Opozycja nie chce wyborów
Muzułmańska Partia Demokratyczna, jedna z dwóch największych partii opozycyjnych w Azerbejdżanie, zamierza zbojkotować kwietniowe, przyspieszone wybory prezydenckie.
Bojkot wyborów, oprócz Muzułmańskiej Partii Demokratycznej, ogłosiła także Narodowa Rada Sił Demokratycznych, drugi główny sojusz opozycyjny w kraju. Lider ugrupowania Dżamil Hasanli przedterminowe głosowanie nazwał "obrazą wyborów".
Zgodnie z wydanym w poniedziałek rozporządzeniem prezydenta Ilhama Alijewa wybory głowy państwa zostały przesunięte z 17 października na 11 kwietnia. W dekrecie nie wyjaśniono przyczyny zarządzenia przedterminowych wyborów i zapewniono, że jest ono zgodne z konstytucją i kodeksem wyborczym. Doradca prezydenta Ali Hasanow powiedział, że głosowanie przesunięto, by wybory nie kolidowały z "istotnymi krajowymi i międzynarodowymi wydarzeniami". Zdaniem opozycji władze próbują w ten sposób przeszkodzić innym kandydatom w przeprowadzeniu należytej kampanii wyborczej.
Alijew w 2003 roku przejął władzę w kraju po swoim ojcu Hejdarze Alijewie. W razie wygranej byłaby to jego czwarta kadencja na stanowisku prezydenta. Alijew wzmocnił swoją pozycję m.in. poprzez zorganizowanie dwóch referendów - w 2009 roku, w którym wykreślono z konstytucji zapis ograniczający prezydenckie rządy jednej osoby do dwóch kadencji, oraz w 2016 roku, w wyniku którego wydłużono kadencję szefa państwa z pięciu do siedmiu lat. Krytycy Alijewa uznają te kroki za nielegalne i niedemokratyczne.
Znaczne zasoby energetyczne oraz strategiczne położenie Azerbejdżanu sprawiają, że Europa pokłada w tym kraju nadzieje związane ze zmniejszeniem uzależnienia energetycznego od Rosji. Oponenci władz twierdzą, że z tego powodu osłabł krytycyzm krajów zachodnich wobec stylu rządów Alijewa. Organizacje broniące praw człowieka oceniają, że Alijew rządzi krajem w sposób autorytarny, a rząd prześladuje przeciwników politycznych. Prezydent nie zgadza się z tymi oskarżeniami.
źródło: PAP