Daleki jestem od tego, by szukać pełnych analogii między Partią Republikańska a naszym PiS-em. Można nawet wskazać drastyczne różnice. Gdy czołowi politycy kojarzeni z Tea Party postulują niskie podatki i wycofanie państwa na pozycje, które wskazywała XIX-wieczna doktryna liberalna, to nasi prawicowcy z PiS-u proponują rozwiązania całkowicie odwrotne: więcej państwa w gospodarce i więcej redystrybucji dochodów poprzez budżet państwa. Ale i jednych, i drugich łączy z kolei konserwatyzm obyczajowy, przejawiający się m. in. poparciem dla pełnego zakazu aborcji.
Do tej pory to jednak tylko amerykańska prawica potrafiła „na zewnątrz” grać – niekiedy bardzo skutecznie – kartą „umiarkowana”. Przykładem może być tutaj senator John McCain – kandydat Republikanów w 2008 – który, gdyby nie fatalnie oceniany Bush, pewnie wybory by wygrał. PiS tę strategię zastosował po raz pierwszy teraz właśnie wysuwając w prezydenckim wyścigu kandydaturę Andrzeja Dudy. Młody, ledwie 43 letni Andrzej Duda rzeczywiście wydawał się człowiekiem z innej bajki – jeśli porównać go z prezesem PiS-u, nie mówiąc już o czołowych przedstawicielach opcji „smoleńskiej” w PiS-e, z Antonim Macierewiczem na czele.
I tu trzeba poczynić dwie uwagi. Nie bez powodu napisałem wyżej, że Andrzej Duda wydawał się być człowiekiem z innej bajki, gdyż w istocie nie wiemy jaki jest on naprawdę. W kampanii mieliśmy do czynienia z – przyznajmy – bardzo dobrze skrojoną propozycją wyborczą. Jak będzie on pełnił swój urząd – tego nie wiemy.
Ale wiemy – i to jest druga uwaga – że stojące za kandydaturą Dudy Prawo i Sprawiedliwość jest taką samą partią jaka było rok, pięć, czy dziesięć lat temu. Tak jak szeregowym członkom i sympatykom Partii Republikańskiej ze Środkowego Zachodu czy Południa bliżej jest do Sarah Palin niż do McCaina, tak PiS po wyborach prezydenckich 2015 roku to nadal partia, której ideowy ton nadają Jarosław Kaczyński i Joachim Brudziński, Antoni Maciarewicz i Krystyna Pawłowicz.
Tea Party po sukcesie parę lat temu została zmarginalizowana. Stała się groźna dla GOP bowiem nie liczyła się z ich zdaniem i była absolutnie samodzielna.
Podobnie w odpowiedniej skali może się stać z ruchem Kukiza- który zagraża obu głównym bękartom spłodzonym po pijaku na okrągłym stole z Magdalenką.
Ciekaw jestem jak w Polsce dojdzie do neutralizacji zgrożenia - bo neokomuchy POPiSowo muszą zapobiec aby nie powtórzył się rok 1980 gdy organizowana przez SB przewałka wymkneła sie spod kontroli