne początku lat 90. Fabryka Samochodów Małolitrażowych, która posiadała kilkanaście zakładów nowoczesnych jak na owe czasy znajdujących się w: Bielsku – Białej, Tychach, Skoczowie, Czechowicach Dziedzicach, Częstochowie, Sosnowcu, Twardogórze, Skoczowie, Ustroniu,Wapienicy,oraz miała własne nowoczesne ośrodki wczasowe w Zakopanym, Łebie, Sianorzędach i Tresnej -została wyceniona na 18 mln. zł obecnie jest to 1 800PLN -dane wg. protokołu z kontroli prywatyzacji prowadzonej przez NIK z 1996r. Dzięki temu, że za prywatyzacją stali politycy od lewicy do prawicy prokuratura umorzyła swoje postępowanie i śledztwo w tej sprawie w 1999 roku. To niewiarygodne, ale gdy ktoś ukradnie śrubkę to idzie do więzienia, a przy prywatyzacji FSM wyceniono fabrykę wartą, co najmniej 2miliardy dolarów USA na 1.800PLN i pozbawiono ponad 25.000 pracowników prawa do bezpłatnych akcji, a ludzie, którzy za to odpowiadali nie tylko nie ponieśli żadnych konsekwencji, ale awansowali i występują dzisiaj nieraz na pierwszych stronach gazet. Mówiłem to wielokrotnie publicznie podając z trybuny Sejmiku Śląskiego ich nazwiska i imiona i żaden z nich nie wytoczył mi procesu o zniesławienie, bo na takim procesie musieliby najpierw wytłumaczyć się z tej wartości FSM wycenionego na 1.800 PLN i z tych akcji, których pozbawili 25.000 pracowników.

Z. Dz.

Czy coś dalej się w tej sprawie dzieje?

R. P.

W tym roku ponownie skierowałem do Ministra Sprawiedliwości Pana Andrzeja Czumy Prokuratora Generalnego pismo o wznowienie śledztwa w tej sprawie zainteresowałem też tą sprawą tej prywatyzacji CBA.

Z. Dz.

Dostał Pan już odpowiedź w tej sprawie od Ministra Sprawiedliwości?

R. P.

Na razie zostawmy ten temat na tym, co Panu powiedziałem. Jak Pan wie prace CBA są objęte tajemnicą państwową.

Z. Dz.

Dlaczego Pan nie protestował wtedy w trakcie przygotowywania i prowadzenia tej prywatyzacji?

R. P.

Kto Panu powiedział, że nie protestowałem?

Ja byłem przeciwny takiej formie prywatyzacji gdyż uważałem, że jest ona niewłaściwie przygotowywana i prowadzona oraz moim zdaniem Fiat nie powinien w trakcie tej prywatyzacji otrzymać na własność ziemi pod zakładami tylko ją mieć przekazaną w dzierżawę. Bo jeśli politycy zgodzili się na wycenę FSM na równowartość 1.800 nowych złotych, to, chociaż ziemia pod fabryką powinna zostać Polską własnością. Przypomnę, że w wyniku tej prywatyzacji Fiat otrzymał wraz z fabryką i zapleczem wiele hektarów ziemi.

Z. Dz.

Panie Rajmundzie to był wstęp historyczny ważny, ale przejdźmy teraz do tego, co dyrekcja FAP zrobiła, że związki zawodowe działające w FAP nie mogą się dogadać pomiędzy sobą?

R. P.

Dyrekcja ma doskonałe zaplecze socjotechniczne i psychologiczne, które stosuje niekonwencjonalne metody do walki z osobami, które wyrażają się krytycznie wobec dyrekcji bądź też w jakiś sposób naraziły się dyrekcji. Są sytuacje takie, że oni robią pewne zabiegi po pierwsze, aby skłócić związki zawodowe między sobą. Po drugie, żeby niszczyć autorytety, których już tak niewiele zostało w FAP oraz tych działaczy związkowych, którzy mogą zdemaskować wszystkie pozakulisowe działania dyrekcji i w tej kwestii nie ma znaczenie, jaki tj. związek zawodowy. Jeśli ktoś wewnątrz związku za bardzo się wychyli i głośno o pewnych rzeczach zaczyna mówić to wtedy o takim człowieku zaczynają krążyć plotki gdzie słyszy się, że: „jest to oszołom albo rozrabiaka alkoholik , albo..."że już powinien sobie odpocząć". Tworzy się i puszcza w obieg różnorakie historyjki. Mnie na przykład oskarżono o to, że znieważyłem strażnika, jednak w Sądzie pracownik ochrony zeznał, że nie czuje się znieważony. Jakiś czas potem pan komendant Szmit, który napisał na mnie donos otrzymał zielone światło.... do pójścia na emeryturę.

Z. Dz.:

Czy ma Pan pretensje do pracowników Sirio?

R.P.:

Niech Pan zapyta w Bielsku-Białej, ale już jak będą po pracy, co oni o mnie myślą. Przed sądem jeden z pracowników "Sirio" zeznał, że ma do mnie wielki szacunek, a wtedy adwokat Fiata aż podskoczył z krzesła z niezadowolenia.

Z. Dz.:

Czy jak Pan negocjował cokolwiek dla pracowników "Sirio" nie próbował Pan się czasem odegrać za upokorzenia, jakie Pan doznawał nieraz na bramach?

R.P.:

Widzę, że Pan niewiele o mnie wie, dlatego odpowiem na to podchwytliwe pytanie. Otóż, gdy miałem pełnomocnictwo do negocjacji nagrody świątecznej, to pracownicy "Sirio" otrzymali po 1.600 zł na Boże Narodzenie. W zeszłym roku już negocjował ktoś inny , a jaką nagrodę świąteczną wynegocjowano, to Pan się na pewno dowie od pracowników, Sirio, bo wielu z nich potem do mnie dzwoniło i pytali, dlaczego mnie nie było tym razem na negocjacjach.

Z. Dz.

Mam pytanie, co to jest REPO?

R. P.

Responsabile Personale- tak to brzmi po włosku, co oznacza dosłownie - odpowiedzialny personalny , natomiast ich prawdziwe zadania...to jest temat na inną dłuższą rozmowę.

Z. Dz.

To, jaka jest właściwie polityka dyrekcji wobec liderów związkowych?

R. P.

Włosi mają specjalną politykę wobec działaczy, a w dodatku mają stworzoną tzw. Listę rankingową działaczy . Mówił mi o tym jeden z włoskich liderów związkowych, który dotarł do jej zawartości. Powiedział mi to sam od siebie cytuję: „Rajmund uważaj, bo Ty jesteś na I miejscu listy najbardziej podpadniętych w Dyrekcji w Turynie”. Ja to potraktowałem jako dowcip i powiedziałem, że przynajmniej raz mnie Włosi docenili. Pierwszym przejawem włoskiej polityki: divide et impera-, (tzn. rządź i dziel), było wysyłanie w 1992 roku członków dozoru i niektórych pracowników z Bielska-Białej do Tychów pod płot strajkującego zakładu nr 2 , gdzie kazali im krzyczeć na strajkujących. W Polsce takich rzeczy nie robiono nawet w stanie wojennym, aby jednych pracowników tej samej fabryki napuszczać na innych , bo taka nadgorliwość cechowała tylko ORMOWCOW.

Z. Dz.:

Jak dotarł do Pana list wiceprezesa Fiata?

R.P.:

Znam wielu pracowników, którzy mnie po cichu popierają. Wiem o tym, bo dostaję mnóstwo informacji z FAP jak i jego spółek córek. List V-ce Prezesa Koncernu Fiata otrzymałem przez osobę, do, której mam pełne zaufanie. Ten słynny List Rebaudengo zdenerwował nie tylko pracowników fizycznych, ale również kadrę zarządzającą szczebla średniego w tej firmie. Nie powiedziano mi, kto dał ten List dla mnie, ale oświadczono mi, że jest to osoba z kręgów tak wysokiego szczebla zarządzania fabryką, że na pewno bym w to nie uwierzył.

Z. Dz.

Co się stało po napisaniu Pańskiej riposty w postaci Listu otwartego do władz Koncernu w Turynie?

R. P.

Proszę zauważyć, że do chwili napisania przeze mnie „Listu otwartego” był spokój: związki z dyrekcja spotykały się, jak co roku , tyle, że beze mnie, bo uznano, że jestem zbyt konfliktowy.

Z. Dz.:

Od czego zaczęły się Pana konflikty z Przewodniczącą MOZ "S"?

R.P.:

Od krytyki jej niektórych decyzji. To było dwa lata temu, gdy we Fiat GM Powertrain był konflikt o wprowadzenie 18/20 zmian. Dopóki nie przekonałem Komisji MOZ, że mogę coś zdziałać na negocjacjach, dopóty rozmowy były w impasie. Kiedy wreszcie doszło do etapu mediacji i Przewodnicząca zaufała mojemu doświadczeniu, to udało mi się zaskoczyć dyrekcję i doszło pod moim naciskiem do podpisania protokołu rozbieżności?. Natychmiast MOZ "S" zorganizował referendum i większość pracowników opowiedziała się za strajkiem! Mieliśmy dyrekcję na widelcu i wydawało się, że jesteśmy solidarnym zespołem negocjacyjnym. Młodzi ludzie na wydziale montażu silnika już przygotowywali suchy prowiant i śpiwory na strajk. Wtedy stała się rzecz dla mnie niezrozumiała. Otóż strajk był już postanowiony, gdy Włosi pękli i przylecieli specjalnie wyczarterowanym samolotem do Krakowa, a Przewodnicząca MOZ w ogóle mnie o tym nie poinformowała i negocjacje niedzielne odbyły się w Bielsku-Białej beze mnie. Złamała odwieczną zasadę, że nie zmienia się koni w biegu!!! Komisję MOZ zwołano dopiero, gdy były już wstępne uzgodnienia z Włochami.

Z. Dz.:

Cóż w tym dziwnego?

R. P.:

Zrobiono błąd merytoryczny, bo podobnie jak w 1992r uwierzono dyrekcji na słowo, że jak nie będzie strajku, to będzie w Bielsku-Białej nowa skrzynia biegów! Gdybym był na tych rozmowach, to też bym się zgodził na podwyżki w takiej wysokości, jakie wynegocjowano, ale zażądałbym wpisania do protokołu, że nowa skrzynia biegów (nowe miejsca pracy) będzie uruchomiona w Bielsku-Białej! Włosi byli wtedy bez wyjścia, bo tylko na Podbeskidziu produkowali potrzebne im małe silniki Diesla i na pewno podpisaliby taką klauzulę, a słowa ... są ulotne i... kilkanaście miesięcy później zaczęły się postoje, w Powertrain, a Włosi uruchomili nową skrzynie biegów w innym kraju.

Z. Dz.:

Jak potem wyglądała wasza współpraca?·

R.P.:

Przypomnę, że w czerwcu 2008 zaprotestowałem przeciwko wykorzystaniu w reklamie Fiata 500 logo "Solidarności”, a w lipcu 2008roku zostałem odwołany w demokratycznym głosowaniu z funkcji Wiceprzewodniczącego MOZ NSZZ "Solidarność" . Tak jakoś dziwnie się składa, że od tego czasu aż do maja 2009roku nie było w FAP większych protestów . Gdy nastąpiły pierwsze postoje w Fiat - GM Powertrain to proponowałem na Komisji Zakładowej "S,” aby zrobić pikiety pod hasłem: „Chcemy pracować ”. Wkrótce potem znowu w sposób demokratyczny wykluczono Spółkę Sadi Polska i wszystkich członków "Solidarności" tej spółki, ( czyli również mnie) z MOZ "S". Serce mnie bolało, gdy do mnie zwracali się pracownicy Fiat GM Powertrain, że są poniewierani od Sosnowca po Tychy i traktowani jak skoczkowie do prac tymczasowych. Gdy przeczytałem list od prezesa Rebaudengo, to honor nie pozwolił mi na milczenie. Od momentu, kiedy ten „List otwarty” dotarł do Turynu zaczęła się zadyma w FAP dotycząca pracy w niedzielę.

Z. Dz.

Twierdzi Pan, że to „List otwarty” wysłany do Turynu uruchomił te wszystkie działania protestacyjne?

R. P.

Wystarczy sprawdzić daty. List został wysłany w kwietniu, a pierwsza pikieta przeciw pracującym niedzielom odbyła się dopiero w maju. Nigdy nie zapomnę wieczoru 24 maja, gdy jedna z kobiet wchodzących do zakładu zrobiła mi wyrzut : ..."Dlaczego dopiero w maju protestujecie przeciw pracy w niedzielę ? Dlaczego nikt nie zaprotestował, gdy pierwszy raz uruchomiono trzecią zmianę w niedzielę ? ".... Dało mi to wiele do myślenia, bo ta Pani miała rację!

Z. Dz.:

Jak pan tę rację uzasadni?

R.P.:

Istnieje w prawie pojęcie tzw. milczącej zgody.

Z. Dz.:

Co ono oznacza?

R.P.:

Jeżeli Pan na przykład otrzyma z banku informację o zmianie taryfy opłat za używanie karty bankowej i w ciągu dwóch tygodni Pan nie zaprotestuje, to oznacza nie mniej nie więcej tylko właśnie milczącą zgodę i od następnego miesiąca płaci pan więcej, mimo, że formalnej zgody Pan nie podpisał.

Zatem jeżeli dyrekcja kilka miesięcy temu zarządziła pierwszy raz trzecią zmianę w niedzielę i żaden związek zawodowy nie oplakatował zakładu ani nie wywiesił na płotach transparentów:

„Nie zgadzamy się na pracę w niedzielę "

to tak jakby wyrazili wszyscy milczącą zgodę!

Bolesna prawda jest taka,że dopiero jak wysłałem ten „List otwarty” i udostępniłem mediom, to związki zawodowe przystąpiły do zorganizowania pikiety, a Fiat znalazł dodatkowe pieniądze na dodatkowe nagrody, natomiast ja dostałem wypowiedzenie umowy o pracę w 6 dni od wysłania tego listu do Turynu.

Z. Dz.:

Jaki tym razem wymyślono powód do zwolnienia Pana z pracy?

rajmund

R.P.:

Wypowiedzenie jest motywowane likwidacją mojego miejsca pracy, co jest kompletną bzdurą, bo przy moich kwalifikacjach zawodowych oraz doświadczeniu mogłem pracować na prawie każdym innym stanowisku w macierzystej firmie. Wszyscy wiedzą, że to tylko zasłona prawna i totalna bzdura.

Z. Dz.:

Jak Pan się dowiedział o blogu pracowniczym?

R.P:

Po publikacji w całości mojego „Listu otwartego” na waszym blogu w portalu Redakcja.pl miałem masę telefonów z gratulacjami . Ja nie wiedziałem, że powstała taka niezależna pracownicza agencja informacyjna, publikująca i demaskująca wszystkie poczynania dyrekcji oraz pisząca o tym, co się dzieje w FAP. Ja w kwietniu jeszcze nie wiedziałem o istnieniu bloga pracowniczego. Po tej waszej publikacji ukazał się artykuł w Gazecie Wyborczej, ale gazeta napisała tylko tekst pt. „W Fiacie chcą podwyżek, ” i w nim zacytowała tylko fragment mojego „Listu otwartego” oni nie byli tak odważni jak Wy, żeby go opublikować w całości. Gazeta wydrukowała tylko jedno zdanie z tego Listu gdzie ja stwierdziłem, ze pracownik włoski siedząc na postojowym i nie pracując ani dnia w tygodniu, zarabia więcej niż Polak pracujący nawet w niedzielę przez 7 dni w tygodniu. Napisałem tak, bo uważam, że to jest chore i patologiczne. Mogę powiedzieć z pewnego rodzaju satysfakcją, że od tego momentu zaczęła się próba jednoczenia załogi. Dlatego oni stwierdzili, że jest to niebezpieczne i to moje wypowiedzenie jest wyrazem paniki dyrekcji w Turynie.

Z. Dz.:

Jak zareagowali Pana koledzy związkowcy na to zwolnienie?

R.P.:

Biernie.

Z. Dz.:

Może pan tę odpowiedź nieco poszerzyć?

R.P.:

Dopiero 6 maja 2009r. Przewodnicząca MOZ "S" napisała do pracodawcy bardzo uprzejme pismo, którego najważniejszą część zacytuję dosłownie:

...." W związku z zaprzestaniem z dniem 1.12.2008 roku obejmowania działalnością związkową Spółki Sadi Polska A.C. na podstawie uchwały Komisji MOZ "S' FAP Pan Rajmund Pollak nie jest członkiem MOZ "S" , natomiast posiada szczególną ochronę stosunku pracy do dnia 30 listopada 2009r."...

Nie ma w tym piśmie ani słowa protestu przeciwko rozwiązaniu ze mną przez pracodawcę stosunku pracy, ani nawet wzmianki , że NSZZ "Solidarność" nie zgadza się z decyzją pracodawcy !!!

Z. Dz.:

Czy po tym piśmie zmienił Pan swoje zdanie na temat NSZZ "S" ?

R.P.:

Straciłem tylko zaufanie do Przewodniczącej MOZ "S", natomiast żeby nie było niedomówień, to:

PODKREŚLAM, ŻE NADAL UWAŻAM NSZZ 'SOLIDARNOŚĆ" ZA ZWIĄZEK ZAWODOWY NAJLEPIEJ REPREZENTUJĄCY PRACOWNIKÓW SPÓŁEK GRUPY FIAT ZE WSZYSTKICH OFICJALNIE ZAREJESTROWANYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH!

Natomiast boleję nad tym, że żaden etatowy działacz związkowy nie napisał protestu przeciw wypowiedzeniu mi umowy o pracę , jakie otrzymałem. Zostałem bezpodstawnie i bezprawnie zwolniony z pracy. Jest mi tym bardziej przykro, bo przez te ostatnie 28 lat od 1980 do 2008 roku działałem aktywnie w Solidarności i współpracowałem z tymi ludźmi, razem z nimi współorganizowałem wiele protestów w obronie interesu pracowniczego. Ponadto często pisałem artykuły do związkowego biuletynu komisji MOZ NSZZ „Solidarność” FAP i spółek wydawanej pt. „Niezależny Związkowiec” i jakież było moje zdziwienie, gdy wziąłem numer majowy tego periodyku i tam nie było nawet słowa napisanego o tym, że mnie z pracy bezprawnie zwolniono za działalność w imię Solidarności tej takiej codziennej międzyludzkiej. Nie wiem również, dlaczego "Niezależny Związkowiec " nie opublikował mojego listu otwartego, który przekazałem do Przewodniczącej MOZ i mam potwierdzenie, że ten fax. dotarł wraz z datą, (aby nie było niedomówień).

Z. Dz.:

Faktycznie mnie też zdziwiło, dlaczego Niezależny Związkowiec tego listu otwartego nie opublikował?

R.P.:

Pracując z tymi ludźmi "Solidarności" razem przez tyle lat myślałem, że są moimi przyjaciółmi i w razie potrzeby pójdą za mną jak w dym, tak jak ja to całe życie zawsze czyniłem nie patrząc na koszty rodzinne czy nawet zdrowotne. W Zarządzie tej obecnej "Solidarności" FAP oprócz jednego kolegi, nie ma już takich ludzi jak śp. Jasiu Frączek, śp. Zygmunt Faliński, Jan Kuros , Jurek Kasperek, Andrzej Gacek czy Andrzej Kralczyński, a szkoda, bo można by zrobić tak wiele dla tej załogi. Dowiedziałem się, że tylko jeden z działaczy komisji MOZ NSZZ „Solidarność” na jej posiedzeniu zaprotestował i stanął w obronie mojej osoby, ale od razu został uciszony przez pozostałych działaczy. Nie ujawnię nazwiska tego odważnego człowieka z obawy, iż mógłby również otrzymać wypowiedzenie z pracy tak jak ja, ale pamiętaj kolego:

Ja Tobie tego do końca życia nie zapomnę i zawsze będziesz dla mnie prawdziwym przyjacielem!

Mimo tych przykrości istnieje druga strona medalu, bo zwykli członkowie NSZZ "Solidarności" z przeróżnych spółek Fiata ( nawet z Płocka) dzwonią często do mnie i przysyłają SMS np. takiej oto treści :

..." Rajmund nie daj się !, albo ..." Nie martw się, bo trzymamy za ciebie kciuki !".... ,

Choć obecne władze tej organizacji doszły do wniosku, że:

...."On zrobił już swoje i może odejść" !!!

Z. Dz.:

Czy otrzymał Pan od Przewodniczącej MOZ "S" FAP jakiekolwiek pisemne podziękowanie za 28 lat działalności?

R.P.:

Powiem, jakie to było "podziękowanie" ... Pod koniec zeszłego roku z MOZ "S" wysłano pismo do pracodawcy z wnioskiem o zaprzestanie potrącania mi składek na NSZZ "Solidarność”. Związek zwrócił się do pracodawcy bez mojej zgody i bez powiadamiania mnie !!! Zastanawiam się na ile szczere są słowa Pani Przewodniczącej , że zbyt mało ludzi zapisuje się do NSZZ "Solidarność", skoro glosowała za wyłączeniem wszystkich związkowców Sadi Polska ze struktur MOZ i wraz z Komisją pozbyła się m.in. działacza z 28 letnim stażem związkowym ze struktur FAP? Czyżby w MOZ było za dużo działaczy znających się na ekonomii i rozumiejących, co mówią między sobą Włosi, gdy przyjeżdżają do FAP?

Z. Dz.

Proszę powiedzieć, dlaczego Panu tak bardzo zależy, aby niedziele były wolne? Przecież jest kryzys tak wielu ludzi nie ma pracy, a pracownicy FAP mogą pracować w godzinach nadliczbowych i jeszcze narzekają, dlaczego to jakiś paradoks?

R. P.

Chciałbym, aby Pan zrozumiał, że to domaganie się wolnych niedziel ma umocowanie prawne, bo jak twierdzą znani polscy profesorowie prawa pracy mamy to zagwarantowane ustawowo, gwarantuje nam to również przyjęta wiele lat temu konwencja praw człowieka oraz Konstytucja R.P., bo każdy Polak od Mieszka I –go ( to był 966 rok) jest wolnym człowiekiem. Boleję nad tym, że pracownikom FAP w Tychach tę niezbywalną wolność obywatelską próbuje się odebrać komunikatami dyrekcyjnymi mówiącymi o obowiązku pracy w sobotę i w niedzielę. Dyrekcja przez swoich zarządców próbuje zadeptać tą wolność pracowniczą podobnie jak robili to komuniści w latach 80. Tyle tylko, że oni wtedy organizowali pracę niby na dobrowolny czyn społeczny, ale jak na niego nie przyszedłeś do pracy w niedzielę lub inny dzień nie dostawałeś podwyżki lub awansu na wyższe stanowisko służbowe. Ale Panowie Dyrektorzy z FAP komuna już się rozsypała nawet w Rosji, a w fabryce ona dalej żyje? Odpowiedź na to pytanie i analizę tego postępowania pozostawiam ocenie pracowników zakładu.

Z. Dz.:

Czy jest jakieś pytanie na temat niedziel, którego nie zadałem?

R.P.:

Jeśli Pan pozwoli, to podzielę się jedną refleksją na temat Waszego wywiadu z Przewodniczącą MOZ "S" . Otóż zastanawiam się jak to jest, że w czasie pikiety Pani Przewodnicząca powiedziała do kamery telewizyjnej, że ludzie przychodzą w niedzielę do pracy, bo się boją , a w wywiadzie dla Was stwierdziła, że jest za tym, aby praca w niedzielę była dobrowolna? Wbrew pozorom, to jest sprzeczność, bo jeżeli Związek Zawodowy prezentuje na pikiecie stanowisko, że jest przeciwko pracy w niedzielę, to dotyczy to sprzeciwu zarówno wobec pracy ze strachu jak i pracy "dobrowolnej" !

Z. Dz.:

No, ale niektórzy muszą przyjść w niedzielę?

R.P.:

Oczywiście pomijam tutaj strażników, strażaków, czy niektóre służby utrzymania ruchu, których obecność nawet w niedzielę jest niezbędna ze względu na bezpieczeństwo ludzi i zakładu , ale pracownicy linii montażowych i podmontaży mogą mieć wszystkie niedziele wolne bez problemów.

Z. Dz.

Czy Pan się nie obawia, że jak za 3 lub 4 miesiące zmniejszą się zamówienia na samochody produkowane w FAP ze względu na zakończenie dopłat w krajach UE przy zakupie nowego auta oraz ze złomowaniu starego samochodu to ludzie stracą pracę i będą zwolnienia?

R. P.

Ta kwestia czy zamówienia spadną jest zależna od polityki działu handlu zagranicznego koncernu w Turynie. I tu znowu trzeba wrócić do błędów prywatyzacji, kiedy w Bielsku-Białej zlikwidowano Biuro Handlu Zagranicznego. Teraz to Włosi decydują za ile się sprzedaje nasze Pandy czy pięćsetki Polakom, a za ile Włochom. Wystarczy by poszedł sygnał z Turynu do działu marketingu, aby ograniczyć reklamę 500, a zwiększyć działania reklamowe np. związane z Fiatem Grande Punto lub, jeśli zaoferuje się klientom czekającym po kilkanaście tygodni na 500 albo Pande w podobnej cenie zakup Grande Punto, to wtedy może to faktycznie wpłynąć niekorzystnie na zamówienia, jakie spływają do FAP. A co do spadku związanego z zakupem nowych aut ze względu na zakończenie dopłat do złomowanych samochodów to obawa jest mniejsza, bo jak wyliczyli np. eksperci niemieccy wzrost zakupu samochodów nowych w związku z dopłatami jest na poziomie nie większym niż 10% od normalnego trendu, jaki obowiązuje od kilkunastu minionych ostatnio lat, a związanego z normalną wymianą samochodów na nowe. Powiedziałem to już w telewizji, że Włosi nie przeniosą nigdzie FAP poza Polskę, bo nikt nie pozbywa się kury, która znosi złote jajka

Z. Dz.

To czy taka walka prowadzona w FAP z dyrekcją o podwyżki płac zasadniczych nie spowoduje właśnie takiej reakcji władz w Turynie, o która zmieni politykę handlową i reklamową, przez co ubije sprzedaż i zamówienia na Tyskie samochody?

R. P.

Uważam, że sprawy związkowe, walka o podwyżki płac zasadniczych oraz sformułowania, które zawarłem w „Liście otwartym” są dokładnie tam opisane i tu nie ma, nad czym dywagować tylko te postulaty dyrekcja FAP musi zrealizować, a nie związkowcami manipulować. Ponadto wierzę w to, że Polska jest krajem prawa, a w związku z tym bezwzględnie musi być prawo przestrzegane bez taryfy ulgowej nawet dla Fiata. Nie może tak być, że mikro przedsiębiorca stosuje zapisy Kodeksu Pracy oraz inne zapisy dotyczące czasu i prawa pracy, a Fiat pracuje w soboty i niedziele strasząc pracowników, jeśli takiej pracy nie mogą świadczyć dla koncernu ze względu na ważne powody osobiste i rodzinne.

Z. Dz.

Co myśli Pan teraz o sytuacji, która się obecnie wytworzyła w FAP?

R. P.

Związkowcy poza podwyżkami płac powinni się domagać przywrócenia w Bielsku-Białej nowoczesnej narzędziowni i linii montażu samochodów, która dałaby wzrost produkcji bez pracy w soboty i niedziele . Wkrótce po prywatyzacji zlikwidowano narzędziownie na hali 23 i wywieziono wiele nowoczesnych maszyn do Włoch. Pamiętam jak wtedy pierwszy raz próbowano mnie zwolnić z pracy, bo zaprotestowałem jako pracownik przeciw skandalicznie zaniżonym cenom, za jakie te obrabiarki sterowane numerycznie przekazywano przeróżnym firmom do Włoch. Teraz FAP płaci ciężkie pieniądze spółkom zewnętrznym za remonty i nowe uruchomienia, a kiedyś, gdy była narzędziownia w FSM, to robiliśmy to wszystko we własnym zakresie i za tanie pieniądze.

W moim artykule, który zamieściliście na waszym blogu pt. „W Polsce można działać tylko w ramach obowiązującego prawa” dokładnie napisałem, co powinno teraz się dalej dziać w FAP i jak powinna się toczyć dalsza walka z pracodawcą o podwyżki płac zasadniczych dla załogi. Bo tak jak tam napisałem, jeśli teraz nie przejdzie się do etapu mediacji, a następnie, jeśli nie spisze się z pracodawcą protokołu rozbieżności i nie przeprowadzi referendum wśród załogi to wypowiadanie wielkich słów i składanie górnolotnych obietnic, które ruszają każdego pracownika jest niczym innym niż zwykłą populistyką oraz manipulacją nastrojami. Takimi właśnie pustymi frazesami teraz obecnie niektórzy działacze karmią załogę. Pamiętajcie, że ankieta nawet najmądrzejsza nie ma kompletnie żadnego znaczenia prawnego. Pracodawcę można zaszachować tylko wynikami referendum! Prawo pracy jest bardziej rygorystyczne niż szachy i nie można zamienić tutaj pionka na królówkę! Taką królówką jest referendum, a ankieta, to tylko pionek, który dopiero wykonał ruch o jedno pole do przodu i można go łatwo zmieść z pola szachowego przy użyciu zwykłego gońca.

Z. Dz.

Co myśli Pan o bojkotach pracy w niedziele i tych masówkach, które odbyły się 17 i 24 maja br. pod bramami FAP?

R. P.

To, co wydarzyło się w tych dniach w FAP przywróciło nadzieję załodze. Te pikiety miały sens, ale nie wolno teraz odtrąbić sukcesu i zwinąć sztandarów, bo to dopiero początek walki . Pokazaliśmy, że jesteśmy zdolni do poświęceń w imię wyższych wartości. Teraz przed nami dopiero ta główna bitwa z dyrekcją o satysfakcjonujący załogę wzrost wynagrodzeń zasadniczych. Teraz załoga FAP i Grupy Fiata musi wykazać się wielką i pełną determinacją. Związkowcy nie mają prawa się teraz z tej walki wycofać i planować urlopy. Teraz liderzy , którzy swoimi wizytami na stołówkach zachęcali załogę do walki, powinni sami pokazać jak są waleczni!!! Ja się dziwię, że tak szybko zaprzestano pikiet w niedziele, mimo, że nie ma podwyżek płac zasadniczych?!. Nic mi nie wiadomo, aby doszło do mediacji i protokołu rozbieżności, bez którego nie można przystąpić do referendum.Pracownicy mówią:

„mamy dość ściemniania oraz obiecywania gruszek na wierzbie my chcemy konkretów, a nie ochłapów rzucanych tak z rękawa na odczepnego, bo się zbuntowaliśmy i zaprotestowaliśmy”.

Z. Dz.:

Pana zdaniem, jakie są oczekiwania załogi?

R.P.:

Załoga żąda wprowadzenie podwyżek płac zasadniczych i z tego, co rozmawiałem z pracownikami w niedziele 24.05.2009r pod bramami oraz w rozmowach, jakie prowadziłem z załogą po podpisaniu przez niektórych działaczy tego " porozumienia" wiem, że może dojść do wielkiego i nie kontrolowanego wybuchu tak jak w roku 1992 bo załoga jest bardzo wzburzona. Jednak stracono masę czasu na parę w gwizdek, bo jeśli w czerwcu nie dojdzie do referendum, to od lipca prezesi w Turynie mają już upał i myślą o urlopach, a w Tychach pracownikom też należy się odpoczynek i nikt nie będzie w czasie przerwy urlopowej brał udziału w protestach. Robienie teraz ankiety zamiast referendum to jest nowa para w gwizdek. Tylko NSZZ " Solidarność" ma w tej chwili instrumenty prawne, aby prowadzić spór zbiorowy, ale inni, jeśli zechcą to mogą się przyłączyć. Jednak to wszystko wymaga od działaczy oddelegowanych do pracy w NSZZ "Solidarność" determinacji i zaangażowania. Powinno natychmiast pójść żądanie o mediatora, zawierające w treści proponowane nazwisko.

Z. Dz.:

Kogo Pan widziałby w roli mediatora?

R. P.:

Chętnie podejmę się mediacji między załogą, a dyrekcją. Nie jestem już w Zarządzie Związku Zawodowego i nie jestem pracownikiem Fiat Auto Poland, więc mogę formalnie mediować.Mówię o tym głośno i publicznie:

„Jeśli obie strony, to znaczy NSZZ "Solidarność" i dyrekcja FAP zgodzą się na to abym był mediatorem, to protokół uzgodnień podwyżek, albo protokół rozbieżności będzie gotowy w ciągu jednej doby od rozpoczęcia rozmów mediacyjnych między stronami!!!”

rajmund

Z. Dz.

Co się stanie jak Pan myśli, jeżeli nie dojdzie do mediacji?

R. P.

Powiem szczerze nie wiem, bo wzburzenie załogi jest wielkie. Obawiam się, aby nie doszło na jesieni do wielkiego wybuchu pracowniczego. Takie rozgrywanie pracownikami Grupy Fiata w Polsce jest strategicznym błędem koncernu Fiata, bo załogi Powertrain, Sistemy, Sadi ,Fiat Services i innych spółek córek Fiata pracują na zysk jednego właściciela i jeśli są podwyżki płac to powinny być jednakowe w całej grupie tak jak to jest we włoskich fabrykach. Rolą Związków Zawodowych jest właśnie to, aby zmusić władze turyńskie do równego traktowania wszystkich pracowników koncernu i nie dzielenia załóg na lepsze oraz gorsze, bo wszyscy gramy w jednej drużynie z napisem na koszulkach, a brzmi ona FIAT.

Z. Dz.

Czy nie obawia się Pan, iż takie ostre domaganie się podwyżek doprowadzi do tych podwyżek, ale w momencie, gdy zamówienia tylko nieznacznie spadną dyrekcja to wykorzysta i rozpoczną się zwolnienia?

R. P.

Nie, nie ma takiej obawy, bo My jako załoga to już raz przerabialiśmy z Fiatem w minionych latach, gdy nam mówiono zgódźcie się na znikome podwyżki, pozwólcie byśmy obniżyli dopłaty do godzin nadliczbowych za pracę w soboty ze 150% na 100%,a my wam obiecujemy, że nie będzie zwolnień. Co się po tej zgodzie Związków Zawodowych stało? Załoga pamięta, a młodym przypomnę:

FAP przeprowadził zwolnienia grupowe załogi, a jak koniunktura i popyt na samochody wzrósł, to zabranych dopłat do nadliczbowych w soboty nie dostaliśmy, a więc reasumując zostaliśmy na lodzie wystawieni do wiwatu przez dyrekcję Fiata.

Dlatego to, o czym Pan mówi w pytaniu nie jest dla załogi żadnym argumentem, gdyż Koncern Fiata nie jest z założenia filantropem tylko firmą, która dokładnie potrafić liczyć. W związku z tym czy pracownicy będą zarabiać 5 tys. zł czy 2 tys. zł to, jeśli zamówienia spadną na nasze samochody nasz pracodawca i tak zwolni część załogi by ciąć koszty.

Z. Dz.:

No, ale czy po żądanych podwyżkach FAP nie będzie mniej konkurencyjni?

R.P.:

Nie, przez podwyżki płac zasadniczych nie będziemy mniej konkurencyjni w porównaniu do Włoskich pracowników, bo tam pracownik zarabia pracując przez 5 dni w tygodniu 1600 euro, a polski monter pracując 7 dni w tygodniu nie zarobi nawet średnio 600 euro na rękę. Więc gdzie ta ekonomicznie uzasadniona rozwaga z podwyżkami naszych wynagrodzeń stosowana przez Zarząd FAP w Polsce oraz władze w Turynie, dlatego sformułowań w Liście V-ce Prezesa Fiata do Związków Zawodowych nie rozumie, może mi to włodarze Włoscy wyjaśnią odpowiadając na moje pismo skierowane do nich? A może dojdzie do mediacji z moim udziałem?

Czekam na szybką odpowiedź obu stron na moją propozycję mediacji, bo czas ucieka,

a załoga na podwyżki czeka.

Dziękuję Panu za rozmowę.

Zakonspirowany Dziennikarz

Całość wywiadu chroniona prawem autorski jego publikowanie bez zgody dziennikarza prowadzącego wywiad lub redakcji zabronione zgodnie z ustawą o prawie prasowym i autorskim.

Zamieścił redaktor Naczelny Bloga Fiatowiec
Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.