Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Trump pokazuje pazur.

Donald Trump nie po raz pierwszy w trakcie swojej niezbyt długiej kadencji pokazuje, że ma jaja a przynajmniej chciałby, żeby tak uważali zarówno przyjaciele jak i wrogowie Stanów Zjednoczonych. Po zamknięciu granic, zapowiedzi budowy muru, likwidacji Obamacare przyszedł czas na działania siłowe. Zastanawia mnie jedna rzecz - na ile zostało to spowodowane przez tragedię syryjskich cywili?

Trump pokazuje pazur.
źródło: Daily Review

Światowa opinia publiczna potępiła w czambuł gazowy atak na ludność cywilną Syrii. Tłumaczenia Baszszara al-Asada, nie zdały się na nic. Z małego ludobójcy awansował na dużego. Nie chcę orzekać o jego winie bądź niewinności, niemniej jednak sprawa nie została dokładnie zbadana, podobnie jak w przypadku pierwszego użycia broni chemicznej podczas konfliktu w Syrii. No właśnie, czy możemy tu jednak mówić o konflikcie, czy raczej o próbie siłowego zamachu stanu, który swoimi korzeniami sięga sławetnych "demokratycznych rewolucji" na obszarze Bliskiego Wschodu. Ich jedynym efektem jest destabilizacja całego regionu i powstanie brutalnego reżimu Daesz. Wojna ta, wywołana przez Zachód, dotknęła przede wszystim ludności cywilnej, która jest nękana z obydwu stron. Demokratyczna opozycja (ciekawa to sprawa, od kiedy demokraci używają kałasznikowów) zdaje się mieć podobne plany jak ISIS (może mniej brutalne, ale podejrzewam, że również tam powstanie jakiś rodzaj państwa wyznaniowego). Reasumując, na Bliskim Wschodzie dzieje się źle a winę za to ponoszą przede wszystkim najwięksi światowi gracze. Zniszczenie Syrii, exodus ludności cywilnej a przede wszystkim nieumiejętność zajęcia konkretnego stanowiska to ich największe grzechy. Jedynymi, którzy się wmieszali byli Rosjanie z marnym zresztą skutkiem. Okazało się, że po raz kolejny wojny wywołane przez bogatą północ uderzają w codzienne życie obywateli krajów, które mają być demokratyzowane. 

Tak sytuacja przedstawiała się jeszcze w zeszłym roku, od stycznia lokatorem Białego Domu został człowiek-zagadka Donald Trump. Z wierzchu populista, zachaczający nawet o niebezpieczny izolacjonizm, z drugiej człowiek pełen werwy, skłonny więcej działąć niż mówić i czynny biznesmen, który będzie się kierował (tak przynajmniej mi się wydaje) rozsądkiem. Trump w przeciwieństwie do Obamy jest człowiekiem wolnym od ideologii, nie chce zbawiać świata a przede wszystkim zadbać o prosperity Stanów Zjednoczonych. Jego wybór spotkał się z umiarkowanym entuzjazmem delikatnie mówiąc. A prawda jest taka, że większość świata najchętniej by się go pozbyła, całość operacji oczerniania Trumpa wygląda bliźniaczo do tej polskiej. Takie same zarzuty, podobne protesty, zakładanie organizacji itp. 

Przejdźmy jednak do meritum, Baszszar al-Asad jest jednym z ostatnich rządzących z Bliskiego Wschodu, któremu udało się ocalić władzę ale również skórę przed "demokracją". Od czasu ataku na WTC, Amerykanie i Europejczycy stopniowo zapalili Bliski Wschód aż doprowadzili (przez finansowanie fundamentalistów) do powstania kalifatu mieniącego się ISIS. Rewolucje przebiegały właściwie bardzo podobnie, najpierw bunt ludności przeciwko legalnym władzom, potem obalenie "krwawych" tyranów, wolne wybory, które nie do końca wychodziły, przejęcie władzy przez watażków, bądź wojskowych. Najgorszym skutkiem był odpływ turystów i załamanie gospodarek krajów takich jak Egipt, Tunezja i Irak. Co gorsza, kraje te stały się rozsadnikami terrorystów oraz miejscem prześladowańchrześcijan i innych wyznań o które nikt się nie upomina. Ostatnim opierającym się fali "demokracji" jest właśnie Syria. Atak gazowy o którym mówiłem na początku nie został należycie zbadany. Prezydent al-Asad twierdzi, że nie ma z nim nic wspólnego i że cała sprawa jest wypadkiem związanym z przypadkowym atakiem na przejęty przez islamistów magazyn z bronią chemiczną. Sprawę powinna zbadać niezależna komisja, która tego nie zrobi, ponieważ rejon jest objęty wojną. Jeśli patrzymy na zdjęcia Syrii kilka lat wstecz widzimy spokojny kraj, dzisiaj jest to strefa gorących wojennych działań, w których nie do końca wiadomo kto walczy z kim. Prezydent Obama nie podejmował oprócz deklaracji żadnych działań, Trump z kolei, twierdząc, że zagazowanie dzieci, przekroczyło pewną granicę zdecydował się zbombardować syryjską bazę wojskową, z której rzekomo został przeprowadzony atak. Należałoby pogratualować odwagi oraz chęci przeciwastawienia się przemocy rzekomego watażki i okrutnika. Dziwnym jest jednak, że stało się to dokładnie w momencie w którym w Stanach Zjednoczonych gości prezydent Chin Xi Jinping. Może więc Trumpowi nie tyle chodzi o samą Syrię ile o pokazanie Chinom zdecydowania i powrotu USA do wielkiej polityki. Szkoda tylko, że wykonując swój ruch Trump nie pomyślał, że w Syrii krzyżują się interesy kilku mocarstw a Kreml już powiedział, że sam atak odbył się pod wymyślonym pretekstem. 

Data:
Kategoria: Świat
Tagi: #

szczygiel.radek

Rozumność - https://www.mpolska24.pl/blog/rozumnosc

Blog przede wszystkim o polityce (w tym historycznej). Szczególnym zainteresowaniem autora są nowe ruchy po prawej stronie sceny politycznej oraz zagadnienia wspólnoty i jej niszczenia po 1989.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.