PiS zamachuje się z grubsza na wszystko, co się rusza, jakiś Guy krzyczy na panią premier w Parlamencie Europejskim, prezes Rzepliński sam sobie niewzruszonym sterem, żaglem i okrętem pozostaje, poważając obowiązujące go ustawy mniej więcej tak, jak Wilder poważał Szpilkę w 9. rundzie, Ryszard Petru czuje na swoim giętkim karku ciężki oddech internetowej beki, która nadciąga na Rubikoniu dosiadanym przez sześciu króli, a Wojciech Czuchnowski odczytuje manifest piętnujący zawłaszczenie TVP, po czym demonstracyjnie opuszcza studio przy rozbrajającej obojętności prowadzącego. Sytuacja w polskim życiu politycznym jest więc dynamiczna, nadążać za nią trudno, rozeznać się jednak jakoś trzeba. Warto więc przysiąść na chwilę, wziąć głęboki oddech i sprawdzić, jak się sprawy naprawdę mają.
TNS opublikował sondaż, wg którego PiS ma 38% poparcia, Nowoczesna 16, a PO 15. Jest to wynik podobny do badania CBOS-u z 15 stycznia (39% dla PiS, 22% dla Nowoczesnej, 13 % dla PO). Całkowicie inaczej sytuację diagnozuje IBRIS, który 18 stycznia dał PIS-owi 32%, Nowoczesnej 28%, a PO 13%.
PiS zaczął swoje urzędowanie ostro i z przytupem, kluczowe dla dalszego rozwoju wypadków jest więc ustalenie, jak naprawdę Polacy zapatrują się na ten przytup, bo będzie to w dużej mierze określało przyszły rozwój wypadków. Przede wszystkim dlatego, że ucieczka umiarkowanego elektoratu, który PiS zdobył w ostatnich wyborach, uderzy najbardziej w Andrzeja Dudę, co wywoła nieuchronny konflikt w obozie władzy, bo kto, jak kto, ale prezydent nie może pozwolić sobie na zgubienie centrum. Logika interesu politycznego będzie więc popychała go w stronę dystansowania się od kontrowersyjnych pomysłów Jarosława Kaczyńskiego.
Mamy zatem TNS i CBOS, które się prawie (z wyjątkiem wyniku Nowoczesnej), pokrywają. I IBRIS, który zdecydowanie odjechał. CBOS sobie darujmy, bo jego zależność od rządu odbiera mu wiarygodność – nie można nie poważać CBOS-u z czasów Platformy, bo pokazywał nieprawomyślne wyniki w interesie partii rządzącej i poważać go w czasach PiS, bo pokazuje prawomyślne wyniki. Zostaje konfrontacja TNS-u z IBRIS-em.
Ok., nie będę przedłużał – IBRIS to żart. To badanie się nie składa z rzeczywistością z bardzo podstawowego powodu – daje opcji liberalnej (PO i Nowoczesna) 41%, podczas gdy w wyborach łączny wynik tych partii wyniósł 31%. Żeby uzasadnić taki rozjazd, trzeba by założyć, że PiS, który wygrał większość samodzielną socjalnymi obietnicami (500 zł na dziecko, wiek emerytalny), stracił furę wyborców na rzecz spersonifikowanej emanacji interesów zachodnioeuropejskiej finansjery nazwiskiem Petru, która wszystkie te obietnicy bezpardonowo krytykuje.
Takie założenie jest niedorzeczne. Im bardziej ono jest niedorzeczne, tym wiarygodniejszy wydaje się sondaż TNS. Wynik Nowoczesnej i PO (odpowiednio 16% i 15%) pokrywa się w nim całkowicie z wynikiem tych partii w wyborach parlamentarnych (PO 24%, Nowoczesna 7%). Znaczy to tyle, że „opcja III RP” wynosi w tej chwili dokładnie 31%, a przepływ następuje wyłącznie w ramach tej opcji, czyli Nowoczesna zjada PO. Traktując tę zbieżność (31% w sondażu, 31% w wyborach) jako punkt odniesienia, można odpowiedzialnie stwierdzić, że wynik PIS-u (38%, dokładnie tyle, ile w wyborach), jest wiarygodny.
Czyli PiS, w najgorszym razie, nie traci ani na wjechaniu konwalidacjami w Trybunał Konstytucyjny, ani na zamiataniu w mediach publicznych, ani na „siarze w Europie”. Jeżeli tak jest, a moim zdaniem tak właśnie jest, oznacza to, że wbrew nadziejom rozkrzyczanych KOD-owców i firmującej ich wierchuszki salonowego dziennikarstwa, Jarosław Kaczyński ma przyzwolenie społeczne na konkretne przeoranie systemowe.
Nie wiem, na ile przyzwolenie to wynika z jakiejś głębokiej zmiany świadomości społecznej. Ze strony PiS-u ryzykownym byłoby założenie, że taka zmiana zaszła na wielką skalę. Niezaprzeczalnie i solidnie przeczy temu założeniu przebieg dwóch kampanii wyborczych, w których „zły” PiS był schowany, a twarz dobrej zmianie dali Andrzej Duda i Beata Szydło.
PIS-owi nie spada raczej dlatego, że media straciły zdolność przekonywania. Propagandowy ostrzał zaczął się jeszcze zanim doszło do zaprzysiężenia rządu, czyli stało się dokładnie to, czego spodziewali się wyborcy tej partii, tak ci umiarkowani, jak i „twardzi”. Swoim uwikłaniem i niepoważną wręcz stronniczością pozbawiły się trzy główne telewizje siły opiniotwórczej już w kampanii wyborczej. Poza tym, PiS, z całym swoim awanturniczym anturażem wpisuje się idealnie w nastroje społeczne w kwestii kryzysu imigracyjnego. „Euroniepokorność” szkodziła, kiedy dominującą emocją unijną była w Polsce radość z napływających euro, kiedy jednak dominującą emocją jest złość na myśl o napływających Arabach, Polacy chcą właśnie takiej władzy, o której wiedzą, że może i jest nieco nieokrzesana, ale nie pęka.
Po trzecie zaś nie spada PiS-owi, bo opozycja, ciągle wsłuchana w głos przebrzmiałych już elit, nie panuje intelektualnie nad sytuacją. Nie rozumie, że oprócz materialnie sytych, a duchowo obciążonych jeszcze postkolonialnym kompleksem 31%, Polacy mają dosyć tłuczenia w PiS jak w bęben za wszystko, co robi. Że nie ma sensu bronić skompromitowanych i nielubianych gwiazd TVP. Że całkowicie kontrproduktywne jest atakowanie partii Kaczyńskiego na forum unijnym, bo jedynym rezultatem takiego ataku będzie konsolidacja obywateli przeciwko atakującym.
A PiS bardzo sprawnie tę niesprawność opozycji rozgrywa, kreując się delikatnie na ofiarę, kiedy woła z ostatniego spotu wyborczego – „pozwólcie nam pracować”. Czas gra zdecydowanie na jego korzyść. Petru prędzej czy później i tak połknie Platformę, ale jako liberał gospodarczy uwikłany po uszy w zależności od zachodnioeuropejskiej finansjery, jako liberał obyczajowy żywcem wyjęty z najintymniejszych snów redaktorów Gazety Wyborczej, wreszcie jako silny pretendent do odebrania Aleksandrowi Kwaśniewskiemu tytułu króla internetowej beki, on drugim Tuskiem nie będzie, choćby i w politycznym cwale zajechał swojego Rubikonia. Jarosław Kaczyński to wie.
Zapraszam na FB
https://www.facebook.com/t.laskus
Zapraszam do śledzenia na TT