Od pewnego czasu trwa nagonka na Jednostkę Specjalna GROM. Nikogo już w Polsce nie interesuje, że to najlepsza jednostka jaką udało się stworzyć w polskim wojsku po 1989 roku. Trwa bowiem sukcesywne niszczenie prestiżu i obniżanie jej wiarygodności.
Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, bo szukanie sensacji nie idzie w parze z dobrem publicznym. Nie mam nic przed ujawnianiem nieprawidłowości, ale są sytuacje kiedy media głównego nurtu powinny zachować więcej rozsądku. Jednak obecnie nie ma na co liczyć, bo mamy kampanię i zacznie się festiwal obrzucania błotem.
W tym przypadku ujawniono, że plany siedziby GROM i Formozy były dostępne w Internecie. Umieścił je tam Rejonowy Zarząd Infrastruktury w Gdyni ogłaszając przetarg na remont. Kto chciał, mógł się dowiedzieć gdzie komandosi magazynują broń, jaki jest rozkład korytarzy czy wejść do budynków. Wojsko usunęło informacje dopiero po interwencji dziennika. Człowiek związany z tą formacją mówi – „To jakaś kpina. Jeśli tak to wszystko ma wyglądać, to dajmy sobie spokój z tą tajnością” – bulwersuje się jeden z komandosów.
Pewnie, że sprawa jest zaskakująca, bo podobna sytuacja zdarzyła się jesienią ubiegłego roku. Ten sam urząd rozpisał inny przetarg na rozbudowę budynków Formozy i wtedy także plany pojawiły się w Internecie. Co więcej – prace wykonywały firmy nie mające certyfikatów wymaganych ustawą o ochronie informacji niejawnych. Tyle, że skoro namierzono takie nieprawidłowości w tak szczególnej jednostce to trzeba o tym od razu pisać? Czy chodzi tylko o wywołanie taniej sensacji? A może komuś zależy na całkowitym skompromitowaniu tej formacji?
Nie ma się czemu dziwić oburzeniu jednego z komandosów, który powiedział – „Jeśli taka sytuacja zdarza się pierwszy raz, można przyjąć że to głupota, ale jeśli takie rzeczy dzieją się po raz kolejny, to już jest jakiś sabotaż albo dywersja” – podkreśla oficer GROM. Z tym zdaniem zgadza się Janusz Walczak, były oficer Marynarki Wojskowej i dodaje, że ujawnienie planów jednostek specjalnych godzi w bezpieczeństwo kraju.
Jak podkreślają rozmówcy dziennika – takie sytuacje zdarzają się z lenistwa, a wojskowi obecnie boją się bardziej naruszenia ustawy o zamówieniach publicznych niż ustawy o ochronie informacji niejawnych. Gen. Tadeusz Rusak twierdzi – „To co się stało świadczy o tym, że kontrwywiad wojskowy po prostu u nas nie istnieje” – uważa były szef Wojskowych Służb Informacyjnych.
Czy jednak to tylko wina wojskowych, a media są zupełnie czyste w tej sprawie? Chyba nie do końca, bo „rzepa” poszła po bandzie ujawniając te fakty opinii publicznej. Ale z drugiej strony nie ma się czemu dziwić nad dziennikiem wisi widmo i miecz Domoklesa?
Więcej przeczytacie w "Rzeczpospolitej".
Fiatowiec