Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Wszawa sytuacja

Wiele osób słysząc słowo „Wszy, wszawica” w kontekście własnych dzieci czuje dreszcz niepokoju i zaczynają się zastanawiać, co zrobiłam(em) nie tak. Jak to się stało, że moje dziecko ma wszy. Przecież myliśmy mu głowę, dbamy o higienę i co… jak to możliwe.

Wszawa sytuacja

W takiej sytuacji jest obecnie duża część mieszkańców Mokotowa, których dzieci uczęszczają do mokotowskich żłobków, przedszkoli i szkół. Coraz większa część z nas, jest wstrząsana wiadomością: „Pani(Pana) dziecko ma wszy!”. W naszej świadomości wszy to piętno ubóstwa, niechlujstwa, brudu i biedy. To piętno, z jakim … coraz większa część z nas musi się zmagać. Tylko czy to my jesteśmy winni?! Jak to się stało, że w XXI wieku w centrum Europy, mamy tę średniowieczną plagę.

Do 2008 roku wszawica znajdowała się w wykazie chorób zakaźnych i jako taka podlegała interwencji Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Od 2008 roku rząd Platformy Obywatelskiej i PSL wykreślił ją z listy chorób zakaźnych, w uzasadnieniu wpisując, że na terenie Polski praktycznie nie istnieją choroby roznoszone przez wszy. Wszawicę sprowadzono do kategorii problemu higienicznego. Ograniczyło to arsenał środków do zwalczania tej epidemii, podobnie jak i ponoszone z tego tytułu wydatki przez państwo i samorządy. „Mydła” przecież nikt obywatelom finansować nie będzie! Minęło zaledwie 6 lat i na chwilę obecną mamy „renesans” tej plagi, bo walka z wszawicą to nie jest problem stricte higieniczny. De facto rodzice i placówki oświatowe nie mają narzędzi do skutecznej walki, a osoby sprawujące władzę zdają się tego nie dostrzegać i zupełnie się tym nie przejmują. A to my rodzice mamy problem!

Na chwilę obecną cały ciężar walki, został zrzucony na barki nas rodziców. Wszawicę dzieci łapią głównie w placówkach oświatowych. Wystarczy, żeby jedno z nich miało wszy, a po jakimś czasie mimo utrzymywania pełnej higieny przez dzieci i rodziców, ma je większość dzieci. Z taką sytuacją mamy do czynienia na Mokotowie. Tajemnicą poliszynela jest to, że mamy ten „wstydliwy” problem, a władze samorządowe chowają głowę w piasek. Bez zdecydowanych działań władzy samorządowej, dyrektorzy placówek oświatowych mogą, co najwyżej zarządzić kontrolę i poinformować rodziców o problemie. Nie mogą nic zrobić w sytuacji, kiedy rodzic, zbagatelizuje problem lub po prostu nie chce się tym problemem zająć. Nie można zakazać przychodzenia dzieci, by nie zarażały innych zdrowych. W ten oto sposób mamy niekończącą się historię.

Owszem możemy sprawę przemilczeć i schować głowę w piasek jak to robią władze naszej dzielnicy, ale to nie będzie oznaczało, że nas ten problem nie dotyczy, czy nie może dotknąć. Sytuacja, kiedy dziecko przynosi taką „niespodziankę”, ze szkoły to prawdziwy szok i niedowierzanie. Sytuacja tym bardziej stresująca, że stygmatyzująca dzieci. Kontrole nie są przeprowadzane z zachowaniem odpowiedniej delikatności, a pomocy z powodu zmowy milczenia władzy nawet w wymiarze edukacyjnym nie ma. Sami musimy się mierzyć z tym problemem, w jednej ze szkół dopiero na wyraźne żądanie rodziców pielęgniarka przygotowała informację jak walczyć z wszawicą. Próżno by szukać jakiejkolwiek inicjatywy władz dzielnicy, tak się nie prowadzi odpowiedzialnej polityki samorządowej i nie polega ona tylko na przecinaniu wstęg. Bez zdecydowanych działań, sytuacja będzie się ciągle powtarzać i oprócz stresu i mitręgi, godzin wyczesywania i kontroli. Podkreślam godzin, bo to naprawdę tyle trwa i kosztuje mnóstwo pieniędzy. Problem będzie powracał! Na rynku są różne preparaty, ale dobre środki to jednorazowy koszt rzędu 30-40 złotych. A kurację trzeba powtarzać! Kilka razy, przez co najmniej dwa tygodnie. Nawet, jeżeli to zrobimy, to dziecko wraca do szkoły mija … załóżmy dwa tygodnie, dwa miesiące i mamy problem od nowa. Tak się po prostu nie da!

Na terenie naszej dzielnicy za szkolnictwo odpowiada burmistrz Skolimowski, o którym wszyscy mówią : „Nikt Ci nie może tyle dać, ile Skolimowski obiecać.” Dużo gładkich słów oraz unikanie rozwiązywania problemów i brania odpowiedzialności. Ostatnimi czasy „zasłynął” z wielu obietnic między innymi hali sportowej w gimnazjum nr 11, a przede wszystkim pokrętnej metody likwidacji stołówek w placówkach oświatowych. Czas, kiedy zajmuje się oświatą na Mokotowie to czas marazmu, braku rozwiązań i rozwoju placówek oświatowych. To czas pozostawienia obywateli samymi sobie z ich problemami. Zarządzanie oświatą zostało sprowadzone do czynienia oszczędności na wszystkim. Od stołówek, po papier toaletowy, który rodzice muszą często kupować ze składek. Mimo tego widzi przed sobą szerokie europejskie perspektywy, kandydując do Parlamentu Europejskiego z list swojej partii. Widzi już salony europejskie, ale być może faktycznie z tej perspektywy nie daje się dostrzec malutkich kilkumilimetrowych problemów naszych dzieci. Więc, apeluję do Pana Panie Burmistrzu, czas zejść na mokotowską ziemię i zająć się realnymi problemami realnych ludzi - Polaków. Chyba, że Pana ambicje sprowadzają się do wprowadzenia naszych polskich wszy na europejskie salony, w końcu one też mogą chcieć coś więcej od życia i poczuć się Prawdziwymi Europejkami.  Może jakieś kampanijne hasełko w ten deseń?!  Oczywiście kpię sobie w żywe oczy, ale ludzka cierpliwość ma swoje granice, szczególnie poirytowanych rodziców.

skolimowski.jpg

wszy1.jpg

wszy2.jpg

wszy3.jpg

wszy4.jpg
Data:

Mariusz Gierej

Mariusz Gierej - https://www.mpolska24.pl/blog/mariuszgierej

Dziennikarz, publicysta ...
"Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.