Wywiad
- Codziennie uczciwie spłacam kredyt zaufania, którym kilka lat temu obdarzyli mnie gorzowianie - mówi prezydent Jacek Wójcicki. Rozmowa o pierwszych przeciwnikach w drodze po reelekcję, przygotowaniach do kampanii i planach na Gorzów.
Spodobało się Panu rządzenie Gorzowem?
Przez ostatnie trzy lata jeszcze bardziej zakochałem się w mieście i mieszkańcach. Cieszę się, że widać pierwsze efekty naszej wspólnej pracy dla Gorzowa. Rządzenie to złe słowo, po prostu codziennie uczciwie spłacam kredyt zaufania, którym kilka lat temu obdarzyli mnie gorzowianie, a to chcąc nie chcąc wiąże się z koniecznością podejmowania decyzji i odpowiedzialnością za nie.
Czy uważa Pan, że wszystkie decyzje były trafione?
Odpowiedź jest oczywista – na pewno nie wszystkie. Przecież wszyscy doświadczyliśmy problemów chociażby związanych z remontem ulic Warszawskiej i Walczaka. Można powiedzieć, że spadliśmy na cztery łapy, bo faktycznie zmiana lidera konsorcjum uratowała cały projekt. Trzeba jednak przyznać, że było ciężko.
Czego zbrakło w przypadku tej inwestycji, może doświadczenia?
Moim pracownikom z Wydziału Inwestycji nie mogę zarzucić braku doświadczenia, przecież to ludzie którzy często „zjedli zęby” na budowach. Myślę, iż prawdą jest powiedzenie, że błędów nie popełnia tylko ten, który nic nie robi.
Czy ten kredyt wobec mieszkańców to wciąż Pańska praca po 12 godzin, jak na początku kadencji?
W pewnym momencie przestałem zwracać na to uwagę. Zaraz padnie pytanie, czy jestem pracoholikiem… Cóż, po prostu czuję się odpowiedzialny za projekty które realizujemy w mieście, szanuję mieszkańców i dodatkowo mam to szczęście, że praca jest moją ogromną pasją.
Mało jest Pana w mediach, a kampania coraz bliżej. Są już nawet pierwsi kandydaci. Nie obawia się Pan, że przegapi ten czas?
Absolutnie nie. Moja kampania trwa już od ponad trzech lat. Każdego dnia jestem z mieszkańcami. Nawet jeśli nie bardzo mnie widać, to po prostu pracuję i myślę, że to jest najważniejsze. Faktycznie słyszałem już o dwóch kandydatach, choć mam do tego pewien dystans. Radna Marta Bejnar-Bejnarowicz kipi wyłącznie krytyką, choć zapowiada merytoryczny program, a z kandydaturą przewodniczącego Sebastiana Pieńkowskiego w sumie się pogubiłem. Ostatecznie PiS chyba go oficjalnie nie wskazał, ale faktycznie w mieście mówi się o tym, że bardzo by chciał - zresztą on sam też wspomina.
Dlaczego Marta Bejnar-Bejnarowicz „kipi krytyką”?
To moja opinia. Ona skupiła się wyłącznie na produkcji informacji ośmieszających miasto. Daleko nie trzeba szukać, chociażby ostatni przykład z ulicą Bielikową. Nawet jeśli popełniliśmy błąd, skoro o tym wiedziała, to dlaczego nie powiedziała od razu, tylko skutecznie ośmieszała cały Gorzów i to jeszcze zabiegając żeby rozlało się w kraju? Czy tak o swoje miasto dba przyszły prezydent? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie.
Czy uważa Pan, że olbrzymie pieniądze, które minister Rafalska "załatwiła" na remont Katedry to próba kupienia wyborców? Niektórzy twierdzą, że to kampania w cieniu tragedii?
Nie, nie, nie! To niedobre myślenie. Proszę absolutnie nie formułować takich tez. Katedra i jej remont to wielka sprawa, ważna dla nas wszystkich. Takie wnioski są mocno krzywdzące i absolutnie odcinam się od tego typu myślenia.
Jeżeli już mówimy o wnioskach - niektórzy twierdzą, że jest pan mściwy…
To nieprawda, choć faktycznie jestem wymagający, a przede wszystkim oczekuję kompetencji i lojalności. Ich brak wywołuje moją reakcję.
Rozmawiała: Karolina Machnicka