Dyrektorek twierdzi – pracownicy to barany. A jednak to wszystko nieprawda, bo jak można przeczytać w komentarzach pod artykułem Wachadełka, robotnicy tyskiego Fiata bardzo dobrze odrobili zadanie domowe. Ludzie pracy to nie jest już ciemna masa – przecież a liniach montażowych pracują nie tylko robotnicy po zawodówkach, ale magistrowie i inżynierowie, którzy nie mają „pleców”, żeby zostać kierownikami, i dlatego doskonale rozumieją przepisy polskiego prawa pracy oraz potrafią czytać ze zrozumieniem ustawę o związkach zawodowych.
W tej sytuacji na nic się zdają lawiranckie zapewnienia „repozwiązkowców” – my chcemy, ale nic nam się nie udaje, bo dyrekcja rzuca nam kłody pod nogi.