Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Blef sowieckiej interwencji

Jesienią 1980 roku Kreml naciskał na wewnętrzne rozwiązanie polskich problemów, jak nazywano rozprawienie się z Solidarnością. Przywódcy imperium wspierają towarzyszy z bratniej partii sposobem tradycyjnym.

By mieć wgląd w sprawy polskie, straszą operacją militarną, nazywaną w języku sowieckich marszałków ćwiczeniami.

Ćwiczono interwencję sił Układu Warszawskiego. Sztabowcy zakładali opór wojsk polskich. Kalkulowali nawet trzy miliony ofiar po obu stronach w trakcie inwazji. Płk Ryszard Kukliński, pseudonim Jack Strong, zawiadamia Amerykanów, że do „zdławienia zarazy” wyznaczono 18 dywizji wojsk interwencyjnych Układu. Scenariusz operacyjny manewrów pod kryptonimem Sojuz ’80, przygotowany w Sztabie Generalnym sowieckich sił zbrojnych, zakłada rozlokowanie grup interwencyjnych w największych polskich bazach wojskowych. W zależności od rozwoju sytuacji, planowano zablokowanie i odizolowanie od reszty kraju wszystkich większych miast, a zwłaszcza centrów przemysłowych. Podczas przegrupowywania dywizji „państw sprzymierzonych” armia polska miała pozostawać w miejscach skoszarowania.


Ryszard Kukliński zawarł w raporcie swego rodzaju post scriptum: „Z przykrością donoszę, że chociaż każdy, kto widział te plany (bardzo wąska grupa ludzi) jest przygnębiony i przytłoczony, nikt nawet nie rozważał możliwości czynnego przeciwstawienia się planowanej akcji Układu Warszawskiego. Znaleźli się nawet tacy, którzy twierdzili, że sama obecność tak licznych sił zbrojnych na terytorium Polski może uspokoić naród”.

Telegram z zapowiedzianą datą manewrów mających znamiona inwazji, dostarczono Zbigniewowi Brzezińskiemu, dyrektorowi Państwowej Rady Bezpieczeństwa. Przekazane w nim informacje znalazły potwierdzenie m.in. w przejętych przez wywiad amerykański i odszyfrowanych sowieckich depeszach wojskowych oraz zdjęciach satelitarnych, obrazujących bezprecedensowe zgromadzenie wojsk Układu wzdłuż polskiej granicy. 
Jednocześnie dyrektor CIA informuje Biały Dom, że do przekroczenia granicy z Polską szykują się jednostki sowieckie stacjonujące wokół Templina (NRD). Ponadto pakuje wyposażenie dywizja spadochronowa na Litwie, a w Kaliningradzie uruchomiono szpital polowy.

Nikołaj Ogarkow, szef Sztabu Generalnego Armii Czerwonej, wzywa pilnie do Moskwy gen. Tadeusza Hupałowskiego, I zastępcę szefa Sztabu Generalnego WP oraz szefa wojsk lądowych NRD i I zastępcę ministra obrony CSRS. 1 grudnia goście marszałka dostają informację o rozpoczęciu w trybie nagłym dwuetapowych ćwiczeń Sojuz ’80. Najpierw ćwiczenia taktyczne, samodzielnie we własnym kraju i na terenie PRL, po czym nastąpi przemieszczenie wojsk na ustalone pozycje i po dniu przerwy rozpoczęcie „frontowych ćwiczeń dowódczo-sztabowych w terenie ze środkami łączności z częściowym wprowadzeniem wojsk na tereny PRL” (Materiały sejmu. „Notatka informacyjna dla towarzysza ministra obrony narodowej CSRS, generała armii Martina Dzúra”, datowana 3 XII 1980). 


Generałów zapoznano z mapami, na których naniesiono plany operowania poszczególnych dywizji. Sowieckie miały ćwiczyć na wschód od linii Elbląg, Łódź, Kraków, czechosłowackie w rejonie Wrocławia i Katowic, niemieckie Szczecina i Koszalina, a polskie Poznania, Gdańska i Wrocławia. O przeprowadzeniu ćwiczeń, łącznie z ustaleniem terminu, zadecyduje kierownictwo polityczne – oznajmił na zakończenie odprawy marszałek Ogarkow. Termin gotowości operacyjnej ustalono na 8 grudnia.

3 grudnia 1980 roku, marsz. Wiktor Kulikow, naczelny dowódca Zjednoczonych Sił Zbrojnych Państw UW, występuje do ministra Jaruzelskiego o formalną zgodę na rozpoczęcie ćwiczeń Sojuz ’80, czyli otwarcie granic Polski. 4 grudnia ogłoszono komunikat o posiedzeniu Rady Wojskowej MON, o której wcześniej nikt nie słyszał. Komunikat obliczony był raczej na efekt propagandowy – opamiętajcie się; jest groźnie. 
Jednocześnie PAP rozpowszechnia dramatyczny w tonie list KC PZPR, zaczynający się słowami: „Rodacy! Ważą się losy narodu i kraju!”. Alarmowano, że skutki „ostrego kryzysu politycznego [za który winą plenum obarczyło właśnie Gierka i Jaroszewicza] mogą być groźne dla naszych podstawowych narodowych interesów”. 


List miał charakter ostrzeżenia. Atmosferę grozy wzmagała jego enigmatyczność, zamierzona przez partyjnych mistrzów socjotechniki. Uwagę baczniejszych obserwatorów zwróciły słowa „rodacy”, „narodowy interes”, raczej obce, bodajże nieobecne w języku partyjnym. Retoryka listu mogła też być konsekwencją zapowiedzianych manewrów na terytorium Polski, wynikiem obaw decydentów przed ewentualnymi, do końca niewiadomymi ich skutkami.

Do opinii publicznej nie przedostały się informacje o przebiegu odprawy Sztabu Operacji Lato ’80, a więc i konkluzje. Kierujący sztabem MSW wiceminister Stachura uprzedzał uczestników o przewidywanym podjęciu „pewnych działań partyjno-politycznych, które mogą wywołać zamieszanie”. Odprawa miała charakter poniekąd militarny. Nazajutrz, podczas telekonferencji z komendantami wojewódzkimi milicji, dyrektor Departamentu Gospodarki Materiałowo-Technicznej MSW, informuje, że jest zgoda „na rozkonserwowanie broni” (materiały sejmowe, sygn. spis 156, poz. 21). 
Decyzje i przedsięwzięcia militarne przywódców sowieckich i polskich, objęte klauzulą poufności, szybko straciły walor tajemniczości. Artykuły o koncentracji wojsk w rejonie granic Polski publikuje prasa amerykańska, informuje też RWE. Jeśli tajny plan manewrów wojsk Układu miał wywołać efekt zagrożenia inwazją, to przeciek do mediów jest zrozumiały i oczywisty.

Już 1 grudnia prezydent USA informuje o planowanych przedsięwzięciach Moskwy m.in. kanclerza Niemiec Helmuta Schmidta i prezydenta Francji, Valéry’ego Giscarda d'Estaing. Natomiast o północy czasu moskiewskiego, z 3 na 4 grudnia 1980 roku, za pośrednictwem gorącej linii łączącej Biały Dom z Kremlem, używanej jedynie w chwilach kryzysów, wysłano na Kreml depeszę ostrzegającą przed „bardzo poważnymi” konsekwencjami dla stosunków amerykańsko-sowieckich w wypadku zaatakowania Polski. (George Weigel, „Świadek nadziei”, Wydawnictwo ZNAK 2000, s. 513). 


W tym samym czasie Brzeziński przekazuje stanowisko Białego Domu dziennikarzom. Nazajutrz depeszę Jimmiego Cartera skierowaną na Kreml drukuje „The New York Times”. Media wolnego świata równocześnie informują o precedensowej decyzji niezwykle wpływowych, potężnych związków zawodowych AFL-CIO. To zapowiedź wezwania stoczniowców, kolejarzy i obsługi lotnisk w całym świecie zachodnim do bojkotu, czyli blokady wszelkich środków przewozu towarów i ludzi do i ze Związku Sowieckiego.

Tymczasem Breżniew wzywa do Moskwy przywódców partii komunistycznych państw bloku wschodniego, by omówić „sprawę polską”. Dominuje przeświadczenie, zwłaszcza wśród delegatów z NRD, Czechosłowacji i Polski, że spotkanie zwołano w celu podjęcia formalnej uchwały o interwencji wojskowej. Inwazja – kalkulowano wśród delegatów – miała skłonić kierownictwo polskie do zmasowanych aresztowań, a być może i fizycznego zlikwidowania elity pierwszego w bloku wschodnim niezależnego od partii komunistycznej związku zawodowego.


Wcześniej dochodzi do symptomatycznego incydentu dyplomatycznego. W przeddzień odlotu do Moskwy Kania zwyczajowo, czyli za pośrednictwem ambasadora Aristowa, zwraca się do Breżniewa o kuluarowe tête-à-tête przed rozpoczęciem narady. Ku zaskoczeniu interesanta gensek odmawia spotkania. Afront wzmaga panikę w warszawskim Białym Domu. Powolni Moskwie przywódcy polskiej partii potraktowali zachowanie Breżniewa, jako symptom alarmu i zwiastun o ile nie wszystkiego najgorszego, to zapowiedź kłopotów.

Polska delegacja partyjna podróżuje do centrali imperium w minorowych nastrojach. „Leciałem do Moskwy w stanie ogromnego wewnętrznego napięcia. Liczyłem się z najgorszym” – wspomina Barcikowski. 
Skład delegacji jest bardzo silny. Do samolotu wsiada aż siedmiu członków Biura Politycznego – Kania, Pińkowski, Barcikowski, Olszowski, Jaruzelski, Czyrek i Milewski. 


Wieczorem, w przeddzień zebrania, delegację witają na lotnisku wysocy rangą członkowie władz sowieckich – Konstantin Rusakow oraz Michaił Susłow, przewodniczący specjalnej komisji ds. polskich Biura Politycznego KC KPZR, powołanej 25 sierpnia 1980 roku. Goście z Warszawy niezwłocznie otrzymują projekt komunikatu końcowego narady, więc niektórym przemyka trwożna myśl, że pewnie zostaną odprawieni następnym samolotem. Nic podobnego jednak nie ma miejsca. Przeciwnie. Do Barcikowskiego podchodzi Rusakow. „Nie trzeba się niepokoić – mówi – bo wszystko pójdzie pomyślnie”.

Późną nocą (z 4 na 5 grudnia) Kanię podrywa dzwonek telefonu. Członek sowieckiego politbiura, minister obrony Dmitrij Ustinow, oznajmia o zmianie stanowiska Breżniewa. Gensek obiecuje przyjąć przywódcę polskiego. Tyle że nie przed zebraniem, a dopiero po zakończeniu narady. 


5 grudnia delegaci siedmiu państw socjalistycznych rozpoczynają debatę na temat trwającej w Polsce „kontrrewolucji”. Przeciwni rozwiązaniu siłowemu są Nicolae Ceausescu i János Kádár. Natomiast najbardziej obstają za tą opcją Erich Honecker, Gustáw Husák i Todor Żiwkow. Zwłaszcza przywódca niemieckich komunistów deklaruje „odpowiednią pomoc bratniej partii” ze strony zachodniego sąsiada. „Wydarzenia w Polsce są w przeważającej części rezultatem skoordynowanego planu wewnętrznej i zewnętrznej kontrrewolucji – diagnozuje. – To jest fragment imperialistycznej polityki konfrontacji i wzmożonej dywersji wobec krajów socjalistycznych... Jeśli władza robotniczo-chłopska jest zagrożona, jeśli musi być chroniona przed siłami kontrrewolucyjnymi, które gotowe są na wszystko – nie pozostaje inny wybór, jak użyć organów bezpieczeństwa robotniczo-chłopskiego państwa”.

Jak podają niemieccy historycy, Narodowa Armia Ludowa zamierzała zmobilizować rezerwistów i personel medyczny, a w szpitalach wojskowych były przygotowane dodatkowe łóżka. Przewidziano też mobilizację prawników do pracy w prokuraturach i sądach wojskowych oraz uruchomienie poczty polowej. W założeniach logistycznych zwraca uwagę pomysł całkowitego zakazu kontaktów niemieckich wojskowych z ludnością cywilną, z powodów „higieniczno-epidemiologicznych”.


Pytanie jest proste. Czy Niemcy szykowali się tylko na manewry?...
Zbigniew Brzeziński w swoich wspomnieniach relacjonuje wysiłki polityczne zmierzające do zażegnania groźby inwazji sowieckiej. (Przypominam, mówimy o wydarzeniach, które nastąpiły nieco ponad sto dni po powstaniu Solidarności.)

Sobota, 6 grudnia. Stan Turner, ówczesny szef CIA, przedstawia ocenę sytuacji. Na wschodnich i zachodnich granicach Polski nadal przegrupowują się sowieckie jednostki wojskowe. Konkluzja jest dramatyczna: „CIA doszło do przekonania, że Związek Radziecki będzie gotów wkroczyć w ciągu 48 godzin”. 


Niedziela, 7 grudnia, to samo źródło: „Stan Turner (…) oświadczył, że ma na temat Polski dodatkowe informacje wywiadu z zachodniej części Związku Radzieckiego, Czechosłowacji i NRD. Każdy z oddziałów ma już wyznaczone zadanie. Moskwa domagać się będzie likwidacji wszystkich tzw. elementów kontrrewolucyjnych w Polsce. Wspólna decyzja Układu Warszawskiego w sprawie inwazji zapadła (…) wykonanie jej może nastąpić już o siódmej rano albo wieczorem. To znaczy dzisiaj w nocy”.


NATO stawia swe oddziały w stan podwyższonej gotowości bojowej. Fakt ten odnotowuje – oczywiście – wywiad sowiecki.

Brzeziński, świadom przecieku do Moskwy, wysyła do Departamentu Stanu USA notatkę z wykazem zaawansowanego uzbrojenia, którego sprzedaż do Chin rozważała podówczas administracja. Jednocześnie członkowie ekipy wybranego miesiąc wcześniej nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Ronalda Reagana (jeszcze niezaprzysiężonego), wydają oświadczenie popierające kroki podjęte przez ustępującą administrację.
Nikt z gospodarzy moskiewskiej narady nie poddaje personalnej krytyce polskiego kierownictwa. Dochodzi do spotkań na osobności premierów – Nikołaja Tichonowa i Józefa Pińkowskiego oraz ministrów obrony – Ustinowa i Jaruzelskiego. Breżniew udziela audiencji Kani, który ponownie przekonuje, że polscy komuniści poradzą sobie z „kontrrewolucją”. I wówczas – w obecności Rusakowa – zmęczony przydługimi obradami gensek wygłasza znamienną kwestię, której nie powinno zabraknąć w żadnej poważnej publikacji na temat kryzysu.
– No, choroszo, nie wajdiom (Dobrze, nie wejdziemy). A kak budiet usłożniatsia – wajdiom. (Ale jak powstaną komplikacje – wejdziemy). 
No, biez tiebia – nie wajdiom (Ale bez was – nie wejdziemy).
Kani spada kamień z serca.

Deklarację Breżniewa poprzedza zwołane naprędce posiedzenie sowieckiego politbiura. Odbywa się gorączkowa debata nad przewidywanymi skutkami amerykańskich restrykcji ekonomicznych. Stopień wiarygodności ostrzeżeń Cartera podwyższają obowiązujące od pół roku sankcje ekonomiczne wprowadzone po inwazji na Afganistan. Zwłaszcza dotkliwe dla sowieckiej gospodarki embargo na dostawy zboża. 


Przywódcy imperium postanawiają przerwać przygotowania do manewrów. Następuje korekta strategii. Odtąd na Kremlu zdobywają przewagę zwolennicy koncepcji zniszczenia Solidarności bez angażowania militarnego wojsk sowieckich, szerzej Układu Warszawskiego. 


5 grudnia o godzinie 21 czasu moskiewskiego, dowódcy wojsk skoncentrowanych na granicy Polski odbierają, sygnowany jako błyskawiczny, rozkaz obniżenia stopnia gotowości bojowej, a następnie wycofania dywizji do baz stałego kwaterowania.

O świcie, 6 grudnia 1980 roku, także dywizje czechosłowackie rozpoczynają odwrót znad północnej granicy. Oficerowie przed końcem roku otrzymują nagrody za „właściwą postawę i działanie w sytuacji bojowej”. Żołnierzom niezawodowym tłumaczono, że brali udział jedynie w ćwiczeniach zimowych w celu zapoznania się z warunkami topograficznymi na wypadek wojny.


Zapisy stenogramów rozmów wierchuszki KPZR z szefami państw UW dowodzą presji na polskie władze. Równocześnie komunikat dla strony polskiej jest wyraźny: radźcie sobie, a nawet musicie poradzić sobie sami. Bez nas, towarzysze. Blefować, straszyć interwencją możemy, ale na pomoc militarną nie liczcie. Sowiecka interwencja była niemożliwa z kilku powodów. Niewiadomą była reakcja polskiej armii. Ponadto na Kremlu wiedziano, co oznaczają dalsze restrykcje. Breżniew, Andropow, Susłow i spółka potrzebowali więc w Warszawie człowieka, który zagwarantuje powstrzymanie „kontrrewolucji” i zadba należycie o interesy imperium sowieckiego. W testach lojalności najlepiej wypadał Jaruzelski.

Zbigniew Branach

Artykuł pierwotnie opublikowano w Tygodniku Solidarność, na Nowym Ekranie zamieszczamy za zgodą Jerzego Kłosińskiego, Redaktora Naczelnego T.S.

 

Data:

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.