Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Reforma sądownictwa - stan gry

Ogólne rozedrganie emocjonalne temu nie sprzyja, ale warto chociaż spróbować uporządkować myśli, bo chaos, który niepodzielnie króluje od kilku dni, nie służy niczemu dobremu.

Materia jest zawiła i wielowątkowa, ale spróbuję ją przedstawić jasno. W awanturze o zmiany w sądownictwie mamy dwa zasadnicze obszary wątpliwości, które prawie wszyscy ze sobą mieszają, a których mieszać nie wolno, bo wynikają z nich zupełnie inne wnioski. Pierwszym obszarem są wątpliwości konstytucyjne, drugim pozakonstytucyjne. Rozróżnienie jest kluczowe, bo wyznacza granicę tego, co wolno, a czego nie wolno robić (nie przesądzając, co się zrobić powinno).

Wątpliwości konstytucyjne dotyczą de facto dwóch spraw: skrócenie kadencji członków KRS oraz skrócenie kadencji Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego (w Konstytucji jak wół stoi, że kadencja członków KRS-u trwa 4 lata, a Prezesa SN 6 lat). W przypadku pierwszym PIS powołuje się na niedawny wyrok TK, który głosi, że obecny skład KRS wybrany został na podstawie niekonstytucyjnych przepisów, co według rządzących uzasadnia skrócenie kadencji. Można TK nie lubić, ale jest, i nawet Kamila Gasiuk-Pihowicz siłą swojego głosu nie zdmuchnie go z polskiego systemu prawnego, więc prawną podkładkę akurat tutaj minister Ziobro ma solidną. Zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku skrócenia kadencji prezes SN – można pani Gersdorf nie lubić, ale jest, i skrócenie jej kadencji będzie konstytucyjnie nie do obrony dla każdego, kto myśli, a nie tylko kibicuje. Tyle konstytucja.

Drugi obszar dotyczy wątpliwości pozakonstytucyjnych. Pomieszanie polega na tym, że w pakiecie reform najistotniejsza jest właśnie ta pozakonstytucyjna wątpliwość pogonienia sędziów SN, ale opozycja przedstawia ją jako wątpliwość konstytucyjną, czym legitymizuje obstrukcję parlamentarną (bo skoro jawnie łamie się konstytucję, trzeba jej bronić szarpiąc mikrofon, gasząc światło czy rzucając papierowe kulki w przewodniczącego komisji). Przeniesienie sędziów SN w stan spoczynku nie jest konstytucyjnie wątpliwe, bo w konstytucji wprost pisze się, że dokładnie to można zrobić, jak się zmienia ustrój sądów. A ustawa o SN zmienia ustrój sądów.

Nie wynika z tego, że takie rozwiązanie pozbawione jest wad. PIS znalazł furtkę, przez którą można dowolnie modelować Sądem Najwyższym, co pozbawia ten sąd jakichkolwiek instytucjonalnych podstaw. Jeśli reforma PIS wejdzie w życie, SN będzie działał tylko w trzech przypadkach 1) jeśli będzie rządził PIS 2) jeśli będzie rządziła opozycja nietotalna 3) do czasu uchwalenia nowej konstytucji. Jak przyjdą totalni, zrobią „zmianę bociana”, niemniej z tym PIS się na pewno liczy. Krótko mówią – trwałość reformy SN w ostatecznym rozrachunku i tak rozstrzygnie się decyzją wyborców.

Kolejną pozakonstytucyjną wątpliwością jest tło polityczne całej sprawy, czyli decyzja, by tak fundamentalny projekt jak ten o SN pchać z partyzanta ścieżką poselską, bez żadnej debaty, uprzedzenia, czegokolwiek. W poprzednim tekście nazwałem to „dewastacją obyczaju”, teraz widać, że ta dewastacja okazuje się czymś gorszym – politycznym błędem. Po pierwsze, wyborcom należy się wytłumaczenie tego, co się robi, a szermowanie argumentem „przecież zapowiadaliśmy reformę sądownictwa” jest bałamutne, bo raz, że pomija formę i zakres działań (te nie były zapowiadane), dwa, że ustawia cały elektorat w żelaznym szeregu żelaznych wyborców, którzy reformy popierają dlatego, że wdraża je PIS, a nie dlatego, że są dobre. To nie zawsze się pokrywa. Po drugie zaś (wracam do tego politycznego błędu), uchwalając tę ustawę w trybie kolanowym (dopychamy na szybkości i z pełną mocą), spowodowano wybuch protestów, które przyciągnęły wyraźnie szerszą grupę ludzi niż twardy rdzeń KOD-u.

Ktoś powie, że protesty i tak by były. Na pewno, ale nie tak skondensowane. Byłby też czas na to, żeby spokojnie tłumaczyć konstytucyjność poczynań z SN. Znana i dyskutowana reforma KRS, chociaż bardziej wątpliwa konstytucyjnie, nie wywołała reakcji wychodzących poza rytualne gardłowanie, zapalnikiem stał się dopiero SN, bo wrzucenie tego projektu na dzika doprowadziło do sprzężenia radykalizmu rozwiązań (likwidują nam SN!) z efektem zaskoczenia, co jest zupełnie zrozumiałe. Zamiast próbować te emocje wyciszać, tłumacząc cierpliwie mniej więcej to, co napisałem w pierwszej części tekstu, PIS idzie w lekceważenie (minister Błaszczak mówi o „spacerowiczach”), co jest politycznie kosztowne jeśli nawet nie dla samego PIS-u, to dla prezydenta. Ale pozycją prezydenta kompletnie nikt się w PIS-ie nie przejmuje – o projekcie ustawy o SN, która ogranicza jego kompetencje, dowiedział się „z internetu”. Postawiono go przed faktem dokonanym – ustawy musi podpisać, bo jak nie, okaże się konserwatorem postkomunistycznego skansenu. O tym, że wdrażanie reformy tak ogromnie dla prezydenta kosztownej politycznie wypadałoby z nim uzgodnić, najwyraźniej nikt nie pomyślał. Dlatego ja zrozumiem weto prezydenta – chociaż usytuowanie Andrzeja Dudy jest tu na tyle niewdzięczne, że raczej trudno się go spodziewać.

I tyle całego ambarasu. Reszta konkretnych rozwiązań może się nie podobać, może budzić wątpliwości i sprzeciw, ale dotyczy poziomu ustawowego, czyli takiego, który rozstrzyga sobie większość parlamentarna (wybór KRS, losowanie spraw, mianowanie prezesów sądów, model korporacyjny vs polityczny itd.). Krzyki opozycji są przesadzone, ale zrozumiałe, lekceważenie powagi sytuacji przez PIS jest nieodpowiedzialne. Konstytucyjnie sprawy się mają prawie dobrze (TK powinien cofnąć zapis o skróceniu kadencji Prezes SN), politycznie jest do bani.

Data:
Kategoria: Polska

Tomek Laskus

Tomek Laskus - https://www.mpolska24.pl/blog/tomek-laskus

Student UW
Twitter: https://twitter.com/tomeklaskus
Facebook: https://www.facebook.com/t.laskus

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.