Teza - antyteza - synteza. Dialektyką zajmował się Georg Hegel, zajmował się Karol Marks, a teraz zajął się nią Andrzej Rosiewicz. Poszło mu śpiewająco!
Andrzej Rosiewicz, piosenkarz i artysta estradowy. Drugi, po Januszu Korwin-Mikkem, orędownik noszenia muszki (Korwin jest starszy, więc arbitralnie jemu przyznaję pierwszeństwo), wykonawca kilku znanych przebojów, i prawdopodobnie także innych utworów, ma na koncie piosenkę wykonywaną w tym momencie historii, w którym w ZSRR miała zapanować przebudowa, jawność i przyspieszenie. Jej bohaterem jest radziecki gensek Michaił Gorbaczow. Ponieważ ta piosenka była wcześniej, można uznać ją za “tezę”.
Trzeba było czekać 30 lat, aby usłyszeć kolejna piosenkę, w której Andrzej Rosiewicz sławi światowego lidera. Nie piszę tutaj o “4 Ziobrach”, ale o politykach globalnego kalibru. W związku z wizytą w Polsce prezydenta USA Donalda Trumpa, Rosiewicz wystąpił w telewizji publicznej z piosenką o 45. lokatorze Białego Domu. Jako że prezydenci Stanów Zjednoczonych byli po przeciwnej stronie niż radzieccy przywódcy, to tę piosenkę należy uznać za antytezę.
Teza i antyteza mają to do siebie, że są ze sobą całkowicie sprzeczne. Jest jednak coś, co je łączy. Synteza!
O gustach się nie dyskutuje, ale synteza wyszła całkiem zgrabna, a samej piosenki trudno pozbyć się z głowy. Muzykalizm dialektyczny działa!