O likwidacji bytomskich szkół nie miało być głośno. Informacje docierały po cichu tuż przed feriami lub w ich trakcie, kiedy wszyscy myśleli o białym szaleństwie i zimowym wypoczynku. Trzeba pogratulować sprytu prezydentowi miasta, który od kuchni chciał załatwić sprawę. „Mechanik” i „Elektronik” - dwie znakomicie działające placówki miały przestać istnieć, bez żadnej publicznej dyskusji. Okazało się jednak, że Polakom nie brakuje determinacji w ważnych sprawach. Dyrektorzy szkół, nauczyciele, uczniowie i rodzice interweniowali, gdzie się da. Poszli nawet do biskupa! Kiedy i to nie pomagało, włączyli się do walki działacze polityczni i związkowi.
Ja sam spotkałem się z Jackiem Laburdą – dyrektorem ZSMS. Owocem naszych rozmów był artykuł, zamieszczony na „Nowym Ekranie” oraz na portalu Redakcja.Newsweek.pl 17 lutego 2011 roku p.t. „Nie kopcie bytomskiej oświaty”. Podniosłem wówczas problem bezrobocia w Bytomiu, które wynosi aż 16%! Eskalowanie tej sytuacji byłoby grzechem niewybaczalnym. A na to się zanosiło. Jednak, dzięki pikiecie, zorganizowanej pod Urzędem Miejskim w Bytomiu 21 lutego 2011 roku o godz. 15.30 przeciwko likwidacji szkół, cała Polska usłyszała głosy protestów. Pikietujący skandowali: „Pokażemy Prezydentowi i jego 600 pracownikom, że nie pozwolimy zamknąć nam NASZYCH szkół”! I pokazali, bo wczoraj tj. 23 lutego podczas obrad rady miasta odrzucono wniosek prezydenta Piotra Koja – szkoły nie pójdą pod młotek.