Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

"Przebudzenie" - nowy film Joanny Lichockiej

Najnowszy film Joanny Lichockie zadaje kłam manipulacji medialnej, bo pokazuje prawdę. Film „Przebudzenie” jest w tym ciemnym świecie przebłyskiem nadziei. Ten film warto obejrzeć...

 Przygnębienie, niezrozumienie, zmęczenie – te słowa coraz częściej określają stan świadomości patriotycznie i konserwatywnie nastawionych Polaków. Kolejne przegrane, brak widoków na zmianę sytuacji politycznej i wreszcie nadchodzący wielkimi krokami kryzys nastawiają depresyjnie. Film „Przebudzenie” jest w tym ciemnym świecie przebłyskiem nadziei.

Emocje opadły. Nadzieje związane z wyborami zakończyły się. Prawo i Sprawiedliwość osłabione zostało kolejnym podziałem. System medialny stopniowo się domyka. Nie ma już „Rzeczpospolitej” w dotychczasowym kształcie, a kwestią czasu pozostaje także los „Uważam Rze”. Telewizje od dawna mówią już jednym głosem, i powoli wycina się z nich nawet nieznacznie „odchylone od mainstreamowej normy” jednostki, jak to ostatnio próbowano zrobić z Krzysztofem Ziemcem (nie udało się dzięki ostrej reakcji widzów TVP). Nic nie wskazuje też na to, by ogrom kłamstw, którymi od wielu lat raczą nas rządzący, wreszcie przyczynił się do spadku poparcia dla nich. Kolei nie ma i nie będzie, autostrady też – jak poinformował Sławomir Nowak – nie wszystkie są nam potrzebne, więc i po co je budować. Nie zanosi się też na to, by spełnione zostały inne obietnice (może poza zabraniem pieniędzy rodzinom i klerowi). Dochodzenie w sprawie śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 pozostałych ofiar też nie idzie naprzód, a władze coraz otwarciej przyznają, że nie zamierzają nadal go prowadzić. Słowem, jest źle, a mimo to rząd trzyma się świetnie, a PO odnotowuje kolejne zwyżki poparcia.

Pamięć i tożsamość

W takiej sytuacji, gdy – i nie jest to tylko objaw jesiennej depresji – gołym okiem widać spadek nastrojów społecznych, pogłębiany jeszcze nieuchronnym i coraz mocniej zapowiadanym kryzysem gospodarczym, szczególnie istotne jest budowanie pamięci i tożsamości. A ta, przynajmniej w obozie patriotyczno-konserwatywnym (niezależnie od licznych dzielących go różnic, także – ostatnio – partyjnych) związana jest z wydarzeniami z 10.04.10, i z dniami, które po nim nastąpiły. To wtedy – jak świetnie uchwytuje to poeta Wojciech Wencel w filmie Przebudzenie – zobaczyliśmy prawdziwe, a nie tylko pozorne oblicze Polski i Polaków. Adam Mickiewicz mówił o lawie, której wewnętrznego ognia nic nie jest w stanie wyziębić, i właśnie na ulicach Warszawy, Krakowa i innych polskich miast widzieliśmy tę niestygnącą lawę, która wylewała się z pękniętej skorupy III RP i rozgrzewała serca i umysły.

Przebudzenie przypomina tamte dni, pokazuje piękne oblicze Polski i sprawia, że uświadamiamy sobie, że choć niemal od razu przystąpiono do niszczenie atmosfery, do przekonywania, że polski patriotyzm i mesjanizm są niebezpieczne, a także powrócono do seansów nienawiści wobec Lecha Kaczyńskiego (przerwa w medialnym spektaklu potrwała dosłownie kilka dni), to tamtego okresu nie da się zapomnieć. Każdy, kto choć przez moment był wó wczas na Krakowskim Przedmieściu, kto stał godzinami w kolejce do Pałacu Prezydenckiego i modlił się pod krzyżem – będzie ten czas pamiętał, i powracał do niego, by uświadomić sobie, że „polactwo” (ten termin Ziemkiewicza jest genialny w swojej prostocie) nie zniszczy polskości.

 

Właśnie elementy tożsamościowe, patriotyczne sprawiają, że pamięć o wydarzeniach z tamtych kwietniowych dni są tak niebezpieczne. Władze i mainstreamowe media wiedzą, że pamięć o nich będzie budować tożsamość, która będzie twarda, niezmienna i mocno określona. Głównym powodem, dla którego władze nie akceptują marszy, nie jest zatem – tu mam ochotę polemizować z jednym z bohaterów filmu Przebudzenie – strach przed prawdą o katastrofie smoleńskiej czy próba zakrycia jej, ale świadomość, że pamięć o tamtych dniach jest paliwem dla tożsamości posmoleńskiej prawicy.

 

Smoleńsk rodzi odpowiedzialność, a nie sektę

Powodem nie jest, wbrew powracającym oskarżeniom, jakiś posmoleński mesjanizm, mistycyzm (choć i on występuje na prawicy) czy wręcz smoleńskie sekciarsko, ale uświadomienie sobie, że śmierć 96 przedstawicieli Rzeczypospolitej z uosabiającym jej majestat prezydentem rodzi odpowiedzialność. Niemal każdy, z kim rozmawiałam 11 czy 12 kwietnia powtarzał to samo. Ta śmierć przebudziła mnie do działania, do walki. I podobne deklaracje padają z ust bohaterów Przebudzenia, którzy często zaczynali działalność w czarnym okresie stanu wojennego, ale w III RP porzucali ją, by powrócić w przestrzeń publiczną właśnie po katastrofie smoleńskiej.

Odpowiedzialność jednak oznacza nie tylko podjęcie projektu (bardzo przecież wielowątkowego, w wielu kwestiach niedookreślonego, a w innych dyskusyjnego) IV RP czy – by posłużyć się innym określeniem – sprawiedliwszego i mocniejszego państwa, ale także podjęcie wysiłku poznania prawdy o tej katastrofie. Rozmówcy Joanny Lichockiej nie rozstrzygają, kto odpowiada za śmierć, nie twierdzą (choć także nie wykluczają takiej możliwości), że w Smoleńsku dokonano zamachu, oni po prostu uznają, że dumny ze swojej tożsamości naród i silne państwo muszą poznać prawdę o jednej z największych katastrof w okresie pokoju, z jaką przyszło się zmierzyć Polsce. I nie chodzi tu o rusofobię czy paranoiczne teorie spiskowe, ale o prawdę, która wyzwala, pozwalając rozsądnie i realnie spojrzeć na sytuację naszego kraju, zamiast chować głowę w medialny piasek.

Przebudzenie Joanny Lichockiej doskonale to pokazuje. Bohaterowie tego filmu są żywym zaprzeczeniem stereotypów, jakimi od miesięcy karmią nas media. Dyrektor zarządzający w dużej firmie, nauczycielka czy uznany poeta dalecy są od obrazu ubogich z małych miasteczek, którzy rzekomo mieli się dać uwieść sekcie smoleńskiej, nie radząc sobie w skomplikowanym świecie. Ich słowa i zachowania demaskują antysmoleńską propagandę. Uczciwi przedstawiciele drugiej strony powinni zatem zobaczyć ten film, by spróbować zrozumieć autentyczne, a nie tylko wymyślone intencje i poglądy współczesnego posmoleńskiego obozu patriotycznego.

Powrót do czasu sakralnego

Uwagi te nie powinny jednak przesłaniać jeszcze jednego wymiaru fenomenu marszów pamięci, z którym mierzy się Joanna Lichocka. I tu już wchodzimy na grunt parareligijny czy odsyłający do mitycznych struktur ludzkiego myślenia. Miesięcznice, postrzegane z tej perspektywy, są swoistym powrotem do czasu odradzania polskości, z jakim mieliśmy do czynienia 10 kwietnia 2010 r. Mircea Eliade podkreślał, że umysł mityczny uznaje, że dla trwania świata konieczny jest, co jakiś czas, powrót do czasu sakralnego, do momentu ukonstytuowania rzeczywistości. I w jakimś – zachowując wszystkie proporcje, a także świadomość zupełnie innych poglądów religijnych – stopniu podobny charakter noszą marsze pamięci.

W ich trakcie następuje powrót do momentu, który nie tylko zmienił Polskę, ale także zmienił życie wielu Polaków. Wspólna modlitwa, przemarsz, tulipany i znicze, a także spotkanie podobnie myślących osób uświadamiają, że tamten czas nie był fikcją, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, i że nie ma powodów, by do tego nie wracać. Uobecnienie pamięci poprzez wspólny marsz pozwala zaś nie tylko na ożywienie emocji, ale także daje siły do dalszych działań. I to także jest powód, dla którego elity tak strasznie nie znoszą marszów pamięci. Tu nie chodzi o faszyzm, ani tym bardziej o pochodnie, ale o to, że tak długo, jak przez Krakowskie Przedmieście będą szły marsze, tak długo żywa będzie pamięć o tym, czego doświadczyliśmy 10 kwietnia. A jak długo będzie ona trwała, tak długo nie będą mogli czuć się bezpiecznie ci, którzy do zniszczenia tej atmosfery, a później do uniemożliwienia poznania prawdy się przyczynili. Przebudzenie, jeśli je obejrzą, uświadomi im to niezwykle boleśnie.

 

Autor: Tomasz P. Terlikowski

Źródło: Gazeta Polska, opublikowano za portalem Niezależna.pl.

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.