Trzeba nie lada tupetu, aby jak premier Tusk twierdzić, że Polska będzie chciała wzmocnić słabnącą wiarę w integrację europejską, kiedy rząd nie akceptuje nawet symboli Unii Europejskiej. Polski premier nie złożył bowiem podpisu pod deklaracją dołączoną do Traktatu Lizbońskiego, w której ponad połowa państw członkowskich oświadczyła, że flaga ze złotymi gwiazdami na niebieskim tle, hymn pochodzący z „Ody do Radości”, dewiza, wspólna waluta oraz Dzień Europy pozostają ważnymi dla nich symbolami wyrażającymi poczucie wspólnoty obywateli Unii Europejskiej oraz ich związek z nią. Zawstydzający podpis jest za to pod tzw. protokołem brytyjskim ograniczającym stosowanie w Rzeczpospolitej Karty Praw Podstawowych, co oznacza, że Polacy korzystają z mniejszego zakresu swoich praw i swobód niż mieszkańcy 25 państw Unii Europejskiej.
Trzeba nie lada tupetu, aby jak minister Sikorski uważać, że Polska ugruntuje pozycję gracza unijnej ekstraklasy i lidera regionu, skoro wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie ma mowy, aby w roku polskiej prezydencji Polska weszła do strefy euro. Mimo bajdurzenia o zielonej wyspie nasz kraj nie spełnia dziś żadnych kryteriów krzepkiej gospodarki charakteryzującej się wysoką konkurencyjnością, niską inflacją, stabilnym kursem walutowym i zdrowymi finansami publicznymi. Właśnie „awansował” do Europy drugiej prędkości i prędko się z niej nie wydostanie.