Wbrew temu, co podaje część mediów, minister Beata Kempa nie odmówiła bowiem publikacji wyroku Trybunału, lecz pismem z 10 grudnia poprosiła Prezesa TK o wyjaśnienie wątpliwości co do prawidłowości trybu wydania orzeczenia, a publikację wstrzymała tylko do czasu wyjaśnienia tych wątpliwości. W piśmie z 11 grudnia, będącym odpowiedzią na pismo minister Kempy, Prezes Andrzej Rzepliński nie odniósł się w ogóle do wątpliwości minister, lecz powołując się na art. 190 Konstytucji („Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego [...] są ostateczne” ) ponownie zażądał publikacji.
W kontekście tej wymiany pism powstaje następujące pytanie. Przepisy ustawy o Trybunale Konstytucyjnym ustanawiają bardzo szczegółowo tryb i procedurę wydawania orzeczeń przez Trybunał. Co w sytuacji, gdy jakieś orzeczenie zostanie wydane z istotnym naruszeniem tych przepisów, nawet bez winy sędziów Trybunału? Jaki organ ma zdecydować o nieważności tak wydanego orzeczenia? Otóż Konstytucja nie przewiduje takiej sytuacji.
Jest to absolutny wyjątek w polskim systemie prawnym, obejmującym sądy i trybunały. Wszystkie sądy podlegają zasadzie dwuinstancyjności. Trybunały mamy dwa. Mało kto wie, że Trybunał Stanu jest również dwuinstancyjny.
Prawo nie może zakładać, że urzędnicy-sędziowie działają bez błędów. Trybunał Konstytucyjny był dotychczas traktowany jak twierdza-wyrocznia, do której wewnętrznej organizacji pracy nikt nie ma wglądu. Jeżeli jednak ta organizacja pracy byłaby sprzeczna z ustawą, to co?