Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Skandal

Skandal zawsze dobrze się sprzedawał. Nic dziwnego, że w dobie silnej konkurencji medialnej zapotrzebowanie na niego wzrosło.

Skandal
Tłum
źródło: Flickr CC

Życie, by nadążyć z produkcją, musiałoby się toczyć kilka razy szybciej. Dopóki nie ma  technicznych możliwości, by do tego doprowadzić, trzeba było skorzystać z innych metod.  Sięgnięto po najprostszą, a zarazem najbardziej skuteczną. Rozszerzono pojęcie „skandalu” na zachowania, które wcześniej tak postrzegane nie były.  Nowa definicja stała się powszechnie obowiązująca. Zręcznie wtłoczono ją  w mózgi odbiorców. Dzięki tej strategii już od dawna to nie my decydujemy o tym, co jest skandalem, a co nim  nie jest. Zwolniono nas z myślenia, co - jak się okazało - nie było wcale takie trudne. Przyjęliśmy to z wielką ulgą. Bo przy okazji, a może przede wszystkim, przestaliśmy się obawiać, że żyją nienawiścią. Wcześniej prywatnie można było sobie co nieco ulżyć, ale publicznie nie wypadało. Teraz? Nawet nie musimy się tłumaczyć. Jest oczywiste, że: „ Tylko powtarzamy to, co przeczytaliśmy albo zobaczyliśmy”. Taka cudowna niewinność i prawość kupiona za kilka złotych albo dostarczona w ramach abonamentu.

Co więc jest dziś skandalem?

I to, że posłowie otrzymują wynagrodzenie, i to, że je przyjmują, i to, że urzędnicy dostają nagrody, i to, że ministrowie jeżdżą służbowymi samochodami, i to, że jest tylu kandydatów w wyborach parlamentarnych, i to, że  w partiach nie wszyscy ze sobą się zgadzają i walczą o władzę, i to, że ze sobą nie walczą i mówią jednym głosem, i to, że politycy wydają pieniądze na szkolenia, i to, że z nich nie korzystają, i to, że mają stylistów i to, że grzeszą złym gustem, i to, że sprzedają swoją prywatność, i to, że uważają ją za „ teren prywatny”, i to, że posiadają majątek, i to, że niczego się nie dorobili itd., itd. Tych skandali jest tyle, że w ich natłoku, sprawy błahe i żadne mieszają się z ważnymi i poważnymi do tego stopnia, że mylimy jedne z drugimi. Machamy ręką tam, gdzie powinniśmy powiedzieć dość i nieznośnie wyjemy tam, gdzie wszystko, co należy zrobić to stuknąć się w głowę. To jednak ma drugorzędne znaczenie dopóki swoją potrzebą oceniania innych  nie krzywdzimy samych siebie. A krzywdzimy, gdy nie potrafimy odróżnić tego, co właściwe, od tego, co niewłaściwe. Gdy żądamy między innymi, by urzędnicy byli (w przeciwieństwie do nas) pozbawieni praw pracowniczych, czyli nie dostawali nagród, albo gdy stawiamy w jednym rzędzie wykluczające się oczekiwania. Nie osiągniemy tą drogą niczego więcej niż stanu permanentnego niezadowolenia. Będziemy pluć na siebie tak długo, aż w życiu publicznym pozostaną tylko ci, którym nawet tona śliny na twarzy nie przeszkadza, by złożyć usta w uśmiechu i iść dalej.

To tyle tylko przed wyborami. Tak, by może w mniejszym stopniu decydowali za nas inni. Ci, którzy najlepiej wiedzą, co jest skandalem, a co nie.

Data:
Tagi: #skandal
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.