Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Złudność celu w systemie

System, jakkolwiek mniej lub bardziej autonomiczny, daje złudzenie, że wszystkie działania mają jakiś cel. W rzeczywistości większość działań ma cele tak odległe, że wykonywane są rytualnie “bo trzeba je wykonać”. Gdy wynikają z rzeczywistych niedoborów, to najczęściej jest już za późno i objawia się poważny brak w gospodarce.

Złudność celu w systemie
źródło: pixabay.com

Obecną iluzją celu jest poszukiwanie przez graczy okazji inwestycyjnej. Z punktu widzenia dużych graczy państwa są średnim szczeblem, który ma się wykazać czymś, co przyniesie coś. Co przyniesie i czym się wykazać to nie wiadomo, ale usłużni lokaje, zamiast machnąć na wszystko ręką i ograniczyć swoje władztwo, pozwalając ludziom się najeść i zbijać bąki, wprowadzają stresory, aby uzyskać jakiekolwiek rezultaty do wykazania się jako dobrzy lokaje.

Obecna moda to “innowacje”. To któraś fala tej mody. Wynika ona z faktu, że co jakiś czas ktoś wymyśla i wytwarza w zaciszu garażu coś nowego, a to bracia Wright samolot zbudują, a to Tim Paterson napisze DOS.

Koncepcja tej mody zakłada, że jak się MiŚiom popuści, to coś tam wynajdą i będzie to można tanio kupić (Bill kupił DOSa za 50k USD) i drogo sprzedać. Aby zapewnić sobie tę możliwość zakupu i uniknąć wzrostu self-made manów, wykupuje się MiŚie hurtem i czeka na rezultaty. Tak jakby innowacyjność była gwarantowana i tylko trzeba dobrać się do jej depozytu.

Ponieważ jest to któreś takie podejście za mojego życia, to widzę firmy, które żyją z promowania się jako innowacyjne i sprzedawania się drogo, raz za razem wytwarzając przy tym jedynie dobre PR. Decyzje o takim przekierowaniu zasilania są polityczne i wspierane szeregiem decyzji administracyjnych, rugujących normalną produkcję i wymuszających pogoń za mrzonką. Najczęściej czysto PRową mrzonką.

Z tego wynika powszechne poczucie braku celowości istnienia struktur. Istnieją państwa, których nie ma kto bronić i istnieją wyłącznie dlatego, że nikomu się nie chce napadać. Jest to właściwe dla społeczeństw starców. A młodzi muszą sobie poszukać celów zastępczych - zbudować dom, albo choćby wziąć na dom kredyt. Posadzić drzewo, albo chociaż kupić przyprawy w doniczkach i postawić na oknie w kuchni. Spłodzić syna, albo chociaż kupić Tamagotchi (kto jeszcze pamięta Tamagotchi? ale są odpowiednie zabawki dzisiejsze).

Z tego braku dających się ogarnąć przeciętnym umysłem celów wynikają błędy poznawcze, które pragną uproszczonego świata. Świat prostszy mieli nasi przodkowie, ponieważ było ich niewielu, a nas jest Wielkie Mnóstwo. Dlatego powszechność przepowiedni kataklizmów upraszczających świat, stąd oferta rozrywkowa, w ramach której można jeszcze raz zbudować świat na nowo po jakiejś straszliwej zagładzie.

Macie kolegów, którzy są Orkami na Azeroth, a z konieczności tu grają inżynierem i biorą udział w nudnym i szarym życiu? Albo walczą z inwazją Zombich? Albo mają inne postapo rysunkowych ludzików? W tamtych światach da się coś osiągnąć, zbudować i nie trzeba konkurować z kilkoma miliardami osobników. Jest tam w miarę pusto, tak jak homo sapiens przez większą część historii przywykli mieć. Jest wiele pustej przestrzeni, gdzie można postawić dom bez kłopotania się w akty własności ziemi.

Tego nam brakuje - przestrzeni do realizowania naszych prostych światów zajmujących nam czas. Ponad połowa ludzkości mieszka już w miastach. Ponieważ w miastach się słabo rozmnażają, oznacza to, że migrowali drogami ze wsi i miasteczek do miast.

A gdy już tam dotarli, wyemigrowali światłowodami do urojonych krain, gdzie znowu przemierzają drogi pomiędzy wioskami i miasteczkami.

Nie spotkałem się w żadnych przewidywaniach przyszłości sprzed stu lat, że dojdzie do takiego zjawiska jak masowy eskapizm. Liczba kont w grach i związany z tym wolumen obrotu to poważny przemysł, nie garstka patoli. Produkcja alkoholu przy tym to bździny licząc zysk / zatrudnionego. Dopiero koncepcje cyberpunk z lat osiemdziesiątych dawały jakieś pojęcie o wieżowcach zapchanych eskapistami oderwanymi od rzeczywistości.

Dla każdego coś miłego. Dla jednych krach finansowy, dla innych zombie, inflacja, najazd Orków, Putin, Chińczycy, depopulacja, Bilderberg - każdy ma swój produkt “inny, prostszy świat”.

Nie będzie żadnego prostszego świata, ponieważ do zaorania naszego potrzeba dostarczenia olbrzymiej energii. Takiej dostarczają przelatujące asteroidy i CME. A nawet jakby do tego doszło, to skutki nie muszą być katastrofalnie katastrofalne.

Od strony przemysłu, wydobycia, energetyki to nie jest takie proste, żeby cywilizację typu 0 aspirującą do I (wg skali Kardaszewa) łatwo wdeptać z powrotem do krzemienia łupanego. Owszem, można tak zniszczyć nasze bazy danych, wyłączyć komputery, skasować numery kont. Tylko że wznowienie produkcji energii dla wydobycia, nawet przy 90% zniszczeniach, zajmie do 48h, dla przemysłu do ośmiu dni i po dwóch tygodniach będą wznowione dostawy wody. Obecnie wznowienie produkcji energii po blackoucie zajmuje do 48h z elektrowni bazowych.

Dla tych, którzy nie wiedzą jak działa system energetyczny - poniżej słowa kluczowe do samodzielnej analizy:
Elektrownie bazowe (bloki bazowe w elektrowniach zawodowych podstawowych) to bloki energetyczne zdolne do samodzielnego rozruchu (trwa to bardzo długo) - polega to na tym, że ktoś włącza ręcznie ciągnięty na linkę generator, który dokonuje rozruchu kaskadowego coraz to większych generatorów, zapewniających rozruch kolejnych urządzeń i uruchomienie magistral danych. Ta kaskada na końcu uruchamia i zasila normalny blok energetyczny, który samodzielnie podtrzymuje własne funkcje i blok rozruchowy można odłączyć (i poddać konserwacji, bo musi być zawsze gotowy na W). Ten blok uruchamia kolejny w sieci podstawowej, ta uruchamia podszczytową i szczytową - i mamy prąd.
Oddzielnym od tego systemem są sieci przemysłowe, które zasilają konkretne zakłady przemysłowe i one zawsze są bazowe. Na upartego można je włączać do reaktywacji systemu po blackoucie.

W teorii, jeśli systemy teleinformatyczne nie zawiodą i nie będzie sabotażu, przeciwdziałania, działań zbrojnych, to z blackoutu można do początku XX wieku wyjść w ciągu dwóch godzin. Nawet żywność w chłodniach się nie rozmrozi.

Aby zresetować świat do poziomu, jaki ekscytuje eskapistów, potrzeba dużo pracy, konsekwencji i energii. Trzeba popsuć wszystko i wszyscy muszą tego bardzo chcieć, z powszechną świadomością, że większość i tak będzie bardzo szybko martwa. Takie piękne, zbiorowe samobójstwo. Do takiej rewolty potrzebne są po prostu zombie.

Po co więc chodzimy co dzień do pracy, po co robimy jakieś projekty, konstruujemy urządzenia, pieczemy chleb codziennie taki sam?

Podejrzewam, że rezultaty naszego wspólnego wysiłku można zmierzyć zużyciem energii na projekty badawcze. Poprowadzenie CERN jest dość skomplikowane, wymaga mnóstwa nowoczesnych rozwiązań i systemów zarządzania, które są nieefektywne, ale jedynymi działającymi w takiej skali. Bo tam na końcu jest zaledwie kilka urządzeń, którymi przeprowadzamy badania, aby przewidywać działanie świata w jakim żyjemy.

Cel jest taki, jaki kto sobie wymusi. Ponieważ obecnie rządzą matematycy, to mamy banki, a banki wymuszają takie rozporządzanie zasobami, by uszczknąć coś na badania podstawowe dla nauk ścisłych stosowanych, bo te zapewniają przewagę militarną. Najwidoczniej świat, którym rządzą matematycy, ma pewne zalety, wynikające z naszej liczby. Jest nas dużo, będzie więcej. Aby obniżyć koszty anodyzowania śrub (aerospace, śruby aluminiowe), wprowadzono modę na anodyzowane, aluminiowe obudowy na laptopy i gadżety elektroniczne. Dzięki temu mamy dziś tanie programy kosmiczne, ponieważ produkcja materiałów stała się poboczna względem dostarczania gadżetów. Nie trzeba już tworzyć ośrodków badawczych do produkcji tych materiałów - są one uboczne dla zaspokojenia potrzeb ludności. To poważne osiągnięcie - móc sobie robić program kosmiczny na boku fabryki w garażu. Nie jest dużym obciążeniem dla gospodarki, nie trzeba wystąpień głowy imperium i opowiadania o snach, że się w 10 lat wyląduje w studio - Księżyc.

Korpo ma tę wielką zaletę, że podzieliło bardzo złożone projekty na serię prostych, dających się objąć rozumem działań, które jakkolwiek same wydają się bezsensowne i takie w większości są, to ich suma pozwala na zgromadzenie wyrafinowanych zasobów do zrealizowania śmiałych działań. Albo zmarnotrawienia zasobów. Bo zamiast satelit można budować samochody sportowe do podrywania panien.

Jest to pewien istotny problem naszego systemu, iż nie ma on celu, a ma zasoby i metody organizacji pracy. Właśnie z braku dającego się objąć przeciętnym intelektem celu, wynika powszechne poczucie bezcelowości, realizujące się w eskapizmie z tego pozornego bezsensu. Ale mimo to brakuje chętnych na wywracanie systemu i tylko seria poważnych katastrof naturalnych jest w stanie dostarczyć energii, przy której my, niewiele różniący się od naszych przodków, którzy po raz pierwszy łuskali krzemienie, trafimy do świata, w którym będzie trzeba samodzielnie stawiać sobie cele by przeżyć. Światy łuskających krzemień przodków są na wyciągnięcie ręki - w kawałku “krzemienia”, na którym wytrawione ścieżki pozwalają działać urządzeniu z którego właśnie korzystasz. Nie odeszliśmy z technologią daleko.

Ten mały kawałek minerału z metalami jest wszystkim co osiągnęliśmy. Zapewne niewielu czytających byłoby w stanie odtworzyć urządzenie imitujące działanie procesora. Ten “kamyczek” to wszystko, co spaja siedem miliardów ludzi w jeden ssący surowce i wznoszący wieże do nieba organizm. Gdyby nakreślić cel pierwszego przodka, który łuskał krzemienie, to procesor był jego celem. Na pewno nie miał takiego pomysłu. My dzisiaj wykonując swoje codzienne czynności też nie wiemy jaki będzie rezultat naszej pracy w przyszłości. I nie wiedzą tego żadni Sorose czy Rothschildy. Po prostu łuskamy kolejne przydasie.

Jedną rzecz ciągle robi się tak samo. Jedna rzecz się nie zmieniła. Po tym łuskaniu krzemienia trzeba wykonać kolejne pokolenia. Dawno temu, gdy rządziła Hatszepsut, ludzi na świecie było mniej więcej tyle co dziś Polaków w Polsce. I dało się zrobić siedem miliardów. Podejrzewam, że nie wiedzieli, że to jakiś cel. Ale go zrealizowali.

Sam określasz swoje cele w tej rzeczywistości, jaką masz w głowie (w miarę zbieżnej z tą obiektywną miejmy nadzieję).

Albo dadzą Ci je gotowe na tacy specjaliści od gryfikacji:
https://www.destinythegame.com

Data:
Tagi: #

rpis

Zarobmy.se - Portal biznesu praktycznego - https://www.mpolska24.pl/blog/zarobmyse

Zarobmy.se - to portal dla osób chcących zacząć biznes oparty o umiejętności praktyczne - rzemiosło i wytwórczość.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.