Polska prawica jest religijna i antyimigracyjna, zaś papież Franciszek jest także religijny, ale proimigracyjny. Kiedy zatem każdego dnia ŚDM papież wyraźnie akcentuje konieczności przyjmowania uchodźców oraz imigrantów nikt, kto postanowi zachować uczciwość intelektualną, nie zdoła głowy w piasek zakopać tak głęboko, żeby na powierzchni nie było słychać odgłosów dysonansu poznawczego.
„Serce miłosierne otwiera się, by przyjmować uchodźców oraz imigrantów”, powiedział Franciszek. Upieranie się, że słowa te nie znaczą tego, co znaczą, ani nie niosą wyraźnego i jasnego przesłania, które niosą, byłoby manifestacją braku szacunku dla papieża, podobnie jak udawanie, że te słowa nie padły. Niezbyt mądrze i poważnie wygląda także taktyczne zatykanie uszu akurat na te wątki, które są kłopotliwe, bo człowiek zatykający uszy i rozglądający się wokoło, żeby swoim rozbieganym wzrokiem jeszcze dobitniej pokazać, że nic nie słyszy, wygląda z definicji niezbyt mądrze i poważanie. Uczciwość intelektualna, a także szacunek należny Ojcu Świętemu wymagają tego, żeby problem postawić i się z nim zmierzyć. Bo problem jest.
Polska prawica nie bez racji postrzega samą siebie jako ostatni bastion chrześcijaństwa w zachodniej Europie. Polska prawica uważa, że jednolitość etniczna i wyznaniowa polskiego społeczeństwa oraz związany z nią sprzeciw wobec ideologii multikulti stanowią silny fundament, na którym kwitnie ład społeczny oparty na tradycji i wierze. Polska prawica uważa masową muzułmańską imigrację za zagrożenie, które ten ład społeczny od środka rozsadza. I polska prawica ma problem, bo… papież Franciszek uważa coś zupełnie innego.
Nie ma od tego wniosku ucieczki – papież Franciszek w skali jeden do jednego reprezentuje linię Angeli Merkel. Jest zbrodnią dokonaną na logice ciskanie gromów na kanclerz Niemiec za niszczenie Europy przy jednoczesnym fetowaniu nauki Franciszka. Papież, tak dobitnie akcentując konieczność przyjmowania uchodźców i imigrantów, rozjeżdża się z narracją polskiej prawicy tak daleko, jak rozjeżdżają się dwa pociągi, z których jeden jedzie na północ, a drugi na południe, wprowadzając tę polską prawicę w stan emocjonalnego i poznawczego dyskomfortu, z który jakoś trzeba sobie radzić. No to sobie radzimy. Jakoś.
Pierwszą linię obrony stanowi żart. Linię tę najlepiej wyraża wpis Krzysztofa Karnkowskiego: „Jeżeli w trakcie kłótni o uchodźców twój rozmówca powoła się na Franciszka, uśmiechnij się i powiedz, że nie jesteśmy kolonią Watykanu”. Żart, wiadomo, zawsze na propsie, szczególnie tak celny jak ten. Jednak wiadomo również, że kpina jest bronią ludzi bezsilnych.
Drugą linię obrony stanowią działania zaczepne, w myśl sprawdzonej strategii, że najlepszą obroną jest atak. Czyli odbijamy piłeczkę: „ok., ciekawe, czy lewacy tak samo jak o uchodźcach będą słuchać przesłania papieża o aborcji”. Mechanizm jest tutaj dokładnie ten sam, co wyżej, a polega na przeniesieniu punktu ciężkości dyskusji na lewicowców. Jest to mechanizm efektowny, co widać po popularności żartu K. Karnkowskiego i punktowania światopoglądowych adwersarzy tematem aborcji, nie jest on jednak możliwy do logicznej obrony. Przede wszystkim dlatego, że to dla prawicy papież Franciszek jest autorytetem. Antyklerykalna, liberalna lewica wszem i wobec deklaruje, że nauk Franciszka nie poważa, a Kościół, któremu on przewodzi, powinien być na marginesie życia publicznego. Postulaty Franciszka są zbieżne z postulatami lewicy nie dlatego, że Franciszek lewicę do czegokolwiek przekonał, ergo nie ma żadnej podstawy, żeby lewicowiec pod jego wpływem zmienił swoją opinię o zbyt silnym wpływie Watykanu na politykę Polski lub zrewidował swoje proaborcyjne poglądy. Kościół ma ogromny wpływ na wartości i poglądy kultywowane na prawicy, rację ma zatem lewica, kiedy punktuje rozdźwięk, zgrzyt i sprzeczności na linii papież – polska prawica. Odwracanie tej sytuacji jest po prostu nieuprawnione.
Trzecią linią obrony, wśród tych, którzy czują, że te dwie pierwsze są nie na miejscu, stanowi przekonywanie, że Franciszek nawołuje do miłosierdzia wobec uchodźców i imigrantów, przypomina zatem o obowiązku każdego chrześcijanina. Takie rozumowanie to klasyczny unik. Nie podlega bowiem wątpliwości, że papież nawołuje do miłosierdzia i pomocy bliźniemu, ale nie podlega również wątpliwości, że papież tę pomoc, do której wzywa, widzi bardzo konkretnie – jako przyjmowanie uchodźców i imigrantów do Europy. Franciszek mógłby przecież powiedzieć, że trzeba ze wszystkich sił dążyć do tego, żeby cierpienie tych ludzi się skończyło, żeby mogli wrócić do domów, że trzeba im w cierpieniu ulżyć i pomagać najefektywniej jak to tylko możliwe (a najefektywniej pomaga się im akurat wtedy, kiedy ta pomoc jest organizowana na Bliskim Wschodzie). Nie sądzę, żeby ktokolwiek chociaż odrobinę myślący miał co do takiego przesłania obiekcje.
Ale Franciszek mówi wyraźnie o „przyjmowaniu uchodźców i imigrantów”. W pełni świadomie rozdziela te dwie grupy i w pełni świadomie wśród przybyszy widzi także tych, którzy nie uciekają od wojny, ale chcą po prostu lepszego życia.
Myślę, że polska prawica nie ma wyboru i, jeżeli nie chce pogrążyć się w grotesce, musi po prostu przyznać to, od czego uciec się nie da – nie zgadzamy się z papieżem Franciszkiem. Uważamy, że nie ma racji, uważamy, że jego postulat przyjmowania masowej muzułmańskiej imigracji jest zły i groźny, a uzasadnianie go miłosierdziem o tyle nietrafione, że miłosierdzie nie musi być przecież okazywane w ten sposób, żeby na samego siebie ściągać niebezpieczeństwo.
Papież Franciszek zdaje się zupełnie nie dostrzegać tego, że to wspaniałe święto, w którym uczestniczy jest tak wspaniałe również dlatego (a może przede wszystkim), że Polska nie przyjmuje ani uchodźców, ani imigrantów. Czy ŚDM mogłyby się dziś odbyć na przykład w Niemczech albo Francji? Oczywiście, że mogłyby, dlaczego nie. Tylko że wtedy zamiast euforycznego religijnego uniesienia mielibyśmy modlitwę za zmarłych. A sam papież Franciszek miałby kolejny dyplomatyczny zgryz – jak tu powiedzieć tak, żeby nie powiedzieć, że ci ludzi, za których się modlimy, zostali zabici w imię Allaha.
Przyjmujemy setki tysięcy imigrantów.
Milion Ukrainców.
90 tysięcy Czeczenów.
Ormianie, Gruzini, Syryjczycy, Libańczycy, Etiopczycy żyją w Polsce i nikt nie z tym żadnego problemu.
Nie przyjmujemy nabuzowanych islamską propagandą byków z iphonami i pasami szachida
Prawica nie ma żadnego problemu ze słowami Papieża.
To lewactwo ma problem, bo nie ma teraz władzy i dostaje szału, że im ta władza umknęła.
Problem uchodźców jest szerszy i trochę źle przedstawiony w tym tekście.
1. Polska przyjmuje setki tysięcy uchodźców ze wschodu.
2. To czego chce Zachód to zmusić część uchodźców by zamieszkali u nas ... ale oni nie chcą i są na to liczne dowody. Mamy ich więzić? Ogromna część z tych ludzi myśli tylko o zainstalowaniu się na mitycznym "Zachodzie", nie myśli tylko o szukaniu bezpieczeństwa ale od razu o dobrobycie.
Tych rzeczy nie można pomijać w dyskusji, jak i tego, że nie można podpalić swojego domu. I to też jest kłopot o którym nie wspomina się w tej ułomnej dyskusji.
Chyba powiedział to: Jednocześnie potrzebna jest gotowość przyjęcia ludzi uciekających od wojen i głodu; solidarność z osobami pozbawionymi swoich praw podstawowych, w tym do swobodnego i bezpiecznego wyznawania swojej wiary. Równocześnie należy zabiegać o współpracę i koordynację na poziomie międzynarodowym, w celu znalezienia rozwiązania konfliktów i wojen, które zmuszają wielu ludzi do opuszczenia swoich domów i ojczyzny. Chodzi zatem o uczynienie tego, co w naszej mocy, aby ulżyć ich cierpieniom, niestrudzenie, inteligentnie i stale działać na rzecz sprawiedliwości i pokoju, świadcząc konkretnymi faktami o wartościach humanistycznych i chrześcijańskich”.
1. Polska przyjmuje imigrantów z Ukrainy, nie uchodźców (formalnie status uchodźców ma bardzo niewielka liczba osób).
2. Ja nie piszę stricte o dyskusji na temat przyjmowania/ nie przyjmowania i tego, czego chce Zachód, dlatego pomijam te wielokrotnie omawiane kwestie. Piszę o tym, że polska prawica ma fundamentalny problem dlatego, że postawa Franciszka wobec uchodźców jest jednoznaczna i on ją jednoznacznie wielokrotnie wyrażał. Można oczywiście nie chcieć tego widzieć i tłumaczyć, że papież nie mówi tego, co mówi, ale taką postawę uważam za niepoważne traktowanie Ojca Świętego. I nie zmieni to zasadniczej kwestii, że obie te "narracje" się rozjeżdżają i nie są możliwe do poskładania, dlatego uczciwość wymaga postawienia sprawy jasno- nie zgadzamy się z Franciszkiem, bo nie ma racji. Tak, wiem, że brzmi to schizmatycznie, ale lepiej tak, niż udawać, że nie ma tematu ani problemu.
Lewica, przepraszam, lewactwo, zapomina, że Ukraina, moja w pewnej części ojczyzna, bo jestem w jednej czwartej Ukraińcem, jest jedynym europejskim krajem znajdującym się w stanie WOJNY
A więc, sorry, taki mamy klimat, Ukraińcy to są uchodźcy....
Zwał jak zwał, czy to ekonomia - czytaj przymieranie głodem, czy brak najnowszego iPhone'a, to są uchodźcy. No, a już wypędzenie przez ruski imperializm Czeczeńcy, mordowani i gwałceni przez armię czerwoną, to na pewno uchodźcy.