Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Ja jestem tylko prosty magister

W ciągu ostatnich kilkunastu lat obserwowaliśmy w Polsce ogromną przemianę struktury wykształcenia w społeczeństwie. Generalnie Polacy później kończą edukację niż miało to miejsce jeszcze chociażby 10 lat temu. Z porównania wyników spisów powszechnych z 2002 r. i 2011 r. wynika, że odsetek osób z wyższym wykształceniem wzrósł zarówno w mieście, jak i na wsi, przy czym nadal w miastach takich osób mieszka znacznie więcej. W 2011 r. wykształceniem wyższym legitymowało się 21,4 proc. ludności w miastach i 9,8 proc. mieszkańców wsi. W 2002 r. wyższe wykształcenie miało 13,2 proc. mieszkańców miast i 4,2 proc. mieszkańców wsi. Średnio poziom ten wzrósł z 9,9% mieszkańców, aż do 16,8%! Teoretycznie powinniśmy się cieszyć, a w praktyce? Należy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy ludzie faktycznie stają się mądrzejsi czy po prostu łatwiej jest to lepsze wykształcenie zdobyć? Niestety, jak z moich obserwacji wynika, prawdziwa jest ta druga opcja. Bo przecież jak to możliwe, że nagle przybyło nam 7% więcej intelektualistów?

Ja jestem tylko prosty magister

Od wielu lat obserwujemy rozkwit wielu prywatnych uczelni, które przy małych wymaganiach i niezbyt wygórowanym czesnym, kształcą przyszłą "inteligencję" Polski. Wiele z tych szkół określanych jest nawet przez samych studentów mianem "kup sobie wykształcenie". Jest to zjawisko przerażające. Nagle ludzie, którzy nie mieli żadnych szans na dostanie się na dobre, państwowe uczelnie stawiani są na równi z tymi, którzy dostali się tam w cuglach. Oczywiście na rynku pracy nadal magister z renomowanej państwowej uczelni jest postrzegany lepiej niż ktoś po prywatnym "niewiadomoczym". Jednak problem polega w samym postrzeganiu wyższego wykształcenia. Kiedyś, jeszcze nawet za czasów, które pamiętam - tytuł magistra to było coś czym można było się pochwalić, było to czymś szczególnym i nie dane było wielu. Magister jeszcze kilkanaście lat temu budził szacunek społeczeństwa, a teraz? Tytuł ten został sprowadzony do miana czegoś średniego, czegoś normalnego, czegoś czym byle kto może się pochwalić...a w zasadzie nie ma się czym pochwalić. Pozostało jedynie ewentualne pochwalenie się ukończeniem renomowanej państwowej uczelni, to wciąż budzi jako taki podziw i szacunek.

Winą takiego stanu rzeczy oczywiście trzeba obarczyć niskie wymagania uczelni prywatnych. Nie mówię, że wszystkich, ale generalnie jest dużo takich uczelni, które nie potrafią pozbyć się słabego studenta i przepychają go aż do obrony pracy magisterskiej. Powód? Pieniądze, każdy student to spora kasa dla uczelni, a im więcej szkół, tym bardziej trzeba o tego studenta walczyć. Uczelnie państwowe tego specjalnie robić nie muszą, one przyciągają więcej chętnych niż jest miejsc samą renomą, którą w przeważającej większość starają się utrzymać.

Właśnie przez kształcenie typu zapłać-zdaj-zapomnij magister nie jest teraz niczym szczególnym. Błędem jest myślenie, że chodzi tylko o ilość osób z wyższym wykształceniem. Zauważalny jest coraz niższy poziom wiedzy magistra w naszym kraju. Nie chodzi tu nawet o wiedzę specjalistyczną, związaną z ukończonym kierunkiem, bo ta siłą rzeczy zwykle i tak jest wyższa niż kogoś tylko po liceum (całe szczęście), ale o wiedzę ogólną. Ostatnio bardzo często można usłyszeć stwierdzenia typu "nie znam zasad ortografii, skończyłem politechnikę" czy "nie wiem kto był pierwszym Królem Polski, studiowałem pedagogikę". Przepraszam bardzo, ale gdy słyszę coś tak żałosnego to się nóż w oprawce mojego dyplomu otwiera. Wiedza na tak elementarnym poziomie powinna obligatoryjnie być posiadana przez każdego, kto śmie legitymować się wyższym wykształceniem! Jeżeli skończyłeś studia na danym kierunku, powinieneś być w mniejszym lub większym stopniu specjalistą w swojej dziedzinie, a wiedza o niej powinna wielokrotnie zawstydzać wyszukiwarkę google czy wikipedię. We wszystkich innych dziedzinach powinieneś dysponować wiedzą przynajmniej na poziomie szkoły średniej, ale Twoja spostrzegawczość, inteligencja sytuacyjna i umiejętności analityczne powinny nadal przewyższać niemal każdego, kto studiów nie ukończył. Jeżeli jesteś na studiach, nawet prywatnych, korzystaj z tego! Każdy wykładowca na pewno chce przekazać Ci tyle wiedzy ile sam posiada, trzeba tylko chcieć po nią sięgnąć. Proponuję wszystkim nowy system nauki ZZZ: zakuć-zdać-zapamiętać! Zaprzestańmy bylejakości magistrów i wyścigom po papierek (dyplom), może magister w naszym kraju dzięki temu będzie znów bardziej szanowany.

Na koniec krótki akapit z małą dygresją o poziomie dyskusji. Wiecie jaki poziom konwersacji reprezentuje profesor uniwersytetu? Otóż bardzo często reprezentuje on poziom swojego rozmówcy. Ów profesor nie ma zwykle najmniejszego problemu, by po przysłuchaniu się rozmowy dwóch znajomych żuli spod budki z piwem dostosować swoje słownictwo i tematy do ich poziomu i wesoło z nimi pogawędzić dla zabicia czasu. A jaki poziom konwersacji reprezentuje żul z wykształceniem niepełnym podstawowym? Podsłuchawszy rozmowę dwóch profesorów obróci się na pięcie i bez słowa skoczy po kolejne piwko.

Kuba Rutkowski

Blink - https://www.mpolska24.pl/blog/blink1

O wydarzeniach w kraju i na świecie - subiektywne spojrzenie na niektóre sprawy wymagające komentarza. Czasem też bujanie w obłokach.

Komentarze 2 skomentuj »

Główna odpowiedź na ten problem jest w ostatnim akapicie, a nie głównym tekście. Pomysł, aby zapamiętana wiedza brała się z zakucia to nieporozumienie.
Studia są od tego, aby wiedzę poszerzyć i ją rozwijać. Należy uczyć się "jak" myśleć, aby tę wiedzę nie tylko jak najlepiej wykorzystywać do rozwiązywania określonych problemów, ale sprawnie ją rozszerzać, do rozwiązywania kolejnych. A nie "co" do przypominania sobie nic nie znaczących (bez kontekstu) treści (na ch. komu imię Chrobrego, jak nic o nim nie wie?). Ważne jest co, jak, z czym się łączy i dlaczego. Dopiero z tego się bierze "poszerzenie" dalszej wiedzy i jakieś sensowne wnioski. No i właśnie to najlepiej wychodzi podczas rzeczowej dyskusji,a nie bezsensownej, wszechobecnej pyskówce.

Pełna zgoda, dobrze że ktoś to zauważa

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.