Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Jeszcze FOMO czy już Zespół Delbrücka elit polityczno-medialnych, infekcja społeczeństw bakteriami ideologii?

Trochę metaforycznie, trochę politycznie… Tym razem bez wtrętów historycznych o lewicowych elitach. Zakładnicy wiary w stworzony przez siebie matrix, nie potrafią się obudzić.

Nie tak dawno pozwoliłem sobie naskrobać tekst traktujący o rosnącej roli politycznej ruchów radykalnych, o odrzuceniu przekazu elit, dzisiaj skupię się w większym stopniu na samych elitach i transmisji ideologiczno-politycznej.

Elity polityczno-medialne nie zauważyły, że zatraciły kontakt z większością społeczeństw, żyją w błogiej nieświadomości, iż ich jedynie słuszne poglądy, ludzie ponownie zaczynają uważać za mity. Owszem mity ubrane w ładne słowa, ale niczym legendy o Smoku Wawelskim, mające niewiele wspólnego ze światem realnym. Jeszcze  60 lat temu lewica chciała poruszyć świat, wprowadzić solidaryzm społeczny, równość, dzisiaj, zatraciła się we własnej narracji.

To co w latach 60-tych było biczem na konserwatywne społeczeństwo, czyli zarzut hipokryzji, jak najlepiej oddaje koleinę w jakiej aktualnie przebywa, na własne życzenie świat elit.

O ile emocje ludzi wzbudzone i podtrzymywane przez media, nie powinny dziwić, chociaż warto zdawać sobie z tego sprawę, że silne emocje mają postać krzywej przypominającej infekcję bakteryjną, emocje naturalne mają niewielkie natężenie, po czym następuje uderzenie bodźca, który powoduje masowe zarażenie kolejnych komórek, w tym czasie budzi się organizm rozpoznając zagrożenie, wprawdzie bakterie się mnożą, ale zaczynają być zwalczane, w tej 3 fazie, mimo mnożenia się bakterii nie przybywa, później ilość zaczyna spadać, gdy organizm zaczyna walczyć skutecznie z infekcją, a same bakterie pod presją zaczynają tworzyć formy przetrwalnikowe. Te naturalne cykle, jak napisałem wyglądają niemal identycznie w przypadku rozemocjonowania tłumów, chociaż występują dodatkowe czynniki, zaburzające modelowy obraz.

Jak to wygląda w praktyce? Kolejne bodźce o tym samym lub niemal identycznym wektorze, czasowo podnoszą emocje tłumów stąd krzywa wzrostu (ale i spadku) w wyniku nakładających się na siebie w czasie czynników , ma charakter ząbkowany, a nie prosty, co jednak w większym stopniu nie zaburza linii trendu.

Spotykam się teraz z twierdzeniami, że elity lewicowe zaczną wyburzać przez siebie wcześniej zbudowane piramidy ideologiczne, pozwalające spoglądać z wyższością na plebs kręcący się w dole w takt wygrywany przez orkiestry medialne na szczytach. Moim zdaniem tak się rzeczywiście w jakiejś mierze zacznie dziać, lecz istotna jest tutaj cezura czasowa, będzie się do działo w długiej perspektywie. Z jakiego powodu ten czas zmiany ma być długi, a nie raptowny? O ile kiedyś wolty terminologiczno-ideologiczne w świecie lewicy bywały nagłe, to przyczyna była centralizacja decyzyjna – podporządkowanie Międzynarodówki jednemu ośrodkowi decyzyjnemu w Moskwie, dzisiaj mamy tutaj również atomizację. Wspomniana atomizacja w żaden sposób nie koliduje z kolejnymi piętrami słuszności autorytetów – mniejsi i więksi prorocy lewicowej ideologii. O ile proces atomizacji społeczeństw wymyślono na Kremlu, to dzisiaj jak napisałem Kreml nie pilnuje zwartości i karności lewicy i ta stała się zakładnikiem szerzonej przez siebie wolności decyzyjno-moralnościowej. Oczywiście w świecie lewicowych elit nikt nie ma wątpliwości co do tego co jest priorytetowo słuszne i właściwe – tutaj mamy chór pełnej zgodności, brak jednak jednoosobowego dyrygenta, a to miejsce mamy coś innego, coś co psychologowie amerykańcy określili pewną formą choroby cywilizacyjnej, a mianowicie FOMO. Skrót ten rozwijamy jako fear of missing out, to coraz częściej obserwowane zjawisko, uporczywej i wręcz patologicznej obecności na mediach społecznościowych, czy w ramach towarzystwa. Sprowadza się do lęku przed ominięciem przez coś, opuszczeniem „epicentrum” grupy w jakiej dany osobnik przebywa. Ta nieustająca uczestnicząca obecność ma poprawiać samoidentyfikację tożsamościową, niestety realnie sprowadza się do mechanicznego powielania zachowań grupy, dobrze widziany jest radykalizm dewocji w ramach wspólnej osi identyfikacyjnej, jakakolwiek forma inności niż ortodoksja w ramach wspólnych poglądów może stanowić przyczynek wypchnięcia na margines.

Teraz zatrzymując się na w tym miejscu, popatrzmy sobie na analogię między światami „lewaków” i „prawaków”. O ile u „lewaków” mamy coś zbliżonego do wspólnotowości poglądowej (objawiającej się chociażby przez brak otwartej wrogości), to w światku „prawackim” atomizacja jest bardzo silna, przy jednoczesnym braku czynników wspólnych, umożliwiających znalezienie kilku wspólnych mianowników. O ile w przypadku „prawaków” istnieją wspólne mianowniki dla różnych (często nie zazębiających się grup), to brak jest jednego wspólnego, w przypadku „lewaków” mamy katalog wspólny i masę mniejszych katalogów wspólnych dla różnych grup. Podsumowując zjawisko masowego ideologiczno-politycznego FOMO nie ma prawa po prawej stronie zaistnieć, gdyż brak ku temu przesłanek merytorycznych, natomiast takowe jest łatwo dostrzegalne po lewej stronie sceny medialno-politycznej.

Dodam, że pojawiają się pierwsze oznaki istnienia syndromu FOMO, wśród niewielkiej ilości zwolenników PIS – to może narastać, czas pokaże... Już w świecie szeroko rozumianych mediów prawicowych nie da się dostrzec istnienia tegoż syndromu, chociaż niewykluczone, że z czasem może się objawić (zwłaszcza w środowisku związanym PIS – transmisja postaw i emocji z społeczeństwa na media).

Wracając do wcześniej wygłoszonej myśli, nie wierzę w burzenie piramid zbudowanych przez lewicowe elity, gdyż olbrzymim utrudnieniem będą emocje i postawy związane z FOMO. Co więcej kolejnym czynnikiem uniemożliwiającym rewolucyjną, a nie powolną zmianę jest coś co bardzo zbliżone do znane każdemu z nas (niektórym z autopsji) czyli mitomanii, ale w formie już patologicznej, nazwanej fachowo: zespołem Delbrücka. Przy czym co jest istotne to zjawisko w mniejszym stopniu dotyczy osoby wygłaszającej taki, czy inny pogląd, ale obiektu zainteresowania tejże osoby, o ile typowy mitoman skupia się na samym sobie i wokół siebie tworzy sieć kłamstw i półprawd.

Proszę tu zwrócić uwagę, że media głównego nurtu, nie mają żadnych oporów, przed oznaczaniem swych jednoznacznych preferencji politycznych, oraz otwartą walką z ich przeciwnikami. Kiedyś w mediach istniały pewne hamulce przed dosłownością uczestnictwa w walce politycznej, dzisiaj maski spadły… Łączy się to jednocześnie z prymitywizacją przekazu oraz piętrami nabudowywanych manipulacji odbiorcą. Jak głęboko to sięga można się było przekonać raptem kilka dni temu, z okazji wyborów prezydenckich w USA, przykład z Huffington Post, manipulacji sondażami https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/14962657_10210611035249216_7997684196796243634_n.jpg?oh=263dbbb1b85f3b7c859e6893396a8de4&oe=58D22D7A,  oczywiście nasze krajowe media upowszechniały te manipulcje http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Najnowsze-sondaze-przed-wyborami-w-USA-Clinton-zwieksza-przewage,wid,18575489,wiadomosc.html?ticaid=118188 .

Co jest istotne, pogarda dla inaczej myślących, połączona z objawianą otwarcie wyższością staje się coraz bardziej powszechna w kręgach elit medialno-politycznych. Tak u nas w kraju (ostatnia wypowiedź twitterowa red. Wrońskiego, iż jemu wolno…), podobnie jak przypadki amerykańskie w czasie kampanii Trumpa. Powoli przestaje szokować otwartość tych postaw, postępuje oswojenie…

Łącząc opisane przeze mnie zjawiska postaw elit lewicowych z pogranicza mediów i polityki (coraz trudniej to oddzielić), możemy opisać te obserwacje metaforą toczącej się z góry kuli śniegowej, która, im niżej dociera, tym mniej śniegu jest w stanie zebrać, a częściej trafia na przeszkody, wytracające impet kuli, oraz powodujące ubytki, czas pęknięcia kuli wydaje się coraz bliższy, ale szybkie prognozowanie jej efektowego rozbicia o kolejny pniak (czego życzy sobie grono „prawaków”) uważam za przedwczesne, gdyż wkrótce kula zacznie tracić impet, a teren się wypłaszacza, kula traci kolejne elementy, coraz mniej atrakcyjnie wygląda, ale wciąż ma olbrzymie rozmiary... Nie mniej jednak pierwsze oznaki otrzeźwienia się zaczynają pojawiać, oczywiście ostracyzmowane przez lewicowe środowisko, w którym się pojawiają, ale są już pierwsze przykłady jak ten: http://www.wsj.com/articles/how-global-elites-forsake-their-countrymen-1470959258. Jeżeli mam być szczery nie wierzę, w to aby taki objawy „przejrzenia na oczy” mogły znaleźć poklask w elitach, które wykreowały chore zjawiska, jakie budują to co dzisiaj nazywamy „cywilizowanym zachodem”. Nie wierzę, aby kiełkujące ziarna zasiane przez Reicha, Marcuse, Millsa, Goodmana czy zwykłych agentów KGB jak Saul Alinsky, mogły szybko zaniknąć, to proces jaki może trwać dziesięciolecia, co istotne, ludzie lewicy (mającej się za tą „niepraktyczną”, a ideologiczną), jak Żiżek, brytyjskie medium Spiked i dziesiątki podobnych, trafnie zauważyły, że dotychczasowe lewicowe elity zostaną wywiezione na śmietnik historii. Na ten temat powstanie tekst kolejny, który w tym miejscu zapowiadam, o charakterze retrospoektywno-porównawczym, zapraszam, kiedyś...

Wznoszenie neomarksistowskich konstrukcji na grząskim terenie ludzkich emocji, przeżyć, jak się okazało w praktyce, wykonane zostało nie na solidnych pniach drzewa, a z tektury, a ta zaczęła właśnie gnić, osuszanie podmokłego terenu, też jak się okazało dało jedynie efekty przejściowe. Tyle lat plucia na społeczeństwo kończy się artystycznym wywinięciem orła we własnych plwocinach… Ciągle jednak milionom się te plwociny bardzo podobają i warto o tym pamiętać…

Przymus prania umysłów, ciągła wiara w kreowany przez siebie świat emocjonalnego matrixu trwa. Elity stały się zakładnikiem, swego pomysłu na politykę, dopóki pozostawały w tle sporu politycznego i pełniły jedynie rolę usługową wobec ideologii neomarksistowskiej, wszystko im się udawało. Punkt krytyczny został przekroczony, teraz nastąpi fala kolejnych „faszystów” wygrywających wybory i nie widać żadnych przesłanek, aby to zjawisko dało się w bliższej perspektywie zatrzymać. Co ważne elity nie potrafią chyba wyciągać wniosków z kolejnych porażek, nie chcą zauważać nastrojów społecznych. Co z jednej strony jest właściwe, gdyż spowoduje oczyszczenie (z czasem) elit z osobników nie radzących sobie z recepcją rzeczywistości. Przyznam, że nie jest mi żal, „oświeconych”, zbyt zapatrzonych w odbijane przez własne oblicza oczy klakierów. Wydaje się, że właśnie zaczyna się naturalny proces wymiany elit (który został zatrzymany na kilkadziesiąt lat przez jednowektorową absorpcję w ramach społeczności jednego środowiska).

Aby rzecz nie wyglądała nadmiernie słodko, to system finansowy jaki dostają i będą dostawać spadku wygrywający wybory, wygląda bardzo marnie. Różne zabiegi elit finansowych (niejednokrotnie sponsorów, lewicowej elity) aby utrzymać przy życiu zdegenerowany system, mogą zostać zatrzymane, a skutki procesu reanimacji finansów publicznych i gospodarek, będą mogły być łatwo zrzucone, na tych którzy będą właśnie przejmowali władzę, nie zdając sobie sprawy z rozmiarów stojącego przed nimi zadania… W roli zbawców mogą wystąpić dzisiejsze trupy polityczne poddane szybkiej reinkarnacji.

Data:

JuliuszKrzysztoforski

Myśli spisane na kolanie - https://www.mpolska24.pl/blog/mysli-spisane-na-kolanie1

Niecodzienik pisany o jutrze, czasami o wczoraj, bez najmniejszego zainteresowania dzisiaj

Motto:
Kto nie myśli o jutrze, będzie miał kłopoty, zanim dziś się skończy (przysłowie chińskie)

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.