Piłkarskie mistrzostwa naszego kontynentu, Euro 2016 to ‒ dla niektórych niespodziewane ‒ fotografia polityczno-społeczna Starego Kontynentu. Francja z jej problemami i strajkami podejmowanymi nawet podczas najważniejszej europejskiej sportowej imprezy w tym roku. Rosja z rozróbami jej kibiców, zamykanych przez policję kraju gospodarzy mistrzostw, który jako żywo nie należy do niechętnych Moskwie. I Polska, mądrze się broniąca, pokazująca że „dobra zmiana” pojawiła się też w naszym sporcie. Biało-Czerwoni, co ważne, nie mają żadnych kompleksów wobec uznanych reprezentacji zagranicznych, co do niedawna było i przekleństwem polskiego sportu, i przekleństwem polskiej polityki.
Jeżeli prawdą jest, że sport ujawnia społeczne tendencje i nastroje, to coś się w kraju nad Wisłą, Odrą, Wartą i Bugiem zmienia. Nie bądźmy hurraoptymistami, nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, ale już od pewnego czasu polscy sportowcy, w tym piłkarze, pokazują, że nie „ważny jest udział”, ale chęć zwyciężania i że sportowa Polska, tak jak polskie państwo, nie chce być popychadłem czy klakierem Europy.
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (18.06.2016)