|
Ale
zdarzają się we wszystkich społeczeństwach ludzie, którzy łączą pracę z hobby
w jedno przedsięwzięcie. Jest trochę
takich szczęściarzy. Jest jednak pewna czynność wykonywana najczęściej i
najchętniej w czasie wolnym przez ogół, która to niejako spaja zamiłowania
nas wszystkich. Są to spacery po lesie - piękny i odprężający rytuał, po
całym dniu mordęgi czy to jako kasjerka w supermarkecie, czy jako
piekarz, czy mechanik samochodowy.
Lasy Państwowe, jako dobro wspólne, jest jedyną firmą państwową, która jest
dobrze zarządzana w tej właśnie egzotycznej formie własności. Ja już od
dłuższego czasu rozmyślam nad
kapitalizmem i socjalizmem i zastanawiał mnie pewien fenomen,
niespotykany w innych dziedzinach. Mianowicie Lasy Państwowe jako firma
państwowa nie dość że dobrze i rozsądnie czymś gospodaruje to jeszcze
przynosi zyski, a i płace w tejże firmie są przyzwoite. Jest to wyjątek od
reguły, że socjalizm to nierentowny syf. Po dłuższych rozmyślaniach doszedłem
do wniosku, że musi w tym brać udział czynnik ludzki, bo jaki inny?
Rzeczywiście. Jak porozmawiałem sobie z myśliwymi, leśniczymi, gajowymi i z
całą tą gromadką ludzi związanych z budową i ochroną lasu i dzikiej przyrody,
to doszedłem do jedynego słusznego wniosku. To są pasjonaci. Ci ludzie
wielbią przyrodę i dlatego o nią dbają, niejako z sentymentu. Żaden leśnik
nie zachowa się jak typowy robol w peerelowskim kołchozie i nie wyrżnie
hektara lasu tylko po to aby, jego kosztem postawić sobie dacze na Wilanowie.
Ci ludzie kochają las.
Tym
bardziej dziwi mnie to, że nie biją
oni na alarm. Nie protestują, że z lasami dzieje się coś niedobrego. Nie mam
pojęcia co spowodowało zawarcie ich
ust, ale wiem jedno: ja sam, jako obywatel widzę że coś złego dzieje się z
naszym dobrem narodowym jakim są lasy. Możliwe że leśnicy po prostu nie
skorelowali pewnych zmian jakie zachodzą na ich oczach z tym co się leje z
telewizorni.
Zacznijmy od początku.
Było
kiedyś takie medialne show, kiedy to rudzielec badał naszą reakcje proponując
prywatyzacje lasów. Było mu to potrzebne, bo Polska była bankrutem, a żeby
zatrudnić nowych urzędników od decydowania o kształcie stolca robionego przez
psa, potrzebował pieniędzy. W sumie ci pasożyci to jego wyborcy, a wybory
tuż, tuż, więc im więcej urzędników tym lepiej. Był jednak jeden problem.
Pieniążki się skończyły, a coraz to nowsze „życzenia” poddanych napływały
nieubłaganie przy odwrotnie proporcjonalnych wpływach do budżetu.
Zaproponował więc, że jak się sprywatyzuje lasy, to Polska będzie potęgą i że
to jest tak dobre jak Mc Nuggetsy u pułkownika Sandersa. Niestety dla rudego
okazało się, że Polacy nie są w ciemię bici i zaraz go za ten pomysł nieźle
obsztorcowali. Rudy jak to rudy, tchórz i łajdak, który jak tylko lekko
tupnie się nogą to paskudzi sobie spodnie i chowa po kątach, wycofuje się
wieczorem z tego co powiedział rano. Czy aby na pewno??? Czy my wierzymy w
przypadki??? Czy aby Tajfun Vincent, w momencie kiedy nasz kraj ma tylko dwie
ostatnie perły majątku narodowego, czyli KGHM i LASY PAŃSTWOWE, a Polska jest
totalnym i niewypłacalnym bankrutem, nagle zyskał jakieś nadspodziewane
magiczne moce???
Chodzi mi o to, że pomimo beznadziejnej sytuacji Polski jeżeli chodzi o
wypłacalność, ten człowiek, jako minister finansów został nazwany
sztukmistrzem z Londynu. Dlaczego? Na czym polegały jego sztuczki? Poleciał
on do jeszcze bardziej zadłużonej Japonii i wcisnął im nasze gówno warte
obligacje na parę miliardów, a oni je kupili. W ogóle cała kadencja naszego
magika od finansów obfitowała w przeróżne cuda nie dziwy, fikołki i potrójne
salta. Sprzedawał polski „gówno warty dług” nie dość, że sprawnie i
drogo, to praktycznie na pniu. Ile
razy chwalił się jak to szybko sprzedał polskie obligacje przed czasem???
Najciekawsze jest to, że jemu to szło tak gładko, jakby sprzedawał
przesmaczne paszteciki na środku ulicy, po grosiku. Polska jest Bankrutem i
powinno to wyglądać tak, że on sprzedaje na środku ulicy kapsle w cenie
dobrej klasy samochodu. A ktoś to kupuje!!!!!!!!!! Coś tutaj ewidentnie
śmierdzi!
Ja jako przeciętny obywatel Rzeczpospolitej Polski Ludowej ver. 2.0 żyję
sobie, oddycham, jem i wydalam, ale przy okazji kręcę głową i obserwuje świat
dookoła mnie, nie mając przy tym, tak jak większość społeczeństwa, pamięci
złotej rybki.
Żyję swoim życiem i mam swoje problemy i namiętności. Uwielbiam spacerować po
lesie. Mieszkam w Goleniowie, w przecudnej Puszczy Goleniowskiej i znam ją
jak niejeden marynarz niejedna kobietę . Na wylot. Od
momentu kiedy wypełzła w mediach zupełnie jak dżdżownica po burzy, sprawa
prywatyzacji lasów i niemal natychmiast umarła, nagłą śmiercią medialną ,
zaobserwowałem wokół siebie dziwne zmiany.
Wszędzie po lasach zaczęły pojawiać się nowe, pięknie wymalowane
i wygrawerowane, granitowe słupki graniczne (oznaczające granicę działki) i
to w miejscach, w których ich wcześniej nie było. Ewidentnie lasy polskie,
które są jednolitą działką, były dzielone na mniejsze. Na początku nie zwróciłem na to uwagi, ale po
pewnym czasie skojarzyłem. Doszła do tego
jeszcze inna obserwacja. Mam wyrok w zawieszeniu za samodzielne
wyrabianie czarnego prochu i byłem zmuszony dwa razy w tygodniu zgłaszać się
na komendę, aby złożyć mój bezcenny podpis w ich szmatławym notatniku. Akurat
na trasie mojego przejazdu jest towarowa stacja przeładunkowa PKP. Jako że
trochę oszukiwałem i czasami podpisywałem się za dwa dni, to stwierdzam że
przejeżdżałem tą trasę coś niewiele ponad 20 razy. Przejeżdżałem ją o losowych porach, czasami rano, czasami
wieczorem, generalnie bez większej rutyny. Tylko dwa razy zdarzyło się, aby
na podstawiony długi ciąg wagonów nie były ładowane dwumetrówki drewna.
Kłania się nam wszystkim rachunek prawdopodobieństwa.
Inna sprawa, że mniej więcej od tamtego czasu (wycofania się rakiem z
prywatyzacji) wszystkie lasy wokół Goleniowa (puszcza goleniowska) są rżnięte
do tego stopnia, że dużo leśnych dróg jest tak rozjechana sprzętem ciężkim że
nie da się przejść. Pal licho, że utrudnia to spacery, ale chodzi o sam fakt,
że coś jest nie tak. Ja jestem stałym bywalcem lasów i powiem wam, że takiego
ruchu w każdym zakątku lasu to ja jeszcze nie widziałem.
Dlatego stwierdzam oczywisty fakt, że lasy państwowe
już dawno zostały podzielone na sztuki i sprzedane bądź przyobiecane,
rozszarpane przez międzynarodową banksterkę, tylko te sprzedajne szuje, będące
u władzy nam tego jeszcze nie oznajmiły, bo się boją. Możliwe że sami nawet o
tym jeszcze nie wiedzą. Cała procedura decyzyjna nawet od nich nie zależy, bo
to są zwykłe wydmuszki i aktorzy grający swoje role, szkoleni i uczeni od
młodości, aby kłamać i otumaniać ludzi, tak jak dym ma czynić z pszczołami.
Zwykłe pętaki i moralne śmiecie które nawet ziewając z samego rana kłamią.
Pomyślmy logicznie. Po co dzielić jeden organizm jakim są Lasy Państwowe na
tysiące mniejszych działek, jeżeli nie po to aby je sprzedać? Przecież to są
olbrzymie koszty, tym bardziej jeżeli chodzi o podzielenie lasów w
całym kraju. Akurat przypadkiem (w jaki warto nie wierzyć) dzieje się
to od czasu, kiedy sam rudzielec zaproponował prywatyzację lasów za która
został sprawiedliwie złajany. Skąd nasz zbankrutowany moralnie i finansowo
rząd ma pieniądze na dalszą rozrzutną działalność i dalsze wciskanie ludziom
kitu??? Pomijam kradzież zuchwałą jaką był rabunek OFE.
Głosy rolników dotyczące protestów przeciw sprzedaży ziemi zagranicznym
słupom oraz prywatyzacji lasów nie były jednak zupełnie wyssane z
palca, tak jak to próbowały nam wmówić szmatławe media. Media głównego
ścieku, będące własnością banksterki, wręcz zgodnym chórem wyciszyły
całą tą sprawę i zrobiły z tych poczciwych ludzi pospolitych oszołomów którzy
sami nie wiedza czego chcą, i w ogóle wyszli na ulice bo wyszli i krzyczą bo
krzyczą bo to oni"głupi są". Całe nasze media to jest niebywały
rynsztok, czysta prostytucja.
Jak chcecie zobaczyć to o czym piszę na własne oczy, to wybierzcie się na
spacer do lasu i sami sprawdźcie. To jest wszędzie i jest tego mnogo, czasami
tylko trzeba poszukać bo nie zawsze są przy ścieżkach . Wszędzie, jak
grzyby po deszczu powyrastały nowiusieńkie granitowe słupki graniczne, i to w
miejscach gdzie ich do tej pory nie było. Przy tym jednocześnie stare słupki
nagle przepięknie odmłodniały i są piękną bielą odnowione i wyraźną
czernią oznaczone. Po raz pierwszy od co najmniej 15 lat. Pierwszy granitowy
makijaż jaki widzę w moim życiu. Wcześniej były w ogóle niewidoczne a
teraz aż rażą.
Ja dokonałem tego spostrzeżenia w woj. Zachodniopomorskim, w puszczy
Goleniowskiej, a Zezowaty Zorro w woj. Mazowieckim, w Puszczy Kampinoskiej.
Jestem więc gotów położyć łeb na pieniek, że tak jest w całej Polsce. To że
tutaj jest szwindel, dowodowo przekonał mnie Zezowaty przesyłając mi
poszatkowaną mapę ichniego Kampinoskego
Parku Narodowego który też został „osłupkowany”. Można samemu
sprawdzić. Że z jednolitego i scalonego obszaru jakim był Kampinoski
Park Narodowy zrobiono setki pojedynczych działek. Po co ? Dlaczego? Tego
wcześniej nie było. Komu to służy? Nic nie jest robione bez powodu. Proszę
szanownych czytelników o raportowanie i nagłaśnianie sprawy. Podejrzewam, że
latarnie w naszym kraju oprócz oświetlania ulic, przydadzą się do czegoś
jeszcze. Ci zdrajcy, którzy tego dokonali, słono za to zapłacą.
Na portalu http://maps.geoportal.gov.pl/webclient/ można samemu sprawdzić, jak
oznaczone są granice działek i skorelować je z odnalezionymi
"świeżakami" (nowymi słupkami)
Zezowaty zwrócił mi uwagę, że nie są to zwyczajne słupki. Cyt. „…..z
granitowymi znacznikami, nabitymi mosiężnymi identyfikatorami GPS -
grawerowane, żeby nikt nie podmienił…..”
Drodzy rodacy! Zostaliśmy wydymani i to na sucho.
Wot cała
zabawa.
Pleban
Zenobiusz
Osoba
która uczyniła ten tekst czytelnym i miłym dla oka to Oookash
Zdjęcie
świeżaka tuż przy jezdni
Świeżak w lesie 100 metrów od ścieżki
Świeżak na granicy lasu. Widać jeszcze nie wprowadzony w
ewidencje.
Zwróćcie uwagę na to jak stary to musi być kataster
skoro rzeka się "wywinęła" i zmieniła bieg. Nawet niektóre małe
starorzecza były kiedyś nurtem rzeki.
Zdjęcia Zezowatego, ukazujące piękne prostokątne działki w środku Parku
narodowego Puszcza Kampinoska [nie było ich wcześniej drogi watsonie, bo Park
Narodowy od siedemdziesięciu lat dokonywał przymusowego wykupu i scaleń gruntu,
a nie ich podziału na mniejsze działeczki, to znaczy był jeden wielki kawał
lasu, ew. w kilku funkcjonalnych częściach; zauważ, że małe działki są
wyłącznie w pobliżu miasta i dróg, las na peryferiach nadal jest nietknięty
ręką geodety - to prewencyjny dowód dla Dobromirów, którzy wyskoczą zza krzaka,
że to złudzenie, podziały są od dawna - nieprawda, podziały są świeżej daty,
tak świeżej, że rudy został złapany na gorącym uczynku, nie zdążył jeszcze
pokroić wszystkiego, a zaczął - jak każe logika pieniężna - od najcenniejszych
kawałków przy granicy miasta] http://zezorro.blogspot.com/
|