Dlaczego szef partii politycznej wygrywający wybory prezydenckie ma wyrzec się swojej formacji? Bo tak nakazuje mu polska hipokryzja.
Panuje ona nie tylko w tym obszarze, ale i w elekcji parlamentarnej, gdzie ideałem jest gabinet apolitycznych fachowców. Partie mogą wygrywać wybory, ale rząd powinien być spoza tych partii i ma realizować swój autorski program. Im bardziej będzie przy tym „niezależny” tym dla niego lepiej. Im bardziej Marek Belka był niezależny od SLD, tym był lepszym szefem jeszcze lepszego rządu.
Nie przypadkiem podczas dwudziestu lat transformacji tylko trzech premierów było jednocześnie przywódcami zwycięskich w wyborach partii politycznych. To, co gdzie indziej jest regułą, u nas nadal pozostaje wyjątkiem.
Jeśli Donald Tusk wygrałby wybory prezydenckie to nie widzę powodów, dla których miałby przestać być szefem swojej partii. Chyba, że przeszkodą jest konstytucja.