Ambaras w futrze
Hodowle zwierząt futerkowych to coraz bardziej popularny biznes zyskujący medialny rozgłos głównie za sprawą kłopotliwych skutków ubocznych. W podgorzowskiej gminie Witnica mieszkańcy okolicznych hodowli norek zmagają się z plagą much, które jak lep ciągną tam gdzie ich nie chcą – informuje portal tvn24.pl.
Są wszędzie – narzekają mieszkańcy. Gryzą i uprzykrzają życie, a sposobów na rozwiązanie problemu obecnie brak. Niesmak, smród i inwazja insektów to częste uciążliwe konsekwencje nieprzyjemnego sąsiedztwa ferm. Przeciwko hodowlom futrzaków protestują nie tylko obrońcy praw zwierząt, ale i mieszkańcy, którym przyszło żyć w kłopotliwym sąsiedztwie. Na terenie gminy Witnica prowadzone są trzy hodowle spędzające sen z powiek miejscowej ludności. Problem istnieje od dawna i gmina deklarowała już interwencję w tej sprawie. Minął rok, a ludzie mieszkający w pobliżu ferm wciąż zmagają się z uciążliwym rojem owadów.
Ustalono nawet źródło pochodzenia much. Przeprowadzona ekspertyza potwierdziła przypuszczenia, że to obornik, który pochodzi z ferm norek, jest siedliskiem wylęgu larw – informuje portal tvn24.pl. Kłopotliwy dla sąsiedztwa biznes rządzi się jednak swoimi prawami. Właściciele do much się nie przyznają i wzajemnie przerzucają na siebie odpowiedzialność za wylęg owadów. Tymczasem muchy wypełniają pobliskie domy, a ludzie przeżywają dramat. Wygląda na to, że gospodarka odpadami w hodowlach futrzaków nie jest prowadzona należycie. To kolejny legalny biznes, który w Polsce funkcjonuje pod kloszem.