Bronisław Komorowski nie podpisał jeszcze ustawy o zmianach w OFE a już zostały one zmiany wpisane do budżetu, nad którym Sejm będzie głosował w piątek. Czyli jutro. Oznacza to ni mniej nie więcej a tylko zaszantażowanie prezydenta, zmuszenie go do podpisania obydwu ustaw albo do skrócenia parlamentarnej kadencji i rozpisania nowych wyborów. Mówiąc krótko – ściana. Platforma Obywatelska nie dość, że wprowadziła bandyckimi metodami szkodliwe prawo to jeszcze zredukowała rolę Głowy Państwa (i to wywodzącej się z własnych szeregów!) do bezmyślnego automatu przyklepującego wszystkie idiotyczne pomysły miłościwie nam panującego premiera Donalda Tuska. Jako żywo przypomina to styl rządzenia PeeReLowskich genseków – nie ważne, że idiotyzm, grunt żeby był poprawny ideologicznie i korzystny dla władzy.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że bez względu na wszystko zmiany w OFE i tak wejdą w życie. Załóżmy przez chwilę, że Prezydent Komorowski zdecyduje się je zawetować nie podpisując przy okazji ustawy budżetowej i pogoni nas wszystkich do wyborczych urn przed terminem. Załóżmy też, że władzę zdobędzie Prawo i Sprawiedliwość. I co? I nic, mleko się wylało i ani Jarosław Kaczyński, ani żaden inny polityk nie zbierze go z powrotem do butelki. Choćby stawał na uszach i obiecywał złote góry zagrabionych ludziom pieniędzy nie odda, bo zwyczajnie nie będzie miał z czego. Zbrodnia, rzec by można, doskonała. Donald Tusk zdaje sobie z tego sprawę, w końcu sam obmyślił jej plan, może zatem robić dobrą minę do złej gry, rozkładać ramiona w geście „a co ja mogę?” a za plecami wściekłego elektoratu śmiać się w kułak – po raz kolejny udało mu się wyrolować frajerów.
A Bronisław Komorowski obydwie ustawy podpisze, długo się przed tym zastanawiając by sprawiać wrażenie zatroskanego i przejętego swoją rolą. Kłopot w tym, że on też musi w 2015 roku poddać się ocenie wyborczej maszynki a nikt przecież nie powiedział, że Platforma Obywatelska to jego musi wystawić jako swojego kandydata na lokatora Pałacu Namiestnikowskiego...