Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Murzyn zrobił swoje, Raczkowski może odejść

No i oto mamy pierwszą dymisję w rządzie Beaty Szydło. Ale nie jest to taka sobie pierwsza lepsza dymisja, raczej bardzo symptomatyczna i w sumie zasmucająca. Zasmucająca, bo pokazuje namacalnie pierwsze rysy na #dobrazmiana, że nie o zmianę, a przynajmniej nie o dobrą może chodzić.

Murzyn zrobił swoje, Raczkowski może odejść
Konrad Raczkowski
źródło: Własne

Parę dni temu pisałem o ataku na wiceministra finansów Konrada Raczkowskiego. Dziś napisał bym to inaczej, ale to z prostego powodu - oto jesteśmy o kilka dni mądrzejsi.

Sytuacja była dziwaczna. Raczkowski poszedł na konferencję (a może lepiej powiedzieć seminarium) realizowaną na SGH - to ważne - przy współudziale środowiska bankowego. Padła pewna wypowiedź w kontekście hipotetycznego wpływu na budżet państwa upadłości kilku banków. Jeszcze zanim się konferencja skończyła, PAP już opublikował podkręconą (zmanipulowaną, jak twierdzą uczestnicy tej konferencji) wypowiedź.

Nie wiem, nie byłem, na własne uszy nie słyszałem. Jakkolwiek by było zaistniał tzw. fakt medialny i na jego podstawie rozpoczęła się prawdziwa burza - jak się początkowo zdawało - w szklance wody. Wydawać by się mogło, że tak łagodna wypowiedź, przedstawiająca teoretyczną sytuację, wygłoszona w środowisku naukowym, mało znacząca, nie może być żadnym powodem do jakiejkolwiek dymisji. Szczególnie marginalna na tle innych wypowiedzi, wpadek, dyrdymał, jakie padały z ust ministrów tego rządu, a które mogą mieć poważne konsekwencje również międzynarodowe. To wszystko brzmiałoby co najmniej kabaretowo, gdyby nie chodziło o państwo. Komuś najwyraźniej strasznie zależało na tej dymisji, mało tego, ktoś chciał, by jeszcze to wszystko wyglądało na odejście w pewnej infamii urzędniczej.

Wyjaśnień i dymisji żądał minister Paweł Szałamacha. Moim zdaniem ostatnia osoba, która jest uprawniona do tego typu oczekiwań, bowiem gdyby od takich wypowiedzi zależeć miało, co się dzieje z ministrami, to trzeba sobie śmiało powiedzieć, że minister Szałamacha po tylu wpadkach i głupotach, jakie powiedział, powinien myśleć nie tylko o własnej dymisji, ale o jakimś rodzaju „rytualnego seppuku”.

Tym bardziej, że w zaistniałej sytuacji powinien bronić jednego ze swoich kluczowych i najbardziej kompetentnych współpracowników. Przypominam, że chodziło o wiceministra, który odpowiadał za kluczowe obszary w tym resorcie: VAT, podatki dochodowe, podatki sektorowe, lokalne, podatek od gier oraz za akcyzę. Wiceministra, który potrafił wskazać, jak różnym mafiom przeszkodzić w okradaniu państwa z podatku VAT.

Tak naprawdę to jego pracy rząd premier Szydło zawdzięcza w styczniu większe o 2,5 mld złotych wpływy z VAT, a to nie jedyne wzrosty, bo są podobno również w obszarze innych podatków.

Te kilka miesięcy nie były „stracone”. Departamenty podległe Raczkowskiemu przygotowały projekt nowej ordynacji podatkowej z zapisami o unikaniu opodatkowania, zaprojektowano zmiany w podatku CIT, powstał projekt nowej ustawy vatowskiej, czeka projekt nowej ustawy hazardowej.

Pod kierownictwem tego wiceministra przygotowano zmiany w podatkach od czynności cywilno-prawnych, zaplanował ujednolicenie stawek akcyzy, obronił i przeprowadził poselski projekt podatku bankowego.

Te projekty leżą w resorcie, a minister Szałamacha nie wiedzieć czemu trzyma je "w zamrażarce".

Raczkowski zachowywał się jak słoń w składzie porcelany. Narusza gigantyczne liczne interesy różnych lobby. Zachodzi za skórę wielu, od banków po mafie kręcące lody na VAT. Takiego wiceministra trzeba wręcz chronić i bronić, bo to Raczkowski zbudował stronę przychodową tego budżetu. Nie jest łatwo w budżecie zbilansować stronę przychodową, łatwiej oczywiście jest rozdawać, na rozdawnictwo zawsze jest masa pomysłów. Ale skąd na to wziąć pieniądze, to już dużo większa sztuka. Uzyskał to na dwa sposoby. Dostrzegł miejsca marż monopolistycznych, którymi wyprowadzano legalnie z Polski pieniądze. Z tego tortu wykroił trochę dla państwa między innymi za pomocą podatku bankowego. Tego nikt mu nie mógł darować. Drugie miejsce, które wskazał, to są ewidentne oszustwa i postanowił zlikwidować przynajmniej część z nich w sposób systemowy. Postanowił złapać oszustów za rękę i kazać im oddać pieniądze. To też wybaczone być nie może.

Jego brak może skutkować niezłożeniem się budżetu w resorcie Szałamachy, bo Szałamacha się na tym nie zna, nie jest ekonomistą, wątpię, by potrafił tak skomplikowane rzeczy policzyć, a Raczkowski owszem. Obawiam się, że nawet gdy będą uruchamiane te przygotowane przez Raczkowskiego projekty - jak np. to ogłoszone już po jego dymisji wprowadzenie dwóch stawek VAT 5% i 20% - to w życie wejdą tylko ich kadłubki okrojone przez różne lobby, bo diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, a obronić ich nie będzie komu. Co prawda już sama likwidacja 3 stawek w VAT i zejście do 2 stawek to jest ogromne ograniczenia „wałków” robionych na VAT. Przy dodatkowych mechanizmach ograniczenie mogło być znacznie większe.

Konrad Raczkowski miał więc potężnych wrogów i nie wchodził z nimi w żadne negocjacje.

To co było grzechem lub wręcz głupotą Raczkowskiego, to naiwne ignorowanie tego, jak potężne interesy narusza, wiara w grę zespołową i ślepa wiara, że w tej nowej, powyborczej Polsce wszystkim chodzi tylko o #dobrazmiana. Nie rozumiał, że bez absolutnej konieczności nie wchodzi się do jaskini lwa, a tym było uczestnictwo w ustawianych konferencjach.

Pojawił się jako ekspert w świecie polityki i został ograny.

Jaka więc jest rola ministra Szałamachy w tym wszystkim? Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Można mieć przynajmniej kilka teorii. Najlepiej przyjrzyjmy się prawdziwym, dotychczasowym „osiągnięciom” ministra Szałamachy. Pierwsze, czym zasłynął to krytyka 500+. W resorcie na stanowiskach wiceministrów zostawił niekompetentne osoby z poprzedniej ekipy. Niekompetentnie zajmował się sprawą podatku bankowego, który w Sejmie trzeba było ratować. Kompletnie spaprał sprawę podatku od sklepów wielkopowierzchniowych. Zamiast tego bez konsultacji nawet wewnątrz resortu stworzył propozycję potworka - podatku od handlu, co najbardziej uderzało w nasz rodzimy handel i czym zraził do rządów PiS dużą część drobnych przedsiębiorców. By ich dodatkowo wkurzyć, wprowadził limit obrotu gotówkowego do poziomu 15 tys. złotych między firmami, na czym zyskują … banki kosztem drobnego handlu, jak twierdzi prezes ZPP Cezary Kaźmierczak w swoim liście otwartym. Dziwaczne jest - jak mówią ludzie z branży - obsadzenie BGK osobą powiązaną kiedyś z Jaromirem Netzlem. I na koniec wypada wspomnieć o lansowanej koncepcji utworzenia spółki celowej do kontrolowania podatników, zablokowanej dopiero (na szczęście) przez … ABW!

Asymetria kryteriów odwoławczych jest po prostu porażająca. Czemu Szałamacha nastawał na odwołanie Raczkowskiego? Można sobie założyć - jak pisałem - kilka hipotez. Szałamacha może być słaby, nie znać się, mógł zostać zmanipulowany. Każdy może.
Może być małostkowy i nie znosić fachowców, bo po prostu np. uważał Raczkowskiego za ewentualnego następcę na swoje miejsce tym bardziej, że ma w PiS fatalne notowania, lub Raczkowski stanowił jakieś zagrożenie dla jakiegoś kumpla. Mogło i tak być.
Można też szukać innych przyczyn, ale pewności co do intencji i powodów mieć na razie nie będziemy, więc chyba nie ma co się nad tym dalej rozwodzić.

Jeżeli natomiast prawdą jest to, co podała „Rzepa”, że Szałamacha zaszantażował Szydło: „ja albo Raczkowski”, to Szałamacha jawi się jako niepoważny człowiek. A Szydło zamiast skorzystać z okazji, by pozbyć się kuli u nogi swojego rządu w postaci Szałamachy, postanowiła ulec jego szantażowi. Nie wyobrażam sobie, by na coś takiego zgodzili się np. Tusk czy Kaczyński.

Niedawno Prezydent Duda powiedział, że ludzie dzielą się na tych lepszych i gorszych. Jak widać premierzy również.
Data:
Kategoria: Gospodarka

Mariusz Gierej

Mariusz Gierej - https://www.mpolska24.pl/blog/mariuszgierej

Dziennikarz, publicysta ...
"Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila.

Komentarze 5 skomentuj »

A kredytami frankowymi kto się zajmował w ministerstwie finansów? Nie minister Raczkowski?

To ciekawe, czy przypadkiem i ta kwestia nie była jedną z prawdziwych przyczyn tego odwołania...

PIS wygrało wybory w Polsce , ale przegrało w Ministerstwie Finansów.
Zmiany personalne są kosmetyczne.
Zerknijcie co mówią skarbowcy na skarbowcy.pl

@Alex Kredyty frankowe to jeszcze inna ciekawa historia ;-) chyba też siądę i w końcu to opiszę. Bo skandal goni skandal.

@Mariusz Gierej. Warto, bo mam wrażenie, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że ewentualne wygranie pozwów zbiorowych z przesłanki nieważności umów ze względu na brak przepływu CHF, może oznaczać ponowną demokratyzacje strat bankowych przez społeczeństwo. A zarządy banków patrzą tylko na swoje wynagrodzenie, nie na realne wyzwania.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.