”Wygląda na to, że upada najsilniejsze tabu ziemskiego globu, jakim jest zakaz kazirodztwa.”
"jeśli udaje się powiązać harmonijnie miłość macierzyńską albo bratersko-siostrzaną z miłością erotyczną, to osiąga się nową, wyższą jakość miłości i związku"
"Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że ok. 10 proc. braci i sióstr ma wspólne doświadczenia seksualne. Wysokie są też odsetki epizodów seksualnych pomiędzy dwoma braćmi, dwiema siostrami. Nie widać jakoś wielkich nieszczęść, które by z tego miały wniknąć"
I na koniec:
"wszystko, co mamy na podorędziu, jest natury religijnej i obyczajowej. Ale to, że obyczaje wszędzie tego zakazywały, to wiemy aż nadto dobrze i wiemy też, jakie było praktyczne źródło tych zakazów"
Te wypowiedzi nie tylko nie były szczęśliwe, ale również były pozbawione podstaw. W dobie informacji nawet wpis na blogu może być szeroko komentowany i stać się przyczyną zupełnie nieprzewidzianych wydarzeń. W tym wypadku na krakowskiego profesora spadły gromy. Został pozbawiony członkostwa w partii Twój Ruch, został także usunięty z komisji ds. etyki w ochronie zdrowia. Na Uniwersytecie Jagiellońskim trwa postępowanie dyscyplinarne w tej sprawie. Sam profesor Hartman twierdzi, że nie zamierzał propagować związków kazirodczych, ale chciał jedynie wszcząć dyskusję poświęconą ich karalności. Być może, zastanawiał się profesor, nie należy ich karać z dotychczasową surowością. W innych państwach, dyskusja o naturze tych związków jest podejmowana i być może zakończy się ona zmniejszeniem surowości kar w stosunku do osób dopuszczających się czynów kazirodczych. Nie interesuje nas toczący się spór pomiędzy zwolennikami twierdzenia, że profesor Hartman propagował kazirodztwo, a zwolennikami wersji, że tylko namawiał do publicznej dyskusji związanej z jego (de)penalizacją. Chcemy jedynie spojrzeć na problem kazirodztwa z perspektywy psychologii moralności.
Psychologia moralności, czyli moralność w działaniuWspomniany już Haidt napisał w 2001 artykuł, w którym przedstawił społeczno-intuicjonistyczny model sądu moralnego. By zilustrować sposób w jaki ludzie decydują o tym co jest dobre i złe posłużył się właśnie przykładem związku kazirodczego:
„Julia i Marek są rodzeństwem. Wspólne wakacje spędzają podróżując przez Francję. Pewnej nocy mieszkają w domku przy plaży. Podejmują decyzję, że będzie ciekawie i zabawnie, gdy spróbują spędzić tę noc ze sobą. Na pewno będzie to nowe, ciekawe doświadczenie. Julia bierze pigułki antykoncepcyjne. Marek również się zabezpiecza. Ich wspólnie spędzona noc była miłym doświadczeniem, ale postanawiają nie robić tego nigdy więcej. Obiecują również sobie, że nikomu o tym nie powiedzą, że będzie to ich sekret.” [J. Haidt, The Emotional Dog and Its Rational Tail: A Social Intuitionist Approach to Moral Judgment, “Psychological Review” 2001, 108, ss. 814-834].
Haidt pyta uczestników
eksperymentu, czy takie zachowanie jest akceptowalne. Większość badanych niemal
natychmiastowo odpowiada, że takie zachowanie jest po prostu złe. I choć zdarzenie to
niekoniecznie musi skończyć się emocjonalną traumą, ciążą, wykluczeniem społecznym, to nikt nigdy nie powinien
tego robić. Ludzie wiedzą, że takie zachowanie jest złe, choć w pierwszej
chwili nie są w stanie podać argumentów wspierających ich sąd. Haidt i inni
badacze sądów moralnych początkowo nie bardzo wiedzieli, w jaki sposób wyjaśnić
tę sytuację, ponieważ jeszcze do niedawna uważano, że to rozumowania stoją za naszymi
sądami moralnymi. W jaki więc sposób
wiemy, że coś jest złe, nawet jeśli nie potrafimy tego uzasadnić?
Społeczno-intuicjonistyczny model sądu moralnego ma – zdaniem jego Autora – wyjaśnić to zjawisko i tę cechę naszej natury. Już sama nazwa wskazuje, że kluczowe znaczenie ma intuicja i kontekst społeczny. Po pierwsze, sądy moralne pojawiają się w naszej głowie automatycznie i są rezultatem moralnej, wrodzonej, intuicji, która ma długą historię ewolucyjną (teza intuicjonistyczna). Po drugie, fakt, że dużo czasu zajmuje nam uzasadnienie sądów i ocen wskazuje na to, że to nie rozumowania stoją za ich treścią, nie mogą więc być ich przyczyną (teza o rozumowaniach post hoc). Po trzecie, kontekst społeczny decyzji jest bardzo istotny. Jeśli w społeczeństwie dominuje ustalona ocena moralna jakichś czynów, to ma ona znacznie większą siłę oddziaływania, niż jakiekolwiek rozumowanie moralne (teza o społecznym wpływie). Po czwarte, rozumowania moralne, konstruowanie argumentów ma raczej pełnić funkcje komunikacyjne. Ma za zadanie pozwolić nam na komunikacje naszych sądów i ocen (teza o komunikacyjnej roli rozumowań). Haidt dodaje co prawda, że jest możliwe by rozumowania zmieniły pierwotną intuicję moralną, ale jest to raczej wyjątek od reguły. By taka sytuacja miała miejsce muszą być spełnione dodatkowe warunki, a przede wszystkim pierwotna intuicja nie może być zbyt silna (w przypadku kazirodztwa jest to chyba niemożliwe).
Zdaniem Haidta tak wygląda mniej
więcej (z pewnymi wyjątkami) sposób w jaki orzekamy o tym co jest dobre, a co złe. I co ważne i warte podkreślenia, nie chodzi o
stwierdzenie, że tak powinniśmy je podejmować, ale że tak je podejmujemy. Nie
będziemy wchodzić w szczegóły tych badań, bo nie czas i miejsce (każdy może
sobie doczytać), ale nawet podanie tych czterech głównych tez, na których wznosi
się gmach SIM może pozwolić lepiej zrozumieć skąd się biorą nasze oceny moralne i nie są one jedynie zbiorem arbitralnie uznanych wartości.
Dyskusja o kazirodztwie nie jest
jedynie łamaniem społecznego czy obyczajowego tabu. Nasze oceny moralne są bardzo głęboko zakorzenione
w historii ewolucyjnej (nie opłaca się wchodzić w związki kazirodcze, bo
nie gwarantują one sukcesu ewolucyjnego, czyli przetrwania genów). Nie są więc
czymś zupełnie dowolnym. Jeśli zaś mówimy o ewolucji i
moralności, to musimy też wiedzieć, że przynajmniej od lat 80. mamy do
czynienia z badaniami, według których moralność nie byłaby możliwa bez
odpowiednich emocji społecznych (emocje nagrody, przyjaźni, miłości, ale też
wstydu czy żalu), a te z kolei nie istnieją bez prawidłowo funkcjonującego mózgu
emocjonalnego (przykładem mogą być psychopaci; bardzo inteligentni, ale części
mózgu odpowiedzialne za odczuwanie emocji nie funkcjonują prawidłowo). Jak pisaliśmy we wstępie, nie można zbudować nowego człowieka. Każda teoria, która próbowała podjąć to zadanie miała katastrofalne skutki. Natura człowieka jest bardziej skomplikowana i ma znacznie ciekawszą historię, niż sądzono jeszcze trzy dekady temu (np. kiedy atakowano Wilsona za Socjobiologię).
Dyskusja nad związkami
kazirodczymi nie mogła się udać. I abstrahuję tutaj od norm kulturowych,
obyczajowych i religijnych. Choć one przecież także mają kolosalne znaczenie i których ignorować nie wolno.
Nawet jednak przyjęcie jedynie perspektywy psychologii moralnej chyba dość
dobrze pokazuje, że w sytuacji, gdy przytłaczająca większość społeczeństwa ocenia
negatywnie samą możliwość dyskusji o kazirodztwie, to żadne argumenty etyków tego nie zmienią (teza o społecznym
wpływie). To nie wnikliwe ważenie argumentów pozwala nam na ocenę moralną
kazirodztwa, ponieważ są one konstruowane post factum
(teza o rozumowaniach post hoc). Jesteśmy istotami moralnymi a naszym kompasem
jest intuicja moralna. Zawdzięczamy ją milionom lat ewolucji, która
wyposażyła nas w moralne mózgi (teza intuicjonistyczna). Odrzucenie tej
historii nie jest jedynie trudne, jest niemożliwe. Wiedza o tym może pomóc nam zrozumieć nasze własne zachowania. I - miejmy nadzieję - powstrzymać nas przed zbyt ambitnymi i oderwanymi od rzeczywistości projektami nowej moralności, a co za tym idzie, nowego człowieka.