Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Wracam z Kresów...

Wracam z Kresów...
Kościół pw. Św. Marii Magdaleny
źródło: Internet

Właśnie wróciłem, mój Boże, ze Lwowa. Język polski w obwodzie lwowskim jest znany powszechnie. Mówią nim tzw. przeciętni ludzie, często wcześniej pracujący w naszym kraju, mówią politycy i hotelowe recepcjonistki, samorządowcy i kelnerzy, nauczyciele i biznesmeni. Nasza mowa ojczysta będzie znana jeszcze bardziej, bo wyraźnie zwiększa się liczba Ukraińców chcących wyjechać do Polski ‒ a więc na Zachód. Tylko w pierwszym kwartale tego roku i tylko w jednym konsulacie RP we Lwowie wydano Ukraińcom 160 tysięcy wiz. To wzrost o ponad 40% w porównaniu z zeszłym rokiem. Skądinąd w pozostałych naszych konsulatach (Kijów, Łuck, Charków) wydano niemal drugie tyle wiz. Nasi dyplomaci nazywają lwowską placówkę konsularną „fabryką wiz”. Rzeczywiście „przerób” ma niesamowity. Zatrudnia 27 samych tylko konsulów i ponad 100 pracowników, po części miejscowych Polaków, przydatnych ze względu na znajomość ukraińskiego. Konsulem generalnym jest ... Wiesław Mazur, który wcześniej, w dramatycznych okolicznościach, ewakuował polską placówkę z Sewastopola. Skądinąd nieistniejący już konsulat RP na Krymie był tam jedynym ‒ obok rosyjskiego w Symferopolu. Budynek Konsulatu Rzeczypospolitej we Lwowie dobrze świadczy o państwie polskim ‒ duży, elegancki na szarym tle okolicznych domów. Otwarto go w 2011 roku, w czasach „kultu jednostki” w MSZ, o czym świadczy tablica przy wejściu, gdzie wyeksponowano nazwisko... ówczesnego szefa resortu Radka Sikorskiego.

Rozmawiam z Ukraińcami. O wszystkim. O piłce, bo przecież niedawno w tymże Lwowie rozgrywano mecze wspólnego, polsko-ukraińskiego EURO 2012. Ba, za niespełna miesiąc będziemy rywalizować w jednej grupie na kolejnych futbolowych mistrzostwach kontynentu. Gdy jeden z liderów lwowskiego samorządu mówi mi, że „we Lwowie Niemcy nigdy nie przegrali, a Polacy nigdy nie wygrali”, to myślę sobie, ze przecież EURO 2016 jest we Francji, a nie tutaj, zatem nie ma to większego znaczenia. Ale mówimy też o Rosji i o tym, że Kijów, chcąc nie chcąc, mając świadomość różnych potrzeb socjalnych, wydaje jednak rocznie 90 miliardów hrywien na obronność. Wreszcie o sukcesie ukraińsko-tatarskiej piosenkarki Dżamali, która ‒ ku wściekłości Rosjan ‒ wygrała festiwal Eurowizji i to śpiewając o dramacie swojego narodu, wysiedlonego z Krymu przez Sowietów. Przewodniczący Rady Miasta Lwowa mówi, że żona obudziła go o w pół do drugiej w nocy tylko po to, aby powiedzieć że „ich” dziewczyna podbiła Europę. Też się cieszę. Politycznie ‒ jasne. Ale też pozapolitycznie: jakiż to postęp w porównaniu z zeszłoroczną triumfatorką (triumfatorem?) Conchitą Wurst...

Wszędzie ślady polskości. Nie tylko historycznej: mijam reklamy PZU oraz PKO BP Polski Group (sic!). Ruch nie jest nadzwyczajny. Z lotniska do ścisłego centrum, mimo że to dzień powszedni, dojeżdżam w pół godziny. Koło lwowskiego Ratusza niebiesko-żółty namiot słynnego batalionu AZOW, postrachu Rosjan na froncie w Donbasie. W samej siedzibie samorządu Lwowa popiersie metropolity greckokatolickiego Szeptyckiego, bohatera narodowego Ukrainy - jego rodzony brat był walecznym polskim generałem. Taki to paradoks, a może i nie paradoks Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej. W jednej z sal Ratusza czytam hasła typu: „Lviv ‒ economic progress leader”. Może i Lwów jest „liderem postępu gospodarczego”, zwłaszcza na tle innych ukraińskich miast. Ale gdy widzę napis: „Lviv ‒ open to the world”, zastanawiam się czy owa otwartość na świat oznacza w tym samym stopniu otwartość na mieszkającą tu od wieków polską wspólnotę? Jakoś nie zauważyłem. Już od ćwierć wieku na przykład ukraińskie władze nie chcą zwrócić katolikom ich świątyni-kościoła pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny... Doprawdy, podwójne to standardy. I dlaczego mer Lwowa usiłuje za wszelką cenę przekonać nas, Polaków, że oddanie prawowitym właścicielom – polskim katolikom – tego kościoła nie będzie możliwe, bo „nie będzie to dobre dla nikogo”?

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej" (25.05.2016)

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #Kresy #Polska #polityka

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 2 skomentuj »

A na "Wołyń" dołożycie? Smarzowski się skarży, że kasy brakuje...

...aleś mnie pan rozśmieszył panie Rysiu:))

cytuję: "Koło lwowskiego Ratusza niebiesko-żółty namiot słynnego batalionu AZOW, postrachu Rosjan na froncie w Donbasie."

generalnie jakby Rosjanie chcieli to w pół godziny pogoniliby rezunów z AZOW-a, problem w tym, że Rosjan w Donbasie nie ma, są prorosyjscy Ukraińcy...

...a tak zapytam... swastykę hitlerowską pan widział na tym namiocie? Bo to ulubiony symbol rezunów jest...:))

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.