Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Opozycja potrzebuje dobrej zmiany

Opozycja przygotowuje się do kolejnej próby siłowego przeciwstawienia zmianom dokonywanym przez partię rządzącą. W ten sposób zamierza bronić niezależności sądowniczej, w którą zwątpili już bodaj sami sędziowie – jak można sądzić po komentarzach docierających z tego środowiska. Sprzeciw ma głównie wymiar symboliczny, ponieważ mało kto wierzy w możliwość storpedowania planów objęcia Temidy kontrolą polityczną przez PiS. Elity opozycyjne obwieszczają o nastaniu dyktatury, lecz społeczeństwo zdaje się niezbyt skore do uczestnictwa w ulicznym proteście, będąc przywykłym do przekazu pełnego słów bez pokrycia. Decydenci wykorzystują sytuację. Miesiącami atakowano ich przy każdej okazji, używając w tym celu amunicji dużego kalibru, ale nie wyrządzając szkód. Przekonawszy się, że opór będzie stanowczy niezależnie od tempa realizacji zamiarów, a związane z nim straty wizerunkowe znikome (jeśli w ogóle jakiekolwiek), zdecydowali się pójść na całość.

Po Trybunale Konstytucyjnym opanowana więc zostaje Krajowa Rada Sądownicza, chwilę później władza sięga po Sąd Najwyższy. Taktyka oponentów polegająca na totalnej kontestacji tych poczynań bezsprzecznie przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Kontrowersyjne decyzje uchodzą Prawu i Sprawiedliwości płazem, a wręcz przysparzają poparcia; „dobra zmiana” postępuje mimo agresywnej krytyki. Ze sporym prawdopodobieństwem można przewidzieć, że także bieżąca inicjatywa zorganizowania protestów, podobnie jak poprzednio, dostarczy jedynie paliwa rządowej propagandzie do podjęcia kontrataku. Emocje odwrócą uwagę opinii publicznej od meritum, czyli naruszenia zasad trójpodziału władzy. Radykałowie z obu stron rzucą się sobie do gardeł, czym odstraszą elektorat umiarkowany w poglądach. Ostatecznie sprawa rozejdzie się po kościach, bez wpływu na sondaże.

Totalna retoryka nie sprawdziła się jako środek na powstrzymanie aktualnie rządzących, tak jak nie była skuteczna dla PiS-u przez osiem lat trwania koalicji PO-PSL. Dopóki alternatywę dla tamtej ekipy stanowił prezes Kaczyński pomstujący bezustannie na premiera Tuska, pod byle pretekstem oskarżający przeciwników o najgorsze przestępstwa, dopóty wydawało się czymś niewyobrażalnym, żeby jego partia mogła zdobyć większość parlamentarną. Niemożliwe stało się możliwe dopiero wtedy, gdy powykręcane grymasem złości twarze zastąpiono na czas kampanii wyborczej promiennymi obliczami późniejszego prezydenta i pani premier, a narracja zmieniła się z negatywnej w pozytywną. Dzisiejsza opozycja również potrzebuje dobrej zmiany. Dotychczas dawała się zwodzić autorytetom, ludziom mediów, budującym swą własną pozycję na eskalacji konfliktu politycznego. Przedstawiając obrazowo ten problem zamiany ról – pies na smyczy prowadził pana, aż obaj znaleźli się pod ścianą.

Nastrój klęski wywołany determinacją PiS-u we wdrażaniu reform może być jednak przełomowym momentem odwrócenia losów rywalizacji o Polskę. Aby do tego doszło politycy muszą sobie przypomnieć, że to oni wyznaczają kierunek, w którym zmierzają ich partie, a sympatyzujące z nimi środki masowego przekazu mają tylko pośredniczyć w kontakcie z wyborcami. W przeciwnym razie polityka przyjmuje formę pyskówki w studiu telewizyjnym albo, co jeszcze gorsze, okładania kijem bejsbolowym na portalu społecznościowym. Agresja jest oznaką bezsilności; im głośniej ktoś krzyczy, im bardziej radykalnych sformułowań używa, tym mniejszą wartość ma to, co chce przekazać. Owszem, PiS prowadzi ofensywę, wobec której opozycja ma prawo czuć się bezradna – nie znaczy to jednak, że nie posiada żadnych atutów i zmuszona jest brnąć w konkurowanie na jałowe demonstracje i konkursy recytowania wyświechtanych frazesów.

Brzmi to banalnie, lecz szacunkiem i kulturą znacznie więcej da się osiągnąć niż kryterium ulicznym. Wskazując na konkretny przykład, gdzie taka zmiana podejścia stwarzałaby szansę na osiągnięcie wymiernej korzyści: wiadomym jest, że PiS nie wycofa się z planów podporządkowania sobie wymiaru sprawiedliwości, wszelako istnieje realna ewentualność złagodzenia ich lub przynajmniej odwleczenia w czasie przez prezydenta. Sęk w tym, że do głowy państwa należy apelować, a nie przedstawiać żądania, jakby prośbą o interwencję to jemu wyświadczano łaskę. Andrzej Duda może pomóc, ale nie na zasadzie bezinteresownej przysługi oraz kosztem narażenia się na wrogość własnego środowiska i niezmienną pogardę z przeciwnej strony. Doprawdy trudno oczekiwać, żeby sam narzucał się z ofertą mediacji, szczególnie po tym, jak lekceważąco był i nadal jest traktowany przez opozycję. Gesty mają znaczenie, nawet jeśli są drobne. Tymczasem w momencie precedensowego aktu zawetowania przezeń ustawy o RIO żaden symptom aprobaty nie popłynął z szeregów opozycji.

Nie ma oczywiście gwarancji, że nawet wolą kompromisu, dialogiem i pojednawczym tonem uda się ostudzić zapał PiS-u do przejmowania kolejnych obszarów państwa. Padło tak wiele słów, że obu stronom każdy krok w tył lub ugryzienie we własny język przychodzi z ogromną trudnością. Doświadczenia ostatnich lat dowodzą jednak z absolutną pewnością, że niczego nie wskóra się aranżowaniem twitterowych rewolucji, a tym bardziej wygłaszaniem lamentów o dyktaturze, końcu demokracji itp. Społeczeństwo tego nie kupi, a władza nie wystraszy się. Nie na tym zresztą polega rzemiosło polityczne, lecz na zjednywaniu sobie ludzi, realizacji celów poprzez zawieranie kompromisów. Jak można liczyć na sukces w tej dziedzinie koncentrując się wyłącznie na tym, żeby publicznie wyrazić krytyczny stosunek do postępowania oponentów? Parafrazując de Telleyranda: to gorzej niż naiwność – to błąd. Powinno być dokładnie odwrotnie, wszelkie antypatie należy ukrywać, są nieistotne, a przynajmniej nie powinny się liczyć. Stąd wziął się termin „polityczna poprawność”, mający źródło w szacunku do przeciwnika. Jeśli tego szacunku brakuje, wtedy interes faktycznie egzekwowany jest przy użyciu pięści. Na tym opozycji nie powinno zależeć. Przede wszystkim dlatego, że dysponuje zdecydowanie mniejszą siłą niż PiS.

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.