„Brexit” oznacza problem dla Europy, ale też, paradoksalnie, szansę dla Polski. Niestety, z UE ubywa kraj, który był bardziej sceptyczny (ta jak my) wobec Rosji niż Niemcy, Francja i Włochy, a także bardziej nastawiony na współpracę z USA (jak my). Ale Polska stanie się piątym co do wielkości krajem Unii, a bez głosu naszego kraju trudno sobie wyobrazić stworzenie nowej architektury politycznej Europy. Dodajmy do tego potencjalne korzyści z przeprowadzki do nas części londyńskiego City.
Siłę danego państwa mierzy się siłą jego obywateli, stanem gospodarki i aktywnością na forum międzynarodowym. Polska jest dziś już jednym z największych krajów UE i, szerzej, Europy. I choć jednocześnie jesteśmy jednym z sześciu najbiedniejszych krajów Unii (pod względem PKB na głowę mieszkańca wyprzedzamy tylko Bułgarię, Rumunię, Chorwację, Łotwę i Węgry), to wzrost PKB mamy ponad dwukrotnie większy niż w strefie euro (i co na to bezmyślnymi euroentuzjaści, którzy chcieli nas tam za wszelką cenę jak najszybciej wepchnąć?) i dwa razy większy niż średnia w krajach UE. A aktywność w polityce zagranicznej Rzeczpospolitej od zeszłego roku bije na głowę okres rządów PO-PSL. I to jest właśnie polska szansa.
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (03.09.2016)