Ze wstępnych ustaleń prokuratury w Liege wynika, że ranne są co najmniej 64 osoby. Udało się już ustalić, że zamachu dokonało trzech sprawców, jeden popełnił samobójstwo, drugi został schwytany przez policję. Obecnie trwa pościg za ostatnim zamachowcem.
Media podają, że możliwe iż atak był próbą odbicia więźnia z gmachu sądu. Z informacji do jakich dotarliśmy wynika, że „nieznani sprawcy odpalił 4 granaty w centrum Liege w Belgii. Co najmniej 4 osoby nie żyją, a 64 są ranne”.
Belgijski "Le Soir" poinformował, że sprawców zamachu było trzech. Do ataku doszło na placu, obok którego znajduje się budynek sądu i ruchliwy targ bożonarodzeniowy, to właśnie tam odpalono granaty. Z ustaleń gazety wynika, że granaty zostały rzucone w kierunku przystanku autobusowego i sądu. Sprawcy strzelali również do tłumu z Kałasznikowów.
Oficjalnie mówi się już o czterech ofiarach, jedną z nich jest sprawca ataku, który popełnił samobójstwo. Rannych jest, jak informuje prokurator z Liege, Cedric Visart de Bocarmé, 57 osób, w tym siedem poważnie. Wśród rannych jest dwuletnie dziecko - pozostaje w stanie krytycznym, ma problemy z oddychaniem. Ranni są przewożeni do szpitala Saint-Joseph. W drodze do Liege są dwie karetki z holenderskiego Limburg, mają wesprzeć miejskie służby.
Z relacji świadków wynika, ze granaty rzucał z tarasu piekarni ok. 40-letni mężczyzna. Jeden z zamachowców popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę, dwóch pozostałych uciekło, wdając się w strzelaninę z policjantami. Jednego udało się złapać policji około 13:30, a za drugim trwa pościg. Nad miastem pojawiły się policyjne helikoptery. Zamknięto centrum miasta. Odcięto łączność komórkową, żeby uniemożliwić organizatorom zamachu porozumiewanie się. Jest bardzo możliwe, że jeden ze sprawców ukrył się w gmachu sądu. Do budynku weszli już antyterroryści. Na plac dotarli policyjni pirotechnicy. Znaleziono na nim "podejrzane" przedmioty.
Ewakuacja ludzi z placu St. Lambert.
Godz. 17:10 - Uzupełnienie i sensacyjne fakty.
Strzelanina, w której w Liege w Belgii zginęły cztery osoby, w tym napastnik, a 64 zostały ranne, nie była atakiem terrorystycznym - poinformowało ministerstwo spraw wewnętrznych. Wbrew wcześniejszym doniesieniom za atakiem stała jedna osoba.
Wcześniej media mówiły o dwóch, a nawet trzech napastnikach. Sprawca to Nordine Armani - 30 letni mężczyzna, który był wcześniej znany policji. Powodem ataku był prawdopodobnie wyrok sądu skazujący tego bandytę trzy lata temu na 58 miesięcy więzienia za posiadanie broni i uprawę konopi indyjskich.
Opr. Fiatowiec
Źródło: Le Soir, PAP, You Tube, TVN24.