Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Polityczna masakra piłą spalinową

Jak kraj długi i szeroki warczą piły spalinowe kładąc miejskie drzewa jak zapałki. Krajobraz w trocinach ma swych przeciwników w ruchach ekologów, które przyodziane w transparenty z liści podnoszą twarde NIE dla tzw. prawa Szyszki. Gorzów nie chce być gorszy. W imię ocalenia skrawka kija toczy się zaparty bój. Miejscy radni i społecznicy próbują „urżnąć” drzewa w polityczną nagonkę i promocję własnego ja.

Polityczna masakra piłą spalinową
źródło: flickr

To nie Warszawa i prawdopodobnie też nie pokłosie nowego prawa ministra Szyszki. Wycinka przy ulicy Kostrzyńskiej, to też nie kopia prac prowadzonych w innych miastach. Na remont ulicy Kostrzyńskiej mieszkańcy Gorzowa czekali od lat. To chyba najbardziej wyczekiwana inwestycja, która ma strategiczne znaczenie nie tylko dla miasta i regionu. Dlaczego zatem miejscy radni zobojętnieli nagle wobec tego, co dla tych, dzięki którym uzyskali mandat jest tak bardzo cenne? Czy bój obrońców zieleni to platoniczna miłość do przyrody, czy kolejny pokaz siły? Trudno nie odnieść wrażenia, że ułomne zarzadzanie konfliktem stało się ulubionym zajęciem „politycznych piratów”, takich jak Grzegorz Witkowski, czy słynna Marta Bejnar-Bejnarowicz.

Jak polityczny PR jest w cenie, tak i cenne stały się drzewa. „Kostrzyńska”, to inwestycja zaplanowana skrupulatnie, skonsultowana na wszystkie możliwe sposoby z zaangażowaniem prezydenta, urzędników i mieszkańców, mimo to systematycznie tłamszona. Dla niektórych to okazja, by nieustannie czynić ją beczką prochu - sytuacja jakby znana. Nie kto inny, jak Grzegorz Witkowski – znany obrońca zieleni wszczął dawno temu swą pierwszą przyrodniczą wojnę o aleję lipową z prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem, co dało jego zapleczu - ruchom miejskim, pierwsze uderzenia, pod „wyrżniecie” ówczesnego prezydenta. Raz się udało, więc okręt próbuje płynąć dalej. Nic jednak nie wróży rychłej porażki, jak intelektualna niemoc.

Brak linii frontu, popchnął niektórych do próby powtórki z toporem nad drzewem w roli głównej. Pod topór zdają się jednak nie iść drzewa, tylko polityczni społecznicy. Czasy się bowiem zmieniły, a Jacek Wójcicki, to nie Tadeusz Jędrzejczak. Gra nie toczy się wobec politycznego „widzimisię” usunięcia alejki, ale o zlikwidowanie drzew dla słusznej, strategicznej i wyczekiwanej w mieście inwestycji. Jacek Wójcicki płaci dziś cenę za pójście do wyborów bez zaplecza politycznego, opierając się wyłącznie na  grupie „fajnych” ludzi. Teraz to oni chcą wybić się na jego plecach.  LDM próbuje nieudolnie zmartwychwstać. Toczącą się od dwóch lat debatę próbuje pogrążyć na pięć minut przed utratą dotacji w imię odkrytej na nowo miłości do przyrody. Wygląda na to, że miłość jest ślepa, bo nie o zieleń chodzi, a polityczny pęd do władzy i apetyt na fotel prezydenta. Teraz Marta Bejnar-Bejnarowicz ma dodatkowe wsparcie wiernego druha, który nie załapał się na „dobrą zmianę”. Wszak płyną na tym samym okręcie, który powoli nabiera wody.

Data:
Kategoria: Polska Lokalna
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.