Z tego co donoszą media wiadomo, że sytuacja dotyczy jednak tylko kilkunastu szpitali. Do pracy przystąpili lekarze wojskowi. Niektóre czeskie szpitale przy słowackich granicach zareagowały na apel słowackiego ministerstwa zdrowia i zgłosiły gotowość przyjęcia najbardziej nagłych przypadków. A więc coś tu nie gra? Kto chce podpalić Europę?
Poinformowano media, że stan wyjątkowy obowiązuje od północy tylko w 16 z 96 szpitali i potrwa maksymalnie tydzień. W tym czasie zostały zawieszone uprawnienia organizacji związkowych i prawo do strajku. Ponad 2 tys. lekarzy, którzy wypowiedzieli pracę z dniem 1 grudnia musiało powrócić na swoje stanowiska. W przeciwnym wypadku groziła im grzywna i kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 3 lat. W czasie stanu wyjątkowego lekarze pracują za około 70 proc. dotychczasowego wynagrodzenia.
Co z tą demokracją? Czy władza musi sięgać do rozwiązań siłowych? A może to już są ćwiczenia przed większą europejską akcję? Gdzie zostanie wprowadzony kolejny stan wyjątkowy? Pytań nasuwa się wiele, bo to nie tak miało być, gdy padała komuna…
W Polsce nie milkną komentarze, przedstawiciel polskiego środowiska lekarskiego powiedział – „Zachowanie słowackich władz jest nie do przyjęcia” – mówił mediom dzisiaj Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Zdaniem Macieja Hamankiewicza reakcja na działania słowackiego rządu musi być zdecydowana. Podkreśla –„My, Polacy, "przerobiliśmy" już stan wojenny, "przerobiliśmy" również agresję wobec świata medycyny: opowieści o "wsadzaniu lekarzy w kamasze" mamy już za sobą. Ten typ rozmowy władzy ze społeczeństwem powinien przejść do historii” - powiedział portalowi rynekzdrowia.pl prezes NRL.
Dodał jednocześnie, że arogancja władzy jest chorobą zakaźną. Rzecz w tym, że niektóre choroby zakaźne lubią się przenosić pomiędzy granicami, dlatego takie zachowania należy tępić w zarodku. Popieram tą zdecydowaną wypowiedź prezesa Hamankiewicza i z uwagą obserwuję rozwój wypadków na Słowacji…
Fiatowiec