Ale buczenie jest jak licytacja w pokerze – można pobluffować, postraszyć, ale w końcu ktoś powie: sprawdzam! karty na stół!
Platforma sprawdza w Warszawie. Przy pełnej przychylności PiS usiłuje wmówić Polakom, że referendum to wynik knowań partyjnej opozycji, że Kaczyński chce ze złośliwości swojej zwyczajowej obalić najlepszego prezydenta w historii Warszawy, Unii Europejskiej, być może wszechświata nawet! Ci spośród warszawiaków, którzy podpisali wniosek referendalny to agenci PiSu, Palikota, albo co gorsza „słoiki” nie potrafiące dowieść swojej genetycznej warszawskości. Prawdę mówiąc, nie widziałem tak tępej, politrukowskiej intelektualnie kampanii od czasów PRL.
Wybieram się w najbliższą niedzielę do lokalu referendalnego, mimo braku obwieszczeń znajdę go. Wybieram się, nie tylko dlatego, że jestem „słoikiem”, mam jeszcze co najmniej 3 powody:
1. Jestem obywatelem i korzystam z moich praw
Referendum to nie liberum veto i nie warcholstwo, tylko normalna demokratyczna procedura wyrażania opinii przez obywateli. A ja sobie postanowiłem w takich procedurach brać udział w 1989 roku – i od tamtego czasu nie opuściłem żadnej. W dodatku od czasu wprowadzenia powszechnych wyborów prezydentów – referendum jest jedynym narzędziem kontroli obywatelskiej w trakcie kadencji. Demagogią jest opowiadanie, że referendum na rok przed wyborami nie ma sensu – to kiedy ma? Rok po wyborach – za wcześnie dajmy się wykazać, rok przed wyborami – za późno. Postulaty zniesienia nawet tej namiastki nadzoru obywatelskiego jest groźne dla demokracji – wójtowie, burmistrzowie i prezydenci i tak mają władzę panów feudalnych, zagwarantowanie im kompletnej nieusuwalności – to chyba już zbyt wiele.
2. Warszawa zasługuje na więcej
Warszawa ma władzę byle jaką. Zgadzam się, że nie ma wielkiej afery, pani prezydent nikogo nie zabiła – ale czy takie miasto jak Warszawę stać na tak niskie stawianie poprzeczki? Hanna Groniewicz – Waltz była wybierana na fali popularności swojej partii, w momentach kiedy „Fiat 126p” zostałby prezydentem, gdyby dostał nominację PO. Nie została nominowana z kalkulacji jej zasług czy popularności , tylko ze względu na „układanie partii”. 7 lat jej prezydentury to ciąg małych i średnich wpadek, arogancji komunikacyjnej i demonstracyjnego braku koncepcji. Pani prezydent nie czuje miasta, nie ma intuicji lokalnej na której wygrywają w innych dużych miastach jej koledzy partyjni. Traktuje miasto jak zbiór budynków połączonych lepszymi czy gorszymi drogami, a urząd jak szachownicę do przesuwania pozbawionych odpowiedzialności za cokolwiek pionków.
A miasto to dużo więcej, to wielowarstwowy i wielowymiarowy żywy organizm. Nie sposób być dobrym prezydentem, tego nie rozumiejąc. 7 lat Gronkiewicz Waltz w warszawskim ratuszu nie zbliżyło nas do rozwiązania żadnego z kluczowych problemów stolicy – i argumenty, że coś, gdzieś się buduje – przypominają te o wyższości socjalizmu nad innymi ustrojami, bo przecież zbudowano Nową Hutę. Sama mobilizacja przedreferendalna i wdrażanie wielu projektów na raz wskazuje, że można było te 7 lat wykorzystać inaczej. Pani prezydent nie wykorzystała swojej szansy – to były lata bylejakości – a Warszawa zasługuje na więcej.
3. Nie dam się wystraszyć
Nie wzrusza mnie straszenie PiSem, premierem technicznym jako prezydentem itp. Ostatnie lata mnie na to skutecznie zaszczepiły. Referendum to inicjatywa mieszkańców stolicy – do której chętnie przyłączyły się partie polityczne – zauważmy, ze dopiero wtedy, kiedy praktycznie było pewne, że próba będzie skuteczna. Nie odstraszy mnie zabójczy wzrok burmistrza Guziała z bilboardów – to dziecko PO, z politycznego niebytu byłego działacza SLD wydobył platformiany burmistrz Ursynowa budując (wiadomo jak) halę sportową, wzmocniła platformiana minister ds. walki z korupcją usiłując deprecjonować w przededniu wyborów samorządowych, do polityki krajowej wciąga wiceprzewodnicząca PO. Nie wybieram Glińskiego czy Guziała na prezydenta w najbliższą niedzielę – oceniam pracę urzędującej prezydent. Jeśli osiągnięty zostanie próg frekwencyjny i większość głosujących oceni tę pracę źle – będą wybory, w których także wezmę udział.
Nie jestem naiwny i wiem, że w ich wyniku prezydentem zostanie nominat którejś z dominujących partii, zapewne z PO. Ale referendum może dać nie tylko PO, ale wszystkim partiom wyraźny sygnał – weźcie pod uwagę w swoich nominacjach kandydatów, którzy będą traktować funkcję prezydenta jak wyzwanie, jak szansę, a nie jak przystanek i przechowalnię. Którzy będą żyli swoim miastem i dla swojego miasta. Wy, partie, zyskacie na tym popularnych lokalnych liderów, my obywatele, prezydentów, którym będzie na nas zależało. Na to zasługuje Warszawa, na to zasługuje każde miasto, każda gmina w Polsce.
Marcin Celiński
autor jest przedsiębiorcą, publicystą kwartalnika Liberte!
Pięknie powiedziane, nic dodać nic ująć... ;)
Krótko i na temat o co chodzi w "referendum warszawskim"