Chciał otruć jedzenie, żądał wypłaty w bitcoinach
Mieszkaniec Konina został oskarżony przez prokuraturę o grożenie producentowi dodaniem do jego soków szkodliwych substancji wprowadzeniem ich na rynek. Wymusił w ten sposób 395 tys. zł.
W sierpniu zeszłego roku firma zaczęła otrzymywać anonimowe przesyłki z Londynu, w których były oryginalne, plastikowe butelki z firmowymi sokami. Szczelnie zmaknięte butelki miały numery seryjne. Przedstawiciele firmy sądząc, że chodzi o reklamacje, początkowo przekazywali je do archiwum zakładu - napisała "Gazeta Krakowska", która dotarła do sprawy. Gdy okazało się, że anonimowych przesyłek z produktami firmy jest więcej zarządzono analizę toksykologiczną soków. Wykazała ona, że w napojach jest toksyczna substancja - środek dodawany do kosmetyków.
Wkrótce firma zaczęła otrzymywać anonimy z żądaniami finansowymi. Szantażyści podpisujący się jako All Saint's grozili, że jeśli ich warunki nie zostaną spełnione to skażone soki rozprowadzą na rynku. Zażądali 4 tys. bitcoinów wartych wówczas prawie 11,8 mln złotych. Firma przekazała szantażystom łącznie 130 bitcoinów wartych 395 tys. zł.
Osoba odpowiedzialna za wyłudzenia została zatrzymana w lutym przez krakowskich policjantów dzięki współpracy z międzynarodowymi służbami. Autorem listów okazał się Sławomir J. - 48-latek z zawodu stolarz, mieszkaniec Konina, który na stale przebywał w Londynie. Po zatrzymaniu przyznał się do winy i pomógł w odzyskaniu wyłudzonej gotówki.
Według informacji "Gazety Krakowskiej" mężczyzna postanowił wymusić pieniądze od właścicieli firmy, bo ich nazwiska znalazły się na liście najbogatszych Polaków. - Właściciele firmy byli na liście najbogatszych Polaków. Drażniła mnie ich rozrzutność - miał według "Gazety Krakowskiej" powiedzieć oskarżony Sławomir J.
Na ławie oskarżonych zasiądzie także 26-letni syn J., inżynier. Tomasz K. miał pomagać ojcu w procederze poprzez wielokrotne wypłaty pieniędzy z bankomatów. K. zaprzecza zarzutom. Ani ojciec, ani syn nie byli do tej pory karani. Sławomirowi J. za wymuszenia grozi do 10 lat więzienia. Jego synowi za utrudnianie śledztwa - do 5 lat pozbawienia wolności.
źródło: Gazeta Krakowska