Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Aleksander Radczenko: Reforma polskiego szkolnictwa na Litwie

Dzięki uprzejmości portalu Polityka Wschodnia publikujemy dokument z Biuletynu nr 4/2011. Raport powstał dzięki Aleksandrowi Radczenko i jest bezcenny bo pokazuje całą prawdę o reformie oświaty na Litwie.

W nowy rok szkolny polskie szkoły na Litwie wkroczyły z protestami i strajkami uczniowskimi. Ponad tysiąc osób - głównie młodzież, ale też rodzice, polscy politycy - protestowało w piątek, 2 września, przed Pałacem Prezydenckim w Wilnie przeciwko nowelizacji Ustawy o oświacie, która od 1 września br. wprowadza w szkołach mniejszości narodowych wykładanie kilku przedmiotów w języku litewskim, ujednolica program nauczania języka litewskiego w szkołach litewskich i nielitewskich, a od 2013 r. ujednolica egzamin maturalny z języka litewskiego dla maturzystów szkół litewskich i nielitewskich. W tym samym czasie w kilkunastu szkołach polskich na Wileńszczyźnie uczniowie bojkotowali lekcje. Na przykład w wileńskim Gimnazjum im. Jana Pawła II na lekcje w piątek przyszło około 60 uczniów spośród 469. 

„Apelujemy o wysłuchanie naszych argumentów i rozpoczęcie dialogu w celu złagodzenia tego zła, które już zostało wyrządzone wskutek przyjęcia tej ustawy” – mówi lider Forum Rodziców Polskich Szkół Mirosław Szejbak. Nie za bardzo wiadomo o jaki dialog chodzi, gdyż Ministerstwo Oświaty i Nauki RL podjęło ostatnio sporo kroków w celu złagodzenia negatywnych skutków ustawy, które jak dotychczas po stronie polskiej wywołują jedynie krytykę i odrzucenie. Wątpliwe by litewscy politycy ugięli się pod presją protestujących rodziców czy strajkujących uczniów. Już niejednokrotnie zapowiadali, że są gotowi do dyskusji nad wszystkimi wysuwanymi przez mniejszości narodowe postulatami (dwujęzyczne nazwy topograficzne, oryginalna pisownia nazwisk, ulgi podczas egzaminów maturalnych), z wyjątkiem wycofania się z kontrowersyjnej reformy szkolnictwa. Tymczasem dla protestujących odwołanie Ustawy wydaje się być jednocześnie i programem minimum, i programem maksimum. Czy w takiej sytuacji możliwy jest konstruktywny dialog?

Polską mniejszość na Litwie od lat nurtują de facto trzy te same podstawowe problemy: zachowanie i rozwój oświaty polskiej, zwrot znacjonalizowanych przez Sowietów nieruchomości, używanie języka polskiego w sferze publicznej (np. wprowadzenie polskiego jako języka pomocniczego i wprowadzenie dwujęzycznych nazw ulic i miejscowości na terenach zwarcie zamieszkałych przez Polaków, zezwolenie na oryginalną pisownię imion i nazwisk w oficjalnych dokumentach). Nie da się obronić tezy, wysuwanej przez niektórych lokalnych polskich polityków, że sytuacja polskiej mniejszości na Litwie jest dziś gorsza niż za czasów sowieckich. Zarazem trzeba jednak przyznać, że w wielu dziedzinach postulaty polskiej mniejszości nadal pozostają niespełnione, a nawet można zanotować próby pogorszenia sytuacji. Jedną z takich dziedzin jest oświata polska na Litwie.

Krzywe „lustrzane odbicie”

17 marca br. litewski parlament uchwalił nowelizację Ustawy o oświacie, która od 1 września br. wprowadza nauczanie historii i geografii Litwy oraz podstaw wychowania obywatelskiego w szkołach mniejszości narodowych po litewsku (dotychczas po litewsku były wykładane tylko język i literatura litewskie, reszty przedmiotów uczniowie tych szkół teoretycznie uczyli się w języku ojczystym (de facto także matematyka, fizyka, chemia są bardzo często przynajmniej częściowo wykładane po litewsku z braku podręczników oraz dążąc do przyswojenia przez uczni litewskiej terminologii)). Nowelizację uchwalono pomimo ostrych protestów polskiej i rosyjskiej mniejszości narodowej oraz polskiego i rosyjskiego MSZ. Polacy i Rosjanie zebrali blisko 60 tysięcy podpisów (biorąc pod uwagę, że obie mniejszości w najlepszym razie liczą nie więcej niż 400 tys. osób jest to liczba oszałamiająca) pod protestem przeciwko projektowi zmian w Ustawie o oświacie. Litewscy posłowie ten apel jednak zignorowali. Protesty mniejszości narodowych zostały przedstawione jako niechęć do nauki języka litewskiego.

Inicjatorzy poprawek do Ustawy o oświacie uważają, że poprawki przeciwko którym protestuje polska społeczność zostały wprowadzone w trosce o… dobro mniejszości narodowych i przytaczają jako argument raport Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej z roku 2010 w którym znalazło się zdanie, że na „Litwie 42% objętych badaniem przedstawicieli mniejszości wskazało, że napotkali problemy na rynku pracy z powodu słabej znajomości języka litewskiego”. Okazało się jednak, że w raporcie błędnie zinterpretowano wyniki badań przeprowadzonych przez litewski Instytut Pracy i Badań Społecznych. Instytut opublikował sprostowanie i wyjaśnił, że cytowana w raporcie liczba 42 % odzwierciedla tylko obawy respondentów i zaistniałe mity, a nie rzeczywistą sytuację. Instytut wskazał, że tylko 3,9% badanych litewskich Polaków jako przyczynę swego niezatrudnienia wskazało niedostateczną znajomość języka litewskiego[i]. Minister oświaty i nauki RL nadal jednak powołuje się na ten raport, a także na wyniki próbnego egzaminu maturalnego z języka litewskiego, podczas którego uczniowie z litewskich i nielitewskich szkół składali identyczny egzamin: „Wyniki uczniów ze szkół mniejszości narodowych były dwukrotnie gorsze niż wyniki uczniów ze szkół z litewskim językiem nauczania”[ii]. Algis Čaplikas, wiceprzewodniczący litewskiego parlamentu i szef Litewskiego Związku Liberałów i Centrum, zaś nawet zasugerował, że ci którzy sprzeciwiają się nauczaniu w szkołach polskich po litewsku, skazują litewskich Polaków na los niewykwalifikowanych pracowników, na posady kasjerek w supermarketach i bazarowych sprzedawców[iii].

„Polepszanie znajomości języka litewskiego w szkołach średnich mniejszości narodowych jest sprawą wagi narodowej. Być może reforma ma pewne wady, ale podstawowa idea – zwiększenie ilości i jakość języka litewskiego – nie jest dyskryminująca i warto ją urzeczywistnić” — poparł litewskich polityków brytyjski analityk Edward Lucas[iv]. Prezydent RL Dalia Grybauskaitė ustawę podpisała mówiąc, że chodzi przecież o „lustrzane odbicie” sytuacji mniejszości litewskiej w Polsce (w RP w szkołach litewskich 4 przedmioty są wykładane po polsku, zaś absolwenci składają taki sam egzamin z polskiego jak i absolwenci szkół polskich). Problem w tym, że jak dotychczas wszelkie próby doprowadzenia na Litwie do takiego samego „lustrzanego odbicia” w kwestiach, w których rozwiązania przyjęte w Polsce są bardziej liberalne niż rozwiązania litewskie (np. pisowni nazwisk czy nazw topograficznych, finansowania szkół mniejszościowych) skończyły się niepowodzeniem.

Niezależnie od tego, co twierdzą lokalni polscy politycy kilka dodatkowych przedmiotów po litewsku nie wywołuje wśród mniejszości narodowych większych protestów, chociaż pewne problemy mogą jednak wyniknąć w czasie praktycznego realizowania tych założeń[v]. Sytuację próbuje się ratować za pomocą aktów legislacyjnych, które swoją drogą są często sprzeczne z… treścią ustaw.

 

„Reforma” uber alles

O wiele większym problemem są dwie pozostałe ustawowe nowości dotyczące polskiego szkolnictwa: wprowadzenie ujednoliconego dla szkół litewskich i nielitewskich egzaminu maturalnego z języka litewskiego oraz nakaz zachowania w miejscowościach, w których istnieją dwie szkoły – litewska i nielitewska – tylko szkoły litewskiej, w przypadku, gdy obu brakuje uczni. Dotychczas szkoły mniejszości narodowych z przyczyn obiektywnych (mniejsza liczba godzin lekcji litewskiego, litewski nie jest językiem ojczystym) miały nieco lżejszy egzamin, co według litewskich polityków godziło w zasadę równości. „W tym roku podjęliśmy decyzję i postanowiliśmy wcielić w życie to, o czym było mówione już od kilku lat —zapewnić wszystkim uczniom równe możliwości w przygotowaniu do studiów na wyższych uczelniach Litwy. Bądźmy szczerzy, maturzyści szkół mniejszości narodowych, którzy języka państwowego uczą się według węższego programu, takiej możliwości nie mieli i nie mają. Największa przeszkoda na drodze ich kariery — to niedostateczna znajomość języka litewskiego” – tłumaczy Gintaras Steponavičius[vi], zapominając zarazem, że ci „biedni” Polacy litewscy doskonale sobie w życiu radzą. Gdyby minister zaglądnął na stronę internetową jakiejkolwiek litewskiej instytucji państwowej bez trudu na własne oczy przekonałby się jak wielu Polaków pracuje w administracji ministerstw i innych urzędów, w tym na bardzo renomowanych stanowiskach (pierwsze z brzegu przykłady: Paweł Borkowski - prezes wileńskiego sądu dzielnicowego, Jan Tomaszewicz - sędzia Sądu Najwyższego, wiceminister kultury Stanisław Widtmann, szef wileńskiej policji kryminalnej Antoni Mikulski). Polacy są szefami największych litewskich korporacji (np. Jarosław Niewierowicz - prezes spółki o strategicznym znaczeniu „LitPolLink”, dyrektorzy największych litewskich spółek ubezpieczeniowych Zbigniew Gawerski i Tadeusz Podworski itp. itd.). Na tegorocznej Eurowizji Litwę reprezentowała Polka Ewelina Saszenko (wybrana głosami Litwinów), zresztą Polaków w litewskiej muzyce i sztuce jest więcej: Jan Maksymowicz – doskonały saksofonista jazzowy, Zbigniew Lewicki – koncertmeister Litewskiej Państwowej Orkiestry Symfonicznej, Tomek Sinicki – niegdyś lider jednego z najlepszych litewskich zespołów rockowych „Gravel”, Mundek Sztengier – piosenkarz pop i showman, Agnieszka Dobrowolska – znana piosenkarka popowa, Gabriela Vasiliauskaitė, której soprano już sporo namieszało w świecie litewskiej muzyki klasycznej, Romuald Ławrynowicz – poeta i reżyser. Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Nie twierdzę, że odsetek Polaków na wyższych stanowiskach jest proporcjonalny do wielkości naszej mniejszości, ale biorąc pod uwagę, że do niedawna pod względem osób z wyższym wykształceniem wyprzedzaliśmy tylko Romów, trzeba przyznać, że ta sytuacja ma i swoje obiektywne wytłumaczenie. Najśmieszniejsze, że dokładnie te same argumenty – rzekomy brak Polaków na najwyższych stanowiskach, w policji i biznesie — podają polscy nacjonaliści jako argument na „dyskryminację” polskiej mniejszości na Litwie.

Zresztą po znowelizowaniu Ustawy zasada równości również została naruszona, tylko że w stosunku do dzieci z polskich i rosyjskich szkół. Zabrakło bowiem odpowiedniego okresu przejściowego. Ale o tym minister Steponavičius woli „nie pamiętać”. Ujednolicony egzamin maturalny mógłby być wprowadzony jedynie po ujednoliceniu programów nauczania języka litewskiego w szkołach litewskich i nielitewskich, i dopiero po tym jak pierwsza generacja uczniów ze szkół polskich i rosyjskich ukończy pełny kurs nauki języka litewskiego według ujednoliconego programu, czyli najwcześniej za 12 lat. Twórcy Ustawy uznali jednak uczniów ze szkół mniejszościowych za „cudowne dzieci” i dali zaledwie 2 lata na „dopędzenie” rówieśników ze szkół litewskich, ujednolicony egzamin ma się odbyć już latem 2013 r.

Ministerstwo Oświaty i Nauki próbuje sytuację naprawić za pomocą sprzecznych z Ustawą aktów legislacyjnych i na przykład proponuje, żeby egzamin dla maturzystów z nielitewskich szkół został wydłużony o godzinę, dozwolone ma być też korzystanie za słowników. Mówi się też o ulgowej ocenie prac i możliwości wykorzystania w pracach pisemnych wiedzy z literatury nie tylko litewskiej, ale też ojczystej. Ulgowy tryb ma obowiązywać aż do czasu, gdy obecni pierwszoklasiści (którzy już od 1 września br. rozpoczynają naukę według ujednoliconych ze szkołami litewskimi programów nauczania języka litewskiego) dojdą do matury. W moim odczuciu oczywiście lepsze takie rozwiązanie niż ujednolicony egzamin bez żadnej taryfy ulgowej, jednak z drugiej strony sam fakt stosowania takich ulg oraz ich zakres wyraźnie wskazują, że nowelizacja Ustawy bez odpowiedniego okresu przejściowego była rażącym błędem.

Podobnie jak błędem i naruszeniem konstytucyjnej zasady równości jest przepis Ustawy, który przewiduje, że w miejscowościach gdzie obok siebie istnieją szkoła litewska i szkoła mniejszości narodowych, albo szkoła z klasami litewskimi i klasami mniejszości narodowych, z braku kompletu uczniów w pierwszej kolejności ma być zamknięta szkoła lub klasa z nielitewskim językiem nauczania. Nauczanie zaś w języku litewskim powinno się odbywać niezależnie od tego ile jest dzieci w klasie. Oczywiście władze rejonowe zadbają o transport dla uczniów z zamkniętej szkoły i dowiozą ich do szkoły polskiej lub rosyjskiej w miejscowości obok, ale fakt nierównego traktowania dzieci tylko z powodu ich pochodzenia pozostaje faktem. Ministerstwo Oświaty i Nauki zauważając problem i tym razem poszło na ustępstwa. W szkołach początkowych i podstawowych samorządy lokalne otrzymali prawo do dodatkowego finansowania tych placówek, którym zabraknie „koszyczka ucznia”[vii] ze względu na mniejszą – niż zakładają przepisy – liczbę uczniów. O to polska społeczność od dawna walczyła. Pozwolono też w szkołach średnich, które są w miejscowościach, gdzie działają dwie szkoły – z litewskim i np. polskim językiem nauczania – zmniejszyć wymaganą liczbę uczniów w klasie z 15 do 10, a więc w zasadzie przepis Ustawy o oświacie nakazujący zachowanie w takiej miejscowości w przypadku niedokompletowania klas w obu szkołach jedynie szkół litewskich pozostanie w większości miejscowości jedynie na papierze. Jak obliczyła Polska Macierz Szkolna z tej ulgi skorzystają 4 szkoły w rejonie solecznickim, 7 – w wileńskim i 3 – w trockim. To nie mało, chociaż należy oczywiście w miarę możliwości wałczyć o wszystkie. Zarazem pamiętając, że zachować wszystkich szkół się nie uda. Po prostu likwidacja przynajmniej części niedokompletowanych szkół, ich łączenie, reorganizacja, jest nieunikniona, gdyż liczba dzieci na Litwie notorycznie spada. W tym roku do klas pierwszych przyjdzie na Litwie o prawie 23 tysiące uczniów mniej niż przed dziesięciu laty. I wszystko wskazuje na to, że ta tendencja się utrzyma także w latach następnych, zaś na utrzymywanie szkół, w których nauczycieli jest więcej niż dzieci nie stać żadnego państwa, tym bardziej borykającej się z olbrzymim deficytem budżetowym Litwy. Jest to decyzja bolesna, szczególnie w małych wsiach i miasteczkach, gdzie szkoła jest nie tylko placówką oświatową, ale i centrum lokalnego życia społecznego oraz kulturalnego.

Tak naprawdę jednak największy niesmak budzi to w jaki sposób reforma szkolnictwa została przeprowadzona – bez dyskusji, bez prób poszukiwania kompromisu, bez uwzględnienia zdania i argumentów samych zainteresowanych, po prostu „uszczęśliwiono” nas na siłę. Trudno się nie zgodzić z prezesem Związku Polaków na Litwie Michałem Mackiewiczem, gdy mówi, iż „są to bolszewickie metody”[viii], nie mające nic wspólnego z deklarowanymi przez rząd Andriusa Kubiliusa „przejrzystością drogi legislacyjnej” i zachęcaniem społeczeństwa do aktywnego uczestniczenia w procesie tworzenia prawa. Szczególnie zaś mi przykro za Ruch Liberałów, który tę nieprzemyślaną, pośpieszną reformę poparł, najwyraźniej zapominając, że co nagle to po diable. I nadal, ustami ministra Steponavičiusa, próbuje bronić. Szczerze mówiąc byłem o swoich partyjnych „kolegach” nieco lepszego zdania. Cóż zapewne ma rację Rimvydas Valatka, redaktor naczelny litewskiego portalu internetowego lrytas.lt, gdy mówi, że „nasi (litewscy – przyp. aut.) konserwatyści są narodowcami, nasi socjaldemokraci są narodowcami, a nawet liberałowie w dużym stopniu są narodowcami”.

Skargi i strajki

„Dzisiaj najpewniej zrezygnujemy z drogi sądowej, gdyż mogłoby to wciągnąć nas w wieloletni maraton sądowniczy. Musimy zrobić wszystko, by wygrać wybory parlamentarne i przez działania polityczne przywrócić te prawa” — oświadczył Waldemar Tomaszewski, lider AWPL, od razu po przyjęciu przez Sejm kontrowersyjnej Ustawy[ix]. I wygląda na to, że wszystkie dalsze działania podejmowane przez polską partię i jej organizacje branżowe są skierowane właśnie w tym kierunku. Moim zdaniem jest to oświadczenie demagogiczne: nawet jeśli w następnych wyborach uda się AWPL przekroczyć próg wyborczy (obecnych 3 posłów Akcji trafiło do litewskiego Sejmu z okręgów jednomandatowych[x]) to i tak nigdy polscy parlamentarzyści nie będą mieć takiej większości, aby samemu zmieniać lub stanowić prawo na Litwie, natomiast czy znajdzie się litewska koalicja gotowa by je zmienić po naszej myśli – trudno prognozować.

A propos w 1999 r. litewski parlament zlikwidował obowiązkową maturę z języka polskiego. Ten krok wywołał również falę protestów w polskim środowisku (moim zdaniem absolutnie bezpodstawnych, o czym pisałem wówczas na łamach „Gazety Wileńskiej“, gdyż pomysł obiektywnie miał odciążyć maturzystów od niepotrzebnych dla ich dalszych studiów egzaminów i dlatego był całkowicie słuszny (maturzyści po szkołach nielitewskich składali wówczas dwa obowiązkowe egzaminy: z języka litewskiego i ojczystego, maturzyści ze szkół litewskich – tylko jeden); egzamin maturalny z polskiego pozostawiono do wyboru radom szkolnym i w absolutnej większości polskich szkół maturzyści nadal go składają), rok później AWPL znalazła się w rządzie Rolandasa Paksasa, ale ten akurat przepis nie został zmieniony. Podobnie nie doszło do jego uchylenia i w latach 2006-2008, gdy AWPL po raz kolejny znalazła się w koalicji rządzącej Litwą. Dlatego skarga do Sądu Konstytucyjnego wydaje się być o wiele skuteczniejszym mechanizmem.

Pod naciskiem opinii publicznej działacze Akcji Wyborczej Polaków na Litwie zaskarżyli nowelizacje Ustawy w litewskim Sądzie Konstytucyjnym. Co prawda przygotowany przez nich projekt uchwały sejmowej z odpowiednim wnioskiem, podpisany przez 53 posłów (w tym nawet przez trzech konserwatystów, uważanych za „polakożerców”), został przez litewski parlament odrzucony, jednak udało im się w ekspresowym tempie zebrać kolejne 43 podpisy i złożyć skargę bez poparcia parlamentu (na Litwie do Sądu Konstytucyjnego ma prawo się zwrócić Sejm, sąd (rozpatrując konkretną sprawę) oraz 1/3 ogółu parlamentarzystów).

Z niewiadomych powodów posłowie skarżą jednak tylko dyskryminacyjny zapis ustawy, na mocy której będą likwidowane szkoły mniejszości narodowych w miejscowościach, w których działają również szkoły litewskie. Moim skromnym zdaniem równie antykonstytucyjnym jest zapis Ustawy przewidujący ujednolicenie egzaminu z języka państwowego bez odpowiedniego okresu przejściowego. Niestety ten o wiele boleśniejszy dla polskiej młodzieży zapis nie jest skarżony. Dlaczego? Gdybym był zwolennikiem teorii spiskowych, stwierdziłbym, że chodzi zapewne o to by nie likwidować konfliktu, ujednolicony egzamin doskonale podgrzewa i jeszcze przez wiele lat będzie podgrzewał antylitewskie nastroje wśród litewskich Polaków. Natychmiast bowiem zarząd Polskiej Macierzy Szkolnej na Litwie wezwał do ignorowania przepisów Ustawy i „kontynuowania nauczania według już sprawdzonych w praktyce zasad wynikających z poprzedniej ustawy.”

Pojawiły się pomysły zorganizowania na Wileńszczyźnie strajku szkolnego[xi], które spotkały się z burzliwym poparciem internetowych ekstremistów i z o wiele mniejszym entuzjazmem samych zainteresowanych, którzy nie bez racji zwracali uwagę na absolutny brak podstaw prawnych do takich działań. Jak powiedział mi nauczyciel jednej z polskich szkół: „Jeśli rejonowy wydział oświaty nakaże strajkować – będziemy strajkować, tylko kto zapłaci mandaty za udział w nielegalnym strajku?” Ministerstwo Oświaty i Nauki zagroziło, że osoby, które będą ignorowały przepisy Ustawy zostaną ukarane, „aż do zwolnienia z pracy”. Dlatego zapewne zrezygnowano z idei strajku nauczycielskiego i w kilkudziesięciu polskich szkołach na Wileńszczyźnie powstały uczniowskie komitety strajkowe. Ich organizatorzy zapewniają, że jest inicjatywa „całkowicie oddolna”. Z trudem się w to wierzy, szczególnie gdy się czyta oświadczenie strajkujących w którym brak jakichkolwiek konkretnych żądań czy terminów strajku[xii]. Niewiadomo jaki wynik ich usatysfakcjonuje (Podjęcie przez władze dialogu z protestującymi? Odwołanie Ustawy? Odwołanie przepisów godzących w szkoły mniejszości narodowych?). Niewiadomo jak długo organizatorzy zamierzają strajkować (Jeden dzień? Tydzień? Aż do odwołania Ustawy o oświacie?). W tej materii wypowiada się za organizatorów „oddolnego” strajku europoseł Waldemar Tomaszewski: „To, jak długo potrwa strajk protestacyjny będzie zależało od reakcji władz i od samej Pani Prezydent”[xiii]. Wygląda więc na to, że „oddolny” strajk będzie trwać tyle, ile działacze AWPL i ZPL uznają za potrzebne.

Czy to koniec polskiej oświaty na Litwie?

Skłonne do przesady lokalne polskie media już na długo przed przyjęciem Ustawy kreśliły apokaliptyczne wizje przyszłości polskiego szkolnictwa na Litwie. „Nie ma przesady w stwierdzeniu, że szkolnictwo polskie na Litwie jest mocno zagrożone. To „być albo nie być” polskich szkół na Litwie. Jeśli litewski sejm, wbrew głosom tysięcy litewskich obywateli, przyjmie ustawę o szkolnictwie, będzie to niechybnie początek końca polskiego szkolnictwa w tym kraju”)” – pisał na przykład portal wilnoteka.lt[xiv]. Zaś po jej przyjęciu histeria jeszcze bardziej się wzmogła. Pisano wręcz o początku „dożynania oświaty polskiej na Litwie”[xv]. Poseł Jarosław Narkiewicz stwierdził w jednym z wywiadów, że po 1 lipca br. (data wejścia w życie nowelizacji Ustawy o oświacie) nie ma już na Litwie szkół polskich (w takim razie niewiadomo jakich szkół poseł próbuje jeszcze bronić?). Wtóruje mu sekretarz Rady samorządu rejonu wileńskiego Renata Cytacka: „Jeśli się chce ujednolicić egzaminy maturalne, należałoby najpierw wprowadzić jednakowy program od pierwszej klasy. Jednak wówczas przestaje być potrzebna szkoła mniejszościowa. Wtedy oddaję swoje dzieci do litewskiej szkoły i basta. Po co dziecko ma iść do polskiej szkoły, jeśli nauczanie w takiej szkole jest po litewsku?”[xvi]. Sporo w tych emocjonalnych opiniach przesady. Wprowadzenie kilku dodatkowych przedmiotów po litewsku nie robi ze szkoły polskiej szkołę litewska. Mimo wszystko, nawet z dwoma czy czterema lekcjami po litewsku, szkoła polska jest polską, wychowuje młodzież w duchu tradycji polskich i daje zupełnie inne spojrzenie na kulturę, język, historię niż szkoła litewska; mówiąc górnolotnie - kształtuje polską świadomość narodową. Polskie szkolnictwo na Litwie przetrwało czasy o wiele gorsze i dało doskonały przykład swoich sił witalnych. Nie złamali go nawet stalinowscy oprawcy, więc w demokratycznej Litwie sobie również poradzi.

Prawdziwych problemów polskiej oświaty na Litwie należy szukać przede wszystkim w niżu demograficznym na skutek którego coraz mniej dzieci przychodzi do szkół, nieatrakcyjności polskich szkół (i w roku 1989, i w roku 1999, i obecnie do szkół polskich uczęszcza zaledwie połowa polskich dzieci, dla reszty rodzice wybierają szkoły litewskie, a wcześniej – rosyjskie) i powolnym, ale nieuchronnym zmniejszaniu się ogólnej liczby Polaków na Litwie[xvii]. Zarazem jednak należy zadać pytanie, czy zrobiliśmy wszystko by tę atrakcyjność polskich szkół zwiększyć? Liczba uczniów w polskich szkołach zmniejsza się w zatrważającej progresji – jeszcze w roku szkolnym 2000-2001 w polskich szkołach naukę pobierało 22 303 osób, zaś w roku 2010-2011 – już tylko 13379; tych liczb nie da się wytłumaczyć tylko przyczynami naturalnymi.

„Pomimo różnych kolei losu polskiego odrodzenia i niekiedy różniących się opcji w pewnych sprawach, w kwestii oświaty byliśmy i jesteśmy jednomyślni. Już to daje dużo do myślenia. A odpowiedź jest prosta: wychowani i wykształceni w polskich szkołach doskonale wiemy, że model ten nam odpowiada. Nie idealizujmy, jest też w nim coś niecoś do naprawienia, ale postawa władz oświatowych ciągle mocująca się z nami i próbująca swych sił w uszczuplaniu stanu posiadania szkoły mniejszości narodowej, nie pozwala skoncentrować się na doskonaleniu naszych szkół, krytycznego na nie spojrzenia” – uważa dziennikarka należącego do prezesa Związku Polaków na Litwie „Magazynu Wileńskiego” Janina Lisiewicz[xviii]. Nie jestem zwolennikiem opcji reprezentowanej przez ten miesięcznik, jednak w tym konkretnym przypadku się zgadzam z opinią pani Lisiewicz. Musimy bronić polskiej oświaty niezależnie od tego do jakiej opcji należymy i jak bardzo różnimy się w innych sprawach. Bo zachowanie polskiej oświaty jest warunkiem sine qua nonzachowania polskości na Litwie. Z drugiej strony jeśli w polskich szkołach jest „coś niecoś” do naprawienia (a jest całkiem sporo - zaczynając na ich odpolitycznienia/uniezależnienia od polityków AWPL oraz działaczy ZPL) to żadne działania litewskich władz nie mogą być wytłumaczeniem dla poniechania naprawiania tych wszystkich rzeczy złych czy zaniechania krytycznego na nie spojrzenia.

Nowelizacja Ustawy o oświacie zakłada, że szkoły średnie na Litwie będą funkcjonować do roku 2015 (z pewnymi wyjątkami). Następnie zaś zostaną przekształcone albo w gimnazja (w mieście dla stworzenia gimnazjum potrzeba skompletowania trzech klas jedenastych, zaś we wsiach, osiedlach i miasteczkach - dwóch), albo w szkoły podstawowe. Według Polskiej Macierzy Szkolnej na Litwie oznacza to, że z obecnych 40 placówek dających wykształcenie średnie w języku polskim po roku 2015 pozostanie jedynie 13[xix], w Wilnie z sześciu szkół średnich i dwóch gimnazjów będziemy mieli w roku 2015 tylko trzy gimnazja. Oznacza to, że w 2015 r. w jedenastych klasach ośmiu polskich szkół w Wilnie w sumie będzie się uczyło mniej niż 300 osób! W mieście, w którym mieszka sto tysięcy Polaków? Jeśli to prawda to być może najwyższy czas przestać powtarzać mantrę o tym, że polskie szkoły są najlepsze na Litwie i zabrać się za ich reformowanie i unowocześnianie? Na przykład w wileńskiej (polsko-rosyjskiej) szkole średniej im. Joachima Lelewela wystarczyło wymienić kierownictwo i liczba pierwszaków natychmiast wzrosła. Może gdyby tak i w innych szkołach, szczególnie w rejonach, wymienić dyrektorów w stylu „BMW” (bierny, mierny, wierny) na jakieś bardziej innowacyjne modele – liczba chętnych do pobierania nauki w zarządzanych przez nich szkołach również wzrosłaby? Bez tych chętnych nawet najbardziej liberalna Ustawa o oświacie polskiego szkolnictwa na Litwie nie uratuje…

Aleksander Radczenko

[i] Europejska Fundacja Praw Człowieka udowodniła, że cytowane przez władze Litwy wyniki badań nie odpowiadają prawdzie, „Kurier Wileński”, www.kurierwilenski.lt 2011-05-28

[ii] Gintaras Steponavičius, Drodzy Uczniowie, Rodzice i Nauczyciele!, „Kurier Wileński“ 2011-08-30

[iii] Algis Čaplikas, Kodėl Lietuvos lenkų rinkimų akcijos vadai savo tautiečius pasmerkė juodadarbių daliai?, www.delfi.lt 2011-06-03

[iv] “The Economist”: Lietuvos švietimo reformos idėja gera ir nediskriminuoja lenkų, diena.lt 2011-04-21

[v] „My nie jesteśmy przeciw tej Ustawie o oświacie. Skoro została przyjęta – niech będzie wykonywana. Ale róbmy to dobrze“ – mówi Tatjana Babrauskienė z Litewskiego Związku Zawodowego Pracowników Oświaty i wzywa do odpowiedniego okresu przejściowego, ciagu którego dzieci i nauczyciele mogliby odpowiednio przygotować się do nowych wymogów. Wtórują jej uczniowie z polskich szkół: „Nie jesteśmy przeciw, ale program powinien być ujednolicony od pierwszej klasy, powinny być podręczniki“ (Patrz Eglė Samoškaitė, Vietoj pamokų dalis lenkų mokinių pasirinko protestuoti prieš sustiprintą lietuvių kalbos mokymą, www.delfi.lt 2011-09-02).

[vi] Gintaras Steponavičius, Drodzy Uczniowie, Rodzice i Nauczyciele!, „Kurier Wileński“ 2011-08-30

[vii] Szkoły na Litwie są finansowane na podstawie tzw. koszyczka ucznia – każdy uczeń ma przydzielona część środków budżetowych, która wędruje wraz z nim ze szkoły do szkoły, stąd też wymóg posiadania minimalnej liczby uczni w klasach – gdy liczba uczni jest mniejsza niż minimum, szkoła dostaje mniej pieniędzy niż potrzeba na jej utrzymanie.

[viii] Antoni Pacuk Radczenko, Polska oświata na Litwie: diabeł w szczegółach, „Kultura Enter“ 34/2011, www.kulturaenter.pl

[ix]Teresa Worobiej, Być zwyciężonym i nie ulec, „Tygodnik Wileńszczyzny“, www.tygodnik.lt 2011-03-30

[x] Wybory do litewskiego parlamentu odbywają się systemem mieszanym. Każdy obywatel ma 2 głosy: jeden oddaje na kandydata ze swojego okręgu (obowiązuje system większościowy), drugi na kandydata z listy ogólnokrajowej (system proporcjonalny, partie obowiązuje 5 proc. próg wyborczy).

[xi] Antoni Pacuk Radczenko, Polska oświata na Litwie: diabeł w szczegółach, „Kultura Enter“ 34/2011, www.kulturaenter.pl

[xii] R.M., Strajk w obronie szkół polskich na Litwie, „Kurier Wileński“, www.kurierwilenski.lt 2011-08-31

[xiii] Wywiad Waldemara Tomaszewskiego dla „Salonu Politycznego“ Radia „Znad Wilii“, www.znadwilii.lt 2011-08-31

[xiv] W obronie szkół polskich na Litwie, www.wilnoteka.lt

[xv] Stanisław Tarasiewicz, Na Litwie zaczyna się dorzynanie oświaty polskiej na Litwie, www.infopol.lt 2011-03-18

[xvi] Antoni Pacuk Radczenko, Renata Cytacka: Jako Polka chcę uczyć dzieci w polskiej szkole, „Kultura Enter“ 31/2011, www.kulturaenter.pl

[xvii] Liczba osób deklarujących polską narodowość na Litwie zmniejsza się po ok. 30 tysięcy co 10 lat; rok 1989 - 258 000 (7 proc.), rok 2001 - 235 000 (6,7 proc.), rok 2009 – 205000 (6,1 proc.). Obecnie według szacunków Departamentu Statystyki na Litwie mieszka około 200 tys. Polaków (6 proc.). W ur. naukowcy z Uniwersytetu w Tartu (Estonia) przedstawili wyniki badań z których wynika, że zaledwie połowa litewskich Polaków rozmawia w domu w języku ojczystym. Po za domem, z przyjaciółmi i w towarzystwie, po język polski sięga tylko 21 proc. polskiej mniejszości. Jeszcze mniej Polaków, bo zaledwie 12 proc., czyta polskie gazety, zaś polską telewizję ogląda tylko 8,5 proc. polskiej mniejszości na Litwie,

[xviii] Janina Lisiewicz, Czas próby, „Magazyn Wileński” 8/2011, www.magwil.lt

[xix] Ibidem.

"Biuletyn Wschodni" nr 4/2011 do pobrania w PDF TUTAJ

 

Aleksander Radczenko: Stały Współpracownik Polityki Wschodniej. Litewski prawnik i dziennikarz polskiego pochodzenia, działacz mniejszości polskiej na Litwie, wiceprzewodniczący Komitetu Prawa i Praworządności  Ruchu Liberalnego Republiki Litewskiej, b. redaktor naczelny „Gazety Wileńskiej”.

***

Polityka Wschodnia to internetowa gazeta koncentrująca się na analizach, komentarzach i publicystyce. Dotyczą one przestrzeni postradzieckiej. Naszym zamiarem jest pokazanie dawnych terytoriów Związku Sowieckiego za pomocą szerokiej optyki wyzwalającej czytelnika z okowów polonocentryzmu. Dlatego w skład redakcji i stałych współpracowników naszej gazety wchodzą także autorzy rosyjscy, litewscy czy ukraińscy. Bazę analityczno- informacyjną, którą staramy się tworzyć uzupełniają nasze aspiracje programowe. Jednym z priorytetów Polityki Wschodniej jest stworzenie szerokiej platformy dyskusyjnej dotyczącej nowych założeń polskiej polityki wschodniej. Niniejszy biuletyn jest formą promowania naszej percepcji geopolitycznej oraz bazy programowej.

 

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.